Rozdział 45

341 8 17
                                    

Zapraszam na nowy rozdział! Trochę się z nim zeszło, ale jest!

*

„Wierność jest pierwszą z cnót; to ona nadaje naszemu życiu jednolitość – w przeciwnym wypadku rozprysnęłoby się na tysiąc chwilowych wrażeń jak na tysiąc szklanych odłamków."

Milan Kundera, „Nieznośna lekkość bytu"

*

Mijały dni, tak spokojne, jakby nagle wszystkie otaczające Konohę kłopoty umówiły się, że w końcu będzie święty spokój. Cieszyłem się z tego, ale gdzieś na dnie mojego umysłu kołatała się niepokojąca myśl, że to cisza przed burzą. Zazwyczaj tak nie było, zazwyczaj cały czas coś się działo, bo zawsze było dużo pracy i dużo na głowie, a teraz... wszystko szło jak z płatka.

Może to dlatego, że dobrze rozdzieliłem zadania? Shan wraz ze swoim ojcem (co mnie niezmiernie zdziwiło ale i zadowoliło) zajęli się treningami Nowej Generacji. Odbyło się ich już kilka i wszyscy byli zadowoleni, a obserwowanie, jak dzieciaki robią postępy, sprawiało mi ogromną przyjemność.

Lala, Oksu i Faraon naprawdę się zaangażowali – zwłaszcza ten ostatni. Dzieciak zdawał się wziąć sobie do serca swoje postanowienie o zostaniu Hokage, bo robił największe postępy. A może było tak dlatego, że był najmłodszy i chłonął wiedzę jak gąbka? W każdym razie z treningu na trening zdawał się być silniejszy, co dodawało innym zapału.

Najgorzej radziła sobie Oksu. Dziewczyna robiła najmniejsze postępy i po prostu bała się walczyć. Shan pomagał jej jak mógł, ale niewiele mógł zrobić, jeżeli dziewczyna panikowała. Młody Uchiha miał do niej ogrom cierpliwości, a ona zdawała się polegać na nim i mu ufać. Byłem z tego zadowolony, bo Oksu potrzebowała opieki, a przy niej Shan nieco się wyciszał, zważał na słowa, nie zachowywał się gwałtownie.

Indywidualne treningi pomogły także Lali, która zapoznała się z bronią i podstawami w posługiwaniu się nią. Dziewczyna była trochę roztrzepana, ale miałem nadzieję, że będzie potrafiła przynajmniej obronić siebie samą.

Najbardziej jednak, ze wszystkich dzieciaków Nowej Generacji, martwiła mnie moja własna córka. Mei spędzała cały swój wolny czas z Nihatem i chociaż na jej ustach widniał ostatnio tylko szeroki uśmiech, jakby była szczęśliwa jak nigdy, ja jakoś nie potrafiłem cieszyć się jej szczęściem. Niepokój o jedyną córkę zżerał mnie od środka.

Maya trenowała zarówno z Nową Generacją jak i z Kakashim-sensei. Szósty naprawdę zaangażował się w pomoc z jej kekkei genkai, podobnie mój syn. Ci dwaj wynajdywali wciąż nowe sposoby trenowania jej oczu, dodatkowo Mintao zagłębił się w stare zwoje klanu Uzumaki, które udało nam się dawno temu znaleźć w bibliotece. Syn szukał czegoś o pieczętowaniu dojutsu, ponieważ Asuka, kiedy była w wiosce, powiedziała, że Kichigan wymaga zapieczętowania, by był stabilny. Syn chciał sprawdzić, czy to prawda i czy mamy coś na ten temat w naszych dokumentach.

Coraz lepiej miała się też Sharona. Widziałem się z nią kilka razy i zawsze towarzyszył jej Shimamura. Chłopak starał się jak tylko mógł, niemal nie odstępował jej na krok, ale jak widać, miało to pozytywne skutki. Shar przeżywała stratę Toeiego, ale nie pogrążyła się w rozpaczy, Shimamura trzymał ją na powierzchni niczym koło ratunkowe.

Wszyscy byliśmy zajęci, pracowaliśmy ciężko każdego dnia. Miałem nadzieję, że to wystarczy, by dzieciaki były bezpieczne.

Tego dnia trening ustawiony był na godzinę siódmą wieczorem, bo wcześniej nikomu nie pasowało. Shan swoją pracę skończył wcześniej, żeby wraz z ojcem móc coś tam przygotować na placu treningowym. My z Banem siedzieliśmy do końca, nad planami budowy nowego osiedla, które trzeba było obejrzeć i wydać zgodę developerowi. Shikamaru nie było, miał dziś dzień wolny ze względu na jakieś rodzinne sprawy. Pół godziny przed wyznaczonym czasem pozwoliłem Banowi iść do domu i sam również opuściłem swój gabinet.

Nowa Generacja | NarutoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora