Rozdział 46

96 8 15
                                    

Och, jakże dawno mnie tu nie było! Konoho moja kochana, witaj! :-) Czuję się, jakbym po długim urlopie wróciła do domu. 

Zaczynamy!

*

„Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał!"

J.K. Rowling

*

Stałem z rękami splecionymi na torsie, oparty o framugę drzwi małego mieszkania na obrzeżach wioski, przyglądając się, jak oddział ANBU wywraca wszystko do góry nogami, przetrząsając szafki, wywalając na ziemię ubrania, szukając jakichkolwiek informacji. Razem z nami była moja córka.

Mei patrzyła na poczynania ANBU beznamiętnie, jej oczy były zupełnie bez wyrazu. Śledziła wzrokiem ruchy mężczyzn dookoła, a ja nie mogłem oderwać wzroku od jej twarzy. Było mi jej szkoda, tak strasznie szkoda...

- Tylko nie mów „a nie mówiłem" – odezwała się głośno, rzucając mi groźne spojrzenie. Mei potrafiła spojrzeć w taki sposób, że jej Byakugan naprawdę wprawiał w przerażenie.

- Nigdy bym czegoś takiego nie powiedział – odrzekłem. Mei na pewno nie chciała, by ktokolwiek jej współczuł. Nihat okazał się draniem i moja była w tym głowa, aby chłopak zapłacił za wszystko, co zrobił mojej córce. Rodzina była dla mnie najważniejsza, a każdy, kto krzywdził moich bliskich, zasługiwał na karę.

- Potrafię o siebie zadbać! – znów warknęła Mei, a potem szybko odwróciła głowę, spoglądając na jednego z ANBU. – Nie, to nie! – krzyknęła.

Podbiegła do zamaskowanego mężczyzny i wyrwała mu z rąk futerał na skrzypce. Przez chwilę wpatrywała się w trzymany przez siebie przedmiot, a potem podeszła do mnie.

- Naprawdę nie wiedział, że odwołają jego misję – powiedziała, kładąc futerał na szafce obok drzwi. Otworzyła go, odsłaniając stare, lekko odrapane skrzypce. – Nigdy by nie zostawił skrzypiec.

- Nie wiesz, ile z tego co mówił było prawdą, a ile kłamstwem – powiedziałem. – Czy naprawdę lubił te skrzypce? A może to była przykrywka, byśmy go mieli za mało groźnego, biednego romantyka...?

Mei rzuciła mi ponure spojrzenie.

- Wiem, że masz rację, tato, ale i tak... Tak trudno jest mi uwierzyć, że wszystko, o czym z nim rozmawiałam było kłamstwem...

Skinąłem głową. Dziś rano, kiedy Mai już trochę ochłonęła po wczorajszych wydarzeniach, opowiedziała mi wszystko, co wiedziała o Nihacie. Chłopak nic o sobie nie zdradzał, ale przekazał Mei zaskakująco dużo informacji o Cho-No-Ryoku-Sha. Nie były to informacje, o których byśmy zupełnie nic nie wiedzieli, ale Nihat o wiele więcej czasu z Mei poświęcił na opisanie Takako czy Asuki, niż bym się tego po nim spodziewał. Wdawał się w szczegóły, których nam nie przekazał. Nie mieliśmy tylko pojęcia, ile z tego jest prawdą a ile kłamstwem. W końcu przedstawił Mei bajeczkę, że z nimi walczył, że znał ich dlatego, że go prześladowali. Prawda okazała się być o wiele gorsza.

Po tej rozmowie zarządziłem przeszukanie mieszkania chłopaka, ale jak się domyślałem, nic tu nie było. Nihat udawał przykładnego obywatela, więc w jego mieszkaniu nie było żadnych informacji, żadnych zwojów, żadnych notatek, rozkazów, nic. Dlatego właśnie go do mnie wysłali, wiedzieli, że sobie poradzi. Wiedzieli, że damy się nabrać, bo dokładnie właśnie to, co prezentował sobą Nihat, było moją słabością. Pamiętając własne dzieciństwo, nie mogłem go tak po prostu odtrącić, nie dać mu szansy tylko dlatego, że był inny. To był mój czuły punkt, ta wrażliwość na odmienność, ten punkt widzenia chłopaka, który w dzieciństwie wiele wycierpiał i chciał tego oszczędzić innym.

Nowa Generacja | NarutoWhere stories live. Discover now