95

1.2K 127 10
                                    

- Nicooo!

Hope się zaśmiała i do nas podbiegła, biorąc go na ręce.

- Pogodzeni?

Żadne z nas się nie odezwało, przez co pokręciła głową.

- Nie wierzę... Okej, mamo czy chcesz zakończyć waszą relację? Tak całkowicie.

- Nie wiem.

- To nie jest odpowiedź. Jake?

- Czy chcę zakończyć? Nie. Czy zasługuję na taką rodzinę? Też nie.

Moim zdaniem zasługuje w stu procentach. Tyle razy mi pomógł i się dla mnie poświęcił, porzucił dosłownie wszystko. Oprócz gangów, ale dzięki temu przez tyle lat nas utrzymywał.

- Jestem innego zdania. Wychowałeś mnie i dzięki tobie osiągnęłam to wszystko... Zasługujesz na taką rodzinę. Nie wyobrażam sobie nie mieć cię przy sobie przez tyle lat. Dlaczego ciągle rozpamiętujesz to wszystko? Oczywiście że to było gówniane, ale mama ci już dawno wybaczyła, a to ostatnio? Każdemu zdarza się nad sobą nie panować. Wkurzyłeś się przeze mnie, to nie jest twoja wina że tak wybuchłeś.

- Będę już leciał.

Uśmiechnął się lekko, ale Hope pokręciła głową i złapała go za rękę.

- Okej nie chcę was zmuszać, ale... - chwilę nic nie powiedziała, aż w końcu puściła jego rękę - Nie wiem, nieważne. Nie będę się wtrącać.

- Hope...

Westchnęłam, ale ona poszła na górę. Kuuurwaa... Wiem że nie chce, żebyśmy się kłócili, ale co ja mam poradzić? Jake dał mi Stella'ę i też poszedł na górę, więc ja po chwili tak samo. Chcę podsłuchać.

- Mała...

- Nie będę się już wtrącać.

- Nie o to chodzi... Dlaczego tak ci na tym zależy?

- Bo doskonale to wiem, że w końcu dojdzie do tego, że będziecie się zachowywać jak mama z tatą. Ale co ja mogę wam gadać? I tak zaraz się wyprowadzę.

- Nie dojdzie do tego...

- Nie? Oni nie byli ze sobą szczęśliwi? Skoro miała do niego taką słabość, to chyba musiała do niego dużo czuć. Teraz go nienawidzi.

Fakt, ma rację. Wali potężnymi faktami.

- Nie mam pojęcia co ci powiedzieć...

- Po prostu nie rozumiem tego. Tak z dnia na dzień to wszystko się zepsuło. Nie starasz się nawet z nami utrzymać kontaktu. To ja do ciebie ciągle jeżdżę, ja do ciebie wydzwaniam. Może z dwa razy do mnie zadzwoniłeś.

- Przepraszam... Nie sądziłem że zwracasz na to uwagę.

- Nawet pewnie zapomniałeś o śniadaniu. Może i mam te dwadzieścia lat, ale potrzebuję mojego śniadania.

Ja chciałam spróbować je zrobić ale mi nigdy nie wychodziło. Tylko Jake potrafi zrobić jej urodzinowe śniadanie.

- Byś musiała do mnie przyjechać...

- No właśnie. To nie to samo. Mama nie usiądzie z nami i nie porozmawia. Wszystko się psuje.

Cholernie boli mnie serce. Naprawdę chciałabym, żeby było jak wcześniej.

- Przyjadę i zrobię ci śniadanie... Mama też z nami usiądzie.

- To nie to samo.

- Mała nic innego nie mogę zrobić. Niestety ale jest taka sytuacja i nie wiem czy się naprawi, czy nie. Przyjadę tu z samego rana i zrobię Ci zajebiste śniadanie. Obiecuję.

One Girl - Two Faces 2Where stories live. Discover now