57

1K 88 134
                                    

─ Najmocniej cię przepraszam ─ zaczął blondyn gdy tylko podszedł do, jak się okazało, młodego kasjera, który stał przy stoliku pijanej trójki. Widać było, że nie był zadowolony tym towarzystwem, ale dalej pilnował ich.

─ Nie ma sprawy ─ machnął ręką jak gdyby nigdy nic chociaż szczerze mówiąc - był już lekko poddenerwowany tą sytuacją. Byłby już dawno w domu i spał gdyby nie jego sumienie mówiące mu, żeby nie zostawiał tej trójki na pastwę losu. Dlaczego zawsze musiał taki dobroduszny?

─ Zadzwonię po taksówkę, daj mi chwilę ─ poinformował go wiedząc, że wleczenie się do jakiegoś autobusu było co najmniej głupie. Gdy zakończył rozmowę, westchnął ciężko wiedząc iż jego portfel trochę na tym ucierpi. Dobrze, że przynajmniej pomieszkiwał u Minho, więc nie musiał martwić się o zakup rożnych kosmetyków czy innych takich, które zawsze kończyły mu się w takich momentach. Nagle na jego ramieniu zawiesił się czarnowłosy, na co młodszy prawie pisnął wystraszony.

─ Cześć, Felix, co u ciebie? ─ wybełkotał ledwie zrozumiale Chris. Lee zmarszczył brwi nie wiedząc co ma w tej sytuacji zrobić. Nie miał żadnego pomysłu, w tej chwili był padnięty po treningu, czuł jakby miał się zaraz spalić ze wstydu przed brunetem pracującym w tym miejscu oraz miał teraz na głowie dostarczenie zespołu do ich mieszkania.

─ Chan, nie teraz, proszę ─ westchnął Felix czując się jakby miał zaraz paść na ziemię. Posadził starszego na krześle myśląc, że na tym się zakończy, ale niespodziewanie złapał za skrawek koszulki młodszego i przyciągnął go do siebie. Lee odruchowo złapał się oparć krzesła, żeby tylko nie wylądować na nim dziwiąc się jak mocny uścisk miał starszy nawet po alkoholu.─ Ch-Chan, ja-

─ Dlaczego on? W czym on jest lepszy ode mnie? ─ nagle zaczął się żalić, czym jeszcze bardziej wystraszył piegowatego. Lee był w kropce i zupełnie nie wiedział co miał w tej chwili zrobić.─ Dlaczego on a nie ja?! ─ spytał potrząsając nim.─ Byłbym, lepszy od niego, obiecuję ─ wybełkotał a młodszy miał małe problemy ze zrozumieniem jego słów.

─ Channie, uspokój się! ─ krzyknął nagle. Wydostał się z jego uścisku ignorując już wzrok jakim obdarzał go nieznajomy.

─ Jak ty z nimi wytrzymujesz? Ten mi gada o tym, że jego ship is real a Changbin mi słodzi! ─ wskazał kolejno na Hana a później na Seo. Lee czuł się jakby miał dostać zaraz załamania nerwowego i zaczął przepraszać go za tą sprawę. Nastąpiło małe zamieszanie, Changbin z Jisungiem wszczęli kłótnie czy lepiej dawać najpierw mleko czy płatki, Chan znów się żalił a skrępowany brunet powtarzał Felixowi iż nie musi go za nic przepraszać.

─ Taksówka już przyjechała ─ zauważył Felix gdy skończył swoje przepraszanie. Teraz było trzeba tylko wsadzić ich do samochodu i jechać do mieszkania. Proste, prawda?

Tak mu się przynajmniej wydawało.

×

─ Ale łeb mnie napier- ─ urwał Changbin wchodząc do kuchni. Przy blacie napotkał Felixa, który nie dość, że wyglądał na wykończonego to nosił jego dresy.─ Skąd ty tu-

─ Wczoraj za dużo wypiliście i musiałem was ogarniać ─ sprostował blondyn kładąc na stole szklankę z wodą oraz tabletkę obok.─ Zrobiłem heajangguk, więc może poczujecie się po tym lepiej ─ odparł wskazując na garnek na gazie. Zadowolony Seo podszedł do niego łapiąc go za ramiona.─ Co? Znowu będziesz wy-

─ Po prostu dzięki, ratujesz mi tyłek, bo zaraz nie wytrzymam ─ poklepał go po plecach i usiadł przy stole popijając lek wodą. Jisung razem z Chanem zjawili się w kuchni w tym samym czasie i byli w niemniejszym szoku gdy zobaczyli piegowatego, który od razu im wszystko wyjaśnił.

─ Lix? Dlaczego masz na sobie nasze ubrania? ─ spytał Han gdy zauważył na nim bluzę Chrisa, spodnie Seo oraz swoje skarpetki. Lee westchnął kładąc miski z daniem na stół przed nimi.

─ Wolisz nie wiedzieć, Han. Jedźcie, bo wam wystygnie ─ wskazał na zupę. Wszyscy w ciszy zaczęli konsumpcję nim Jisung ponownie zabrał głos.

─ Wiesz, chyba wolę wiedzieć ─ powiedział nagle. Wszyscy skierowali wzrok na najmłodszego, który czuł gorąc na policzkach po wydarzeniach z ostatniej nocy.

─ Nim wsiedliśmy z taksówki to Chan na mnie zwymiotował ─ mruknął pod nosem. Bang już chciał coś powiedzieć, lecz młodszy kontynuował swoją wypowiedź.─ Ale nie on jedyny. Changbin też, ale po wyjściu z taksówki. A Jisung zaraz po wejściu do mieszkania. Dalej nie wierzę, że każdy z was to zrobił ─ mówiąc ostatnie zdanie, schował twarz w dłoniach robiąc mu się najzwyczajniej głupio po opowiedzeniu tego.

─ Coś... Coś jeszcze zrobiliśmy? ─ spytał zmieszany Bang. Felix zaśmiał sie pod nosem na te słowa.

─ Changbin wyznał miłość temu chłopakowi ze sklepu, Han zaczął wysyłać głosówki Minho o tym jak za nim strasznie tęskni i jak go źle traktuje pakując go do samochodu. Chan rozmawiał ze słupem myśląc, że to Hyunjin i zaczął go wyzywać, ale nie powtórzę tych słów. W samochodzie zaczęliście śpiewać wow a potem matryoshka i tak wkurzaliście kierowcę, że wysadził nas trochę wcześniej niż powinien. Ledwo chodziliście i zaczepialiście każdą możliwą osobę i promowaliście swój zespół. W końcu wkurzyliście jakiegoś gościa, który zaczął mnie szarpać, ale Changbin i Chan jakimś cudem go pogonili a wtedy Jisung zaczął ganiać jakieś koty. Kiedy byłem już na skraju załamania nerwowego, Changbin prawie wpadł pod auto. Ten gość nieźle się wystraszył, ale widząc wasz stan to postanowił mi pomóc i nas podwiózł pod sam blok i pomógł mi was tu wnieść. Kiedy zacząłem mu dziękować, wtedy właśnie Jisung zwymiotował mi na stopy, więc szybko uciekł. Za nim poszliście spać, darliście się into the uknown i musiałem przepraszać waszych sąsiadów. Jisung poszedł spać najszybciej chociaż ciągle mówił mi, że musi szukać Spongeboba. Changbin poszedł spać zaraz po nim, ale najpierw odbył ze mną kłótnię o tym, że to nie wasza wina, że śmierdzę. Chan za to trzymał mnie w objęciach i za nic nie chciał mnie puścić póki się nie popłakałem, bo miałem już tego dość. Później... ─ zatrzymał się myśląc o pewnej sytuacji. Zastanwiał się przez chwilę czy powiedzieć im o niej, lecz szybko wyrzucił ten pomysł z głowy.─ Później poszedł spać. Ja poszedłem do łazienki i się umyłem. Były tam te ciuchy a ja nie chciałem zakładać waszych wymiocin, więc wziąłem te. Chciałem zadzwonić po Minho, żeby po mnie przyjechał, ale gdy tylko usiadłem na kanapie, prawie od razu zasnąłem i już nie zdążyłem. Około piątej rano Changbin obudził mnie, bo poszedł wymiotować, ale sam wrócił do pokoju. Stwierdziłem, że już zostanę i przygotuje wam to w ramach przeprosin za ten prysznic oraz ciuchy.

─ Wiesz... ─ zaczął niepewnie lider. Odchrząknął zażenowany tą całą historią dopiero po chwili kontynuując.─ Zatrzymaj je sobie. Oddam ci za taksówkę a nawet coś dorzucę tylko nikomu o tym nie mów. No i z całego serca cię za to przepraszam, nie sądziłem, że tak to się skończy.

─ Masz szczęście, że zacząłeś do mnie pisać, bo inaczej bym nawet nie wiedział o tym ─ mruknął upijając łyka wody. Przetarł zamykające mu się oczy wstając od stołu.─ Będę się już zbierał. Do zob- ─ nie dokończył, ponieważ oczy same mu się zamknęły, lecz na szczęście Chan złapał go przed upadkiem na ziemię.

─ Ja pierdole.

///////////////////////////

Ten rozdział to większy cringe niż moje życie :00

Oi Felix, come here, bro || b.ch + l.f ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz