Rozdział 24

75 5 0
                                    

„Ach, to pewno przez zbójcow zamkniona ze złotymi włosami królewna,

(kasztelanka lub może pasterka) – z pól słonecznych, zielonych porwana,

zapomniana i w grocie zamknięta i na ostrych się głazach krwawiąca,

złotowłosa mej duszy królewna.

Łzy jej płyną jak zimne opale – łzy jej płyną wśród nocy bez końca

i w kryształy się lodów zwisają – w zamyślenia wiszące kryształy."

Tadeusz Miciński <3

*

Rankiem obudził nas krzyk Uchihy, który darł się coś o macaniu na Lalę, która jakimś cudem zawędrowała do jego śpiwora. Podejrzewałem, że mała jest trochę skrzywiona na tym punkcie i zacząłem zastanawiać się, czy przypadkiem swoich ofiar nie zagryzała, robiąc im to i owo. Gdy zerknąłem na mojego starszego syna, ten postukał się w czoło, kręcąc głową. Wzruszyłem ramionami i podniosłem się na nogi.

Uspokojenie oburzonego Uchihy i niezadowolonej Lali trochę potrwało, ale w końcu jakoś ich udobruchałem i mogliśmy zjeść śniadanie. Junichi trochę marudził, ale, jak się okazało, Lala miała całkiem dobrą rękę do dzieci, raz dwa go uspokoiła i nakarmiła, co skłoniło mnie do przymknięcia oka na fakt, że nazywała go małym diabłem.

- Powinniśmy ci kupić jakieś ubrania – powiedziałem, gdy skończyliśmy jeść. – Może skoczymy do wsi...? – Wskazałem kciukiem domy majaczące za mną, a Lala najeżyła się natychmiast.

- Mówiłam już, że nie idę do tej głupiej wsi! – zawołała zła, trzymając mojego młodszego syna na kolanach. – Mieszka tam banda ograniczonych głupców!

- Lala...

- Nie ciebie obrzucili kamieniami i wypędzili! – zawołała agresywnie. – Mieszkałam w tej wsi, ale jak ujawniły się moje moce, mieszkańcy wzięli to za czary! – prychnęła. – Nigdy nie używałam jutsu, w naszej wsi nie ma ninja. Nikt nie wierzył, że to nie są czary, uznali, że każde nieszczęście we wsi to moja wina! Moi rodzice się mnie wyrzekli! No to stałam się prawdziwą klątwą dla tej wsi... – Wskazała las, znajdujący się za nami. – I przysięgłam, że każdy, kto wejdzie do mojego lasu, popamięta „czarownicę" – warknęła.

- Nienawiścią niczego nie zbudujesz, ona niszczy – powiedział Sasuke, a Lala spojrzała na niego, wysoko unosząc głowę.

- Dla mnie nienawiść to pozytywne uczucie! – warknęła, zdjęła Junichiego ze swoich kolan i wstała. Spojrzała na Uchihę z góry, po czym obróciła się i odeszła kawałek. Patrzyliśmy za nią.

- Nienawiść nie może być pozytywnym uczuciem! – zawołał za nią Sasuke, a ja chrząknąłem. Spojrzał na mnie.

- No co, nie mam racji?! – obruszył się, a ja pokręciłem głową.

- Żeby ludzie mogli cię nienawidzić, wpierw muszą wiedzieć, że istniejesz – szepnąłem bardzo cicho, a mój starszy syn spuścił oczy. Sasuke patrzył an mnie chwilę, a potem prychnął i zabrał się za kończenie swojego śniadania.

Zajęliśmy się zgarnianiem obozu. Junichi siedział w trawie, przyglądając nam się wielkimi oczami, co jakiś czas sprawiając, że przelatujące obok niego owady padały martwe na ziemię.

- Jak on to robi? – spytała Lala, podchodząc do nas i palcem wskazując Junichiego. – Mi zrobił to samo, prawda?

- Tak, tyle że robale od tego umierają – odpowiedział jej Sasuke, a Lala wytrzeszczyła oczy.

Nowa Generacja | NarutoWhere stories live. Discover now