Rozdział 33

93 4 0
                                    

„Pa­miętasz prze­cież, przy­jacielu, te wszys­tkie dni, nadzieję tak wielką, że aż bo­lała, i zwątpienie, które korzys­tało z naj­mniej­sze­go wyczer­pa­nia, żeby przyjść i za­bić nadzieję." 

Halina Poświatowska

*

Dzieciaki pousadzały się po całym moim gabinecie wedle uznania, a ja oparłem się o biurko, wsadzając ręce do kieszeni. Shikamaru przysiadł sobie na krześle w kącie, aby obserwować wszystko i wszystkich, słuchać i wyciągać wnioski. Sasuke zajął parapet, a obok niego usadowili się Shan i Mei. Młody Uchiha szepnął coś ojcu na ucho, a to spowodowało, że starszy zmroził go spojrzeniem. Shan jedynie wywrócił oczami i zerknął na Lalę. Gdy ta to ujrzała, pokazała mu środkowy palec, który potem oblizała. Udałem, że tego nie widziałem.

Faraon z dwójką swoich przyjaciół zajęli kanapę, przy ścianie niedaleko okna stanęli sobie Mintao i Maya, trzymając się za ręce i szepcząc do siebie. Wszyscy wpatrywali się we mnie, oczekując moich słów.

Zdziwiło mnie jedno. Ilekroć moje myśli zabłądziły ku wydarzeniom sprzed kilkunastu minut, kiedy ja i Nihat zostaliśmy sami, bliźniaki nawet nie reagowały. Ryzykując, odtworzyłem w myślach całą moją rozmowę z chłopakiem, ale nawet Mei nie dała po sobie poznać, że to usłyszała. W końcu zrozumiałem – oni naprawdę tego nie słyszeli, Nihat... ukrył przed nimi moje myśli o tym konkretnym wydarzeniu. Gdy zerknąłem mu w oczy zrozumiałem, że tak zrobił, ponieważ chłopak uśmiechnął się półgębkiem i lekko, niemal niezauważalnie, skinął głową. Nie mogłem go rozgryźć, nie rozumiałem, czemu tak postępuje, skoro jednocześnie jest wyraźnie przeciwko wszystkiemu, co robię.

- Pierwsza kwestia, którą chciałbym poruszyć, to zakwaterowanie dzieciaków – odezwałem się, zwracając do Shikamaru. Ten skinął głową.

- Wszystko już przygotowaliśmy – odrzekł. – Mamy coś w rodzaju pensjonatu dla was – powiedział do psychotroników. – Własne pokoje w piętrowym domku, będziecie mieć kucharkę i opiekunkę, powinno wam się podobać.

- Ja się na to nie piszę – odezwał się Nihat, a ja zmarszczyłem nos.

- Słucham? – zapytałem.

- Znajdę coś sobie, nie będę mieszkał pod nadzorem – warknął chłopak. – Dziękuję za ten wasz uroczy „pensjonat", ale założę się, że każdy pokój naszpikowany bedzie jutsu podsłuchowym!

- Masz jakąś paranoję?! – warknął na niego Mintao. – Za kogo ty nas masz?

- A co, może chcesz mi powiedzieć, że wcale nie będziecie nad nami sprawować nadzoru?! Wszystko do tego się sprowadza, do kontroli nad naszą mocą!

- Jesteś szurnięty!

- A w zęby chcesz?!

- Hola, hola! – wydarłem się na syna i Nihata, którzy mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. – Żadnych bijatyk, opanujcie się, bądźcie dorośli!

Obrzucili mnie obrażonymi spojrzeniami, ale zamilkli. Ścisnąłem palcami nasadę nosa, a potem westchnąłem.

- Dobrze. Jeśli Nihat chce sam sobie znaleźć mieszkanie, bardzo dobrze, jesteś dorosły, nie jesteś moim shinobi. Znajdź je sobie. Nie możesz jednak nas winić, że sprawujemy ochronę nad wioską. Nawet jak będziesz miał własne mieszkanie, po okolicy będą się kręcić ludzie z ANBU. Mówiłem ci już coś o bezpieczeństwie mojej wioski, prawda?

Chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał w bok. Potarłem skronie. Miałem wrażenie, że wyznaczyłem sobie zadanie nieco zbyt duże, przerastające moje możliwości. Dzieciaki były wybuchowe, po przejściach, wrażliwe i potrzebujące opieki. A ja byłem tylko... sierotą. Wychowałem się sam, bez rodziny, nad moimi własnymi dziećmi czuwała Hinata, najwspanialsza i najwrażliwsza matka na świecie. Nie byłem pewien, czy to akurat ja jestem najlepszym opiekunem dla tych niezwykłych dzieciaków.

Nowa Generacja | NarutoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant