Rozdział 40

133 4 0
                                    

No i zrównaliśmy się z blogiem! Hah, poszło szybciej, niż myślałam :-) Teraz tylko wystarczy trzymać kciuki, by wena nie uciekła i by powstawały dalsze rozdziały!

„Decydowanie jest trudne, ponieważ decyzje przynoszą odpowiedzialność."

Seth Godin

*
Obudziłem się przyjemnie rozciągnięty i usatysfakcjonowany, nawet mimo łupania w skroniach. Przetarłem twarz, siadając na łóżku. Słońce było już wysoko na niebie, zalewając sypialnię jasnym światłem. Rozejrzałem się w poszukiwaniu ciuchów; pamiętałem, że wczoraj ściągałem je z siebie i z Hinaty dość niecierpliwie i niedbale, jednak ubrań nigdzie nie było. Hinata musiała posprzątać.

Nagle, gdy tak się rozglądałem, dostrzegłem szklankę wody, stojącą na stoliku nocnym, oraz tabletkę do rozpuszczenia w niej. Na mojej twarzy rozlał się szeroki uśmiech.

- Hinata, kocham cię normalnie – powiedziałem uradowany i od razu skorzystałem z leku na kaca.

Wczorajszy festyn był wyjątkowo udany. Napiliśmy się trochę z Sasuke, no może nawet trochę więcej. Junichi świetnie się bawił, ganiając za bandą Faraona, dzieciaki najadły się i były bardzo szczęśliwe. Hinata plotkowała sobie z Sakurą, a co jakiś czas do naszego stolika dosiadali się różni przyjaciele. Nawet Shikamaru pokonał swoje lenistwo i przyszedł, choć być może to Temari go wyciągnęła. Reszta zgrai, czyli moje starsze dzieci i ich przyjaciele, też musiała się dobrze bawić, bo nikogo nie widziałem do końca wieczoru.

Opróżniłem szklankę, w której rozpuściła się tabletka, a potem zwlokłem się z łóżka. Wygrzebałem z szafki jakieś wygodne dresy, założyłem kapcie i udałem się do kuchni.

- Cześć – powiedziałem wesoło, wchodząc do pomieszczenia. Hinata szykowała jakieś jedzenie, a Junichi siedział przy stole i rysował coś na kartce papieru. Kolorowe kredki leżały wszędzie wokół niego, a część wirowała nad jego głową niczym parodia aureoli. Co jakiś czas Junichi brał jedną z nich, a drugą odwieszał w powietrze.

- Cześć kochanie – odpowiedziała Hinata. Ucałowałem jej policzek, ukradkiem podszczypując jej zgrabny pośladek. Żona próbowała pacnąć mnie w rękę, ale uciekłem i usiadłem przy stole.

- Co tam rysujesz, synek? – spytałem Junichiego. Młody wyszczerzył się do mnie i uniósł w górę jedną z kartek.

Był na niej rysunek kwadratu, narysowany czarną kredką, wewnątrz którego znajdowało się bardzo dużo żółtych kresek, tworzących kulę. Wyglądała ona zupełnie jak złoty Rasengan.

- Em... ładne. A co to takiego? – zapytałem.

- Słoneczko w pudełku – odparł. Zamrugałem, a potem wziąłem od niego rysunek.

- Super. A gdzie ono jest?

- Wysooookooo! – odparł Junichi, wskazując sufit. Odruchowo spojrzałem w górę.

- Na niebie?

- Tak! – odparł uradowany synek. – Narysuję ciebie, tatusiu!

Junichi z nową werwą zabrał się za rysowanie, a szeroko uśmiechnięta Hinata zaczęła ustawiać przed nami talerze pełne jedzenia.

- Jest żarcie? – usłyszeliśmy pytanie od strony drzwi.

Stała w nich Mei, w szerokich spodniach od piżamy i koszulce z dziurą na wysokości pępka, najprawdopodobniej kiedyś należącej do Mintao. Każdy jej włos sterczał w inną stronę.

- Czyżbyś późno wróciła do domu? – spytałem, unosząc jedną brew. – Zmontowaliście coś z Shanem? Jeśli jutro w pracy się dowiem...

Mei rzuciła mi ironiczne spojrzenie. Prychnęła, siadając przy stole.

Nowa Generacja | NarutoМесто, где живут истории. Откройте их для себя