Rozdział 10

87 6 0
                                    

„Noc czarna, srebrna noc.

Świat nieskończony

W czasie i przestrzeni.

Pośrodku droga Mleczna.

Któż po niej przechodzi?

To przechodzi ludzkie pojęcie."

Leopold Staff

*

Do Suna Gakure zostało im jeszcze około piętnastu kilometrów. Zbliżała się noc, ale nie było sensu w rozbijaniu obozu praktycznie na progu wioski. Mintao szedł za resztą, bawiąc się w zamyśleniu kunai. Maya i Sayoko rozmawiały, chichocząc co chwila. Nie podsłuchiwał ich, bo przecież każdemu z nich należało się sto procent prywatności. Nie chciał, by uważali, że w jego obecności muszą się z czymkolwiek powstrzymywać.

- Mintao, czemu się tak wleczesz? – zagadnął nagle Roppa. Uzumaki podniósł głowę i spojrzał na gryzącego wykałaczkę piaskowego shinobi.

- Wlokę? – zapytał nieco zdezorientowany. Ciężko mu było rozumieć o co ludziom chodzi, kiedy nie mógł zaglądać w ich głowy. Delikatnie musnął umysł Roppy. Kolega uważał, że Mintao się izoluje. Blondyn mało się nie roześmiał, zrozumiawszy, jak jego zachowanie mogli odebrać znajomi. – Och, nie, nie wlokę się. Nie chcę po prostu słuchać ploteczek dziewczyn – rzekł żartobliwie, a Maya pokazała mu język. Kaju prychnął.

- Uzumaki udaje, że jest taki szlachetny, ale założę się, że podsłuchiwał – powiedział, na co inni wybuchli śmiechem. Mintao wykrzywił się lekko, ale nie uznał za konieczne komentować tę uwagę.

Szli dalej, a Wioska Piasku była coraz bliżej i wkrótce ją ujrzeli. Na piaskowych wałach otaczających Sunę przechadzali się strażnicy, kilku z nich patrolowało wąskie przejście. Gdy się zbliżyli, zostali natychmiast wylegitymowani i dopiero potem pozwolono im przejść.

Suna szykowała się już do snu, ulice wioski spowite były ciemnością i chłodem. We wszystkich domach paliły się światła, z wnętrz dochodziły głosy wesołych, zadowolonych z końca dnia i końca ciężkiej pracy ludzi. Gdzieś ujadał pies, domagający się nakarmienia. Dla Mintao te nocne dźwięki były o wiele głośniejsze, o wiele bardziej intensywne. Dziwnym trafem nocą myśli ludzkie stawały się o wiele bardziej natarczywe, o wiele głośniejsze, bardziej śmiałe. Szedł za resztą w stronę budynków administracyjnych, starając się nie rozglądać na boki. Gdzieś niedaleko jakiś chłopak całował dziewczynę, jakaś kobieta w domu obok klęła w myślach, bo szykując kolację dla męża, rozcięła sobie palec. W mieszkaniu nad nią zakochana para kłóciła się zawzięcie, a jeszcze wyżej pewien mężczyzna planował samobójstwo z powodu nieszczęść, które go w życiu spotkały. Uzumaki przyłożył dłonie do skroni, starając się wycofać z tych dziesiątek głów, do których mimowolnie zaglądał. Ich myśli były ich własnością. Nie miał prawa tego słuchać.

Dotarli na miejsce. Mintao przemknął celnie wystrzeloną macką mentalną przez wszystkie piętra i odnalazł Kazekage, siedzącego w swoim gabinecie nad papierami dotyczącymi nowej strategii obronnej dla przygranicznych wiosek Kraju Wiatru. Zaczęli się wspinać po długich, krętych schodach, prowadzących na wyższe piętra. Gdy dotarli na miejsce, Kaju zapukał i uzyskali pozwolenie na wejście do środka.

- Ach, to wy – westchnął Kazekage, zerkając na nich znad stosu kartek. Słabe światło lampki, stojącej na jego biurku, wydobywało z jego twarzy liczne zmarszczki, nadając mu wygląd człowieka o wiele starszego niż w rzeczywistości i w dodatku bardzo zmęczonego. Mintao prawie się uśmiechnął, przypominając sobie liczne wieczorne wizyty u ojca. Hokage, pogrążony w zamyśleniu, nad kubkiem herbaty, w świetle małej lampki wyglądał niemalże tak samo – niemalże, ponieważ nigdy do pracy nie ubierał się w stosowny strój i zawsze na jego twarzy, nawet mimo zmęczenia, gościł szeroki uśmiech, a światło lampki uwydatniało inne zmarszczki. Te wokół oczu. Te powstające z radości.

Nowa Generacja | NarutoKde žijí příběhy. Začni objevovat