Rozdział 39

95 4 0
                                    

"W nienawiści jest strach"
Goethe

*

Od rana cała Konoha pulsowała podekscytowaniem. Drzwi mojego gabinetu niemal się nie zamykały, co chwila ktoś po coś wpadał, coś chciał, na coś miałem wyrazić zgodę. Oczywiście, byli też i tacy, co przyszli ze skargami i zażaleniami, że Shan przeszkadza, że utrudnia, że on i Mei rozrabiają, a nie przygotowują festyn. Wiedziałem, że tak zawsze musi być – zawsze musiał znaleźć się ktoś, kto będzie niezadowolony, cokolwiek by się nie zrobiło.

Za każdym razem, gdy wyglądałem przez okno, widziałem klony moich własnych dzieci i Shana, biegające tu i tam, wieszające ozdoby, robiące coś. Razem z nimi dostrzegłem też wszystkich członków Nowej Generacji, oprócz Nihata. Dzieciaki uwijały się szybko, Lala i Oksu używały swoich mocy, by wieszać lampiony na linkach między budynkami. Shan zdawał się dowodzić wszystkim i dyrygować innymi, gaszony co jakiś czas przez Mei. Wydawało się, że są szczęśliwi i sprawia im to przyjemność.

A mi przyjemność sprawiało obserwowanie ich przez okno mojego gabinetu. Nic nie cieszyło mnie bardziej niż fakt, że jakoś się dogadali i potrafili współpracować. Od przyszłego tygodnia mieliśmy zacząć treningi i chciałem, by miedzy nimi wszystkimi zawiązały się jakieś nicie przyjaźni, by Mei dogadała się z Lalą, by Nihat przestał się dąsać, by Oksu nieco się otworzyła na innych.

Plan treningu dopiero się tworzył, właśnie nad nim siedziałem, z małymi przerwami na rozmaite sprawy wioski. Czekałem też na wsparcie w tym temacie, bo nigdy nie byłem za dobry w takich rzeczach.

Sasuke zjawił się w moim gabinecie niedługo po porze drugiego śniadania. Wyglądał na lekko niezadowolonego, gdy opadł na kanapę dla gości. Ban podał mu herbatę, a ja przysiadłem naprzeciw przyjaciela.

- Zamieszanie, prawda? – zaśmiałem się, gdy rzucił mi poirytowane spojrzenie. Wyrwał mi z ręki papiery dotyczące dzieciaków i spojrzał na nie.

- Zamieszanie! – prychnął. – Shan dla zabawy tak obwiesił w nocy cały dom jakimiś papierowymi duperelami i lampionami, że cały ranek z Sakurą je zdejmowaliśmy! Użył pieczęci i nie można ich było oderwać od ściany!

Zaśmiałem się jeszcze głośniej, ocierając kącik oka, w którym zebrała się łza rozbawienia. Ten chłopak nigdy nie przestawał zaskakiwać!

- Chcesz, by Junichi brał udział tych treningach? – zdziwił się Sasuke, zerkając na mnie znad czytanych notatek. Nie było tam jeszcze konkretnego planu, tylko moje propozycje. Sasuke miał mi pomóc sensownie to ogarnąć.

- Oczywiście, to najwyższy czas, by zacząć go trenować! Jeśli mój syn jest w stanie w wieku pięciu lat stworzyć Kulę Szukającą Prawdy, podejrzewam, że jego moc będzie tylko rosnąć i rosnąć. Nie chcę sobie nawet wyobrażać co będzie, gdy będzie w wieku starszego rodzeństwa. W takim wypadku im szybciej nauczy się dyscypliny, im szybciej nauczymy go, jak ma postępować, tym szybciej będzie mógł nad nią zapanować, okiełznać ją.

- To będzie trudny trening – powiedział Uchiha, odgarniając włosy do tyłu. – Szczerze mówiąc, nie wiem, od czego zacząć. Oni nie są shinobi, prawdopodobnie nigdy nimi nie będą. Nie widzę sensu, by uczyć ich ninujutsu, nie będą go przecież używać. Wiem, że ty Mayę nauczyłeś tego czy owego, ale czy ona z tego korzysta? Nie czuje takiej potrzeby, prawda?

Skinąłem głową.

- Czasem używa, ale rzadko do walki. Częściej posługuje się swoją mocą. Czego właściwie mogłaby się nauczyć, technik ognia? Po co, skoro pstryknie palcami, nawet nie, wystarczy jej myśl, by ogień robił co chciała. Po cholerę jej do tego ninjutsu?

Nowa Generacja | NarutoWhere stories live. Discover now