Rozdział 21

72 6 0
                                    

 „Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe."

Arthur C. Clarke

*

Mintao i Mei przybiegli niemal natychmiast po moim wezwaniu. Było już dość późno, chciałem jak najszybciej wrócić do domu i porozmawiać z Hinatą, a jak na złość, cały czas byłem potrzebny gdzieś indziej.

- Cieszę się, że jesteście tak szybko – powiedziałem do dzieciaków. – Mamy jeszcze jedną sprawę do załatwienia.

- Wiemy – odpowiedzieli jednocześnie, wpatrując się w drzwi budynku, przed którym staliśmy.

Znajdowaliśmy się poza murami wioski, przy jednym z budynków należących do organizacji ANBU, który służył do przeprowadzania przesłuchań. Wewnątrz znajdował się nasz nukenin, pilnowany przez kilku shinobi.

- Brudna robota na koniec dnia – westchnął Mintao.

- Słyszycie go? – zapytałem, a oni skinęli głowami.

- Śpiewa w myślach, podejrzewa, że go podsłuchujemy. Ale będzie współpracował – powiedział Mintao, przeciągając się. – Nie ma złych zamiarów.

- Jest tu przez Sharonę, mam rację? – spytałem, a Mei uśmiechnęła się pod nosem.

- Nie jestem romantyczna i ja to bym go spławiła, ale to dość urocze...

- Że przybiegł, jak wierny pies? – zapytał z niesmakiem Mintao.

- Bo ty za Mayą nie biegasz – zakpiła Mei, a Mintao warknął w jej stronę.

- Ej, ej! Spokojnie – poprosiłem, wskazując im drzwi wejściowe. – Za mną.

Weszliśmy do środka i ruszyliśmy korytarzem w stronę sali przesłuchań.

Przy dwuskrzydłowych drzwiach stało dwóch skrytobójców z ANBU. Na mój widok skłonili się i otworzyli drzwi, a ja i moje dzieci wkroczyliśmy do środka.

Shimamura siedział na żelaznym, przytwierdzonym do podłogi krześle, pośrodku pomieszczenia, idealnie w centrum namalowanej na podłodze, blokującej przepływ chakry pieczęci. Na sobie miał czarny kaftan bezpieczeństwa, na ustach knebel. Gdy weszliśmy podniósł głowę, a łańcuchy, którymi był przypięty do krzesła, zadzwoniły cicho. Jeden z ANBU zatrzasnął za nami drzwi. Nikt nie lubił słuchać, jak przesłuchiwany wrzeszczy, gdy Mintao i Mei biorą go w obroty.

Zbliżyłem się do blondyna i ściągnąłem mu knebel z ust.

- Cześć, Shimamura – powiedziałem, a on podniósł na mnie jasnoniebieskie tęczówki. Na policzkach i brodzie miał kilkudniowy zarost.

- Witam, Lordzie Hokage – odpowiedział, po czym spojrzał na stojące za mną dzieciaki. – Mei, jak zwykle oszałamiająco piękna. Mintao, wyrosłeś.

Dzieciaki jednak nie zaszczyciły go żadną odpowiedzią.

- Co ty tutaj robisz? – zapytałem prosto z mostu, a on uśmiechnął się.

- Słyszeliście już o tych z Cho-No-Ryoku-Sha?

Obejrzałem się na dzieciaki i zauważyłem, że oboje już zupełnie nie kontaktowali, skupieni na umyśle przesłuchiwanego. Zerknąłem mu w oczy, rozejrzałem się po sali, po czym podszedłem do stojącego w kącie drewnianego krzesła i przyciągnąłem je przed siedzenie Shimamury. Usiadłem na nim okrakiem, ręce kładąc na oparciu.

- Słyszeliśmy – powiedziałem. – I co w związku z tym?

- Chciałbym coś panu zaproponować – szepnął natarczywie, a ja uśmiechnąłem się.

Nowa Generacja | NarutoWhere stories live. Discover now