Rozdział 30

66 3 0
                                    

„Jestem prawdziwie samotnym wędrowcem i nigdy całym sercem nie przynależałem do mojego kraju, domu, przyjaciół, a nawet najbliższej rodziny. W związku z tym nigdy nie zatraciłem dystansu i potrzeby izolacji."

Albert Einstein

*

Gruszka i Piętka poszli z nami aż do granicy wioski, aby nas pożegnać. Na czas, kiedy miały czekać na kogoś z Konohy, zameldowaliśmy ich w hotelu. Obiecałem im, że w przeciągu kilku dni jakiś shinobi Liścia się po nich zgłosi.

Dzieci żegnały się dość długo, ale pozwoliliśmy im na to. W końcu byli przyjaciółmi. Po dłuższym czasie i kilku kolejnych uściskach, Piętka i Gruszka pozwolili nam odejść. Faraon jeszcze jakiś czas machał im na pożegnanie, aż w końcu z wielkim żalem odwrócił się ku ciągnącej się przed nami drodze.

Jak się okazało, chłopak był małą kulką energii i do tego straszliwym gadułą. Zasypywał nas tonami głupich, bezsensownych pytań, nie mógł znieść ciszy i milczenia, a za szczególne źródło informacji obrał sobie Sasuke. Uchiha wyłaził z siebie, by go spławić, ale chyba się nie dało, bo chłopak na spławianie nie reagował. Co więcej, gdy był niezadowolony, całe jego ciało zaczynało iskrzyć, włosy na głowie unosiły mu się śmiesznie i trzeba było wtedy trzymać się od niego z daleka, bo potrafił nieźle kopnąć prądem. W dodatku burzowe chmury, które wisiały nad jego miasteczkiem powędrowały za nami, co chwila racząc nas ulewą z wyjątkowo dużą ilością wyładowań elektrycznych. Gdyby nie Junichi, który hamował zapędy kapryśnych chmur, szli byśmy w nieustającej ulewie.

Pierwszego wieczoru w towarzystwie Faraona siedzieliśmy przy ognisku czekając, aż kolacja się podgrzeje. Faraon opowiadał mojemu młodszemu synowi, jak łatwo kradnie się portfele, a synek spijał każde słowo z jego ust. Sasuke wyglądał tak, jakby miał ochotę wybuchnąć. Cóż, byłem podobnego zdania, ale jeśli tych dwóch zajęło się sobą, nie miałem zamiaru im przeszkadzać. Miałem dość pytań Faraona...

- Tak w ogóle, Faraon – odezwałem się nagle, dość głośno, a wszyscy na mnie spojrzeli. Ukryta za kurtyną włosów Oksu nie sprawiała wrażenia zainteresowanej, na szczęście już od dłuższego czasu nie wydawała się spięta, wręcz przeciwnie, podczas tej wyprawy wyglądała, jakby coś w niej odżyło. Musiała czuć się komfortowo wśród ludzi, którzy byli tacy, jak ona.

Lala rozczesywała swoje długie, zielone włosy, nie zwracając na resztę szczególnej uwagi. Mintao czytał w świetle ogniska jakąś książkę.

- Tak? – zapytał Faraon, odwracając się od mojego młodszego synka. Junichi wyglądał na zafascynowanego nowym kolegą.

- Jak ty w ogóle masz na imię? – zapytałem i teraz nawet Lala wykazała pewien stopień zainteresowania. Chłopak zmarszczył nos.

- Nie powiem! Przez to stracę swój autorytet szefa bandy! – zawołał smarkacz.

- Ty mały, bezczelny, zarozumiały dzieciaku! – warknął na niego Sasuke, rozpoczynając większą tyradę, ale chłopak pokazał mu język i obrócił się ku Junichiemu. Uchiha już chciał się podnieść z ziemi, ale złapałem go za ramię i powstrzymałem, kręcąc głową.

Od tamtej pory wypytywałem Faraona o imię w najbardziej niespodziewanych momentach, ale smark był czujny i nie dał się podpuścić. Twierdził, że jego imię jest tajemnicą i mamy go nazywać Faraonem, co szczególnie nie podobało się Sasuke, który zaraz popadał przez to w kłótnię z chłopakiem. Kończyło się na tym, że on i smarkacz wykłócali się o to, kto jest bezczelnym dzieciakiem, kto zramolałym starcem z wrednym charakterem, który któremu pokaże, co to znaczy władać elementem błyskawicy i tym podobne. Cała reszta to po prostu jakoś znosiła, bo nie miała innego wyjścia. Ja osobiście chciałem już do Konohy i mojego cichego gabinetu.

Nowa Generacja | NarutoHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin