W weekend na lotnisku westchnęłam, dzwoniąc do Jake'a. Nie odezwał się od naszej kłótni i się cholernie martwię. Nie wiem czy się obraził lub czy coś mu się stało.
Ja:
Odezwij się, proszęJa:
Po prostu napisz że nic ci nie jestJakey 🥵:
Nic mi nie jestJakey 🥵:
Miłego wyjazduOd razu zadzwoniłam, ale nie odebrał. Kurwa no... Poszłam do bramek, kiedy Luis też.
- Wszystko okej?
- Tak.
Nie będę mu się żalić, żeby miał satysfakcję że nie układa nam się z Jake'iem. Zachowam to dla siebie.
W samolocie usiadłam i od razu wyjęłam telefon, myśląc co do niego napisać. Nie mam pojęcia. Napisałam "dzięki", ale to usunęłam no bo ja pierdole. Znowu zaczęłam pisać jakieś gówno, a po chwili Hope się zaśmiała i położyła głowę na moim ramieniu.
- Napisz mu po prostu że odezwiesz się jak wylądujemy.
- Powinnam przeprosić?
- A jak uważasz? Moim zdaniem miałaś prawo się wkurzać o tą malinkę. Nawet jeśli mu ufasz, a on sam nie wiedział skąd jest ta malinka. Nie przejmuj się...
- Nie potrafię. Ciągle się martwię że coś mu się stanie.
- Tryb samolotowy, zaraz startujemy.
Pokiwałam głową i zmarszczyłam brwi, gapiąc się na rozmowę.
Ja:
Odezwę się jak wylądujemy 🤕Hope znowu się zaśmiała, ciągle gapiąc mi się w telefon.
- Dlaczego taka emotka?
- Bo nie lubię latać samolotami.
- Poważnie? Ja uwielbiam, szczególnie uczucie zatkanych uszu.
- Twój ojciec tak samo.
Uśmiechnęła się, a ja wyjęłam cukierki jak samolot powoli ruszył po pasie.
Na miejscu w tym domku, spojrzałam na rodziców Luisa i uniosłam brwi, kręcąc głową. Ja pierdole po co mi to.
- Hope, kochanie!
Matka Luisa ją przytuliła, a po tym też jego ojciec. Niech mi tylko spróbuje coś powiedzieć o jej wyglądzie, to ją zastrzelę.
Ja:
Jesteśmy już na miejscuJakey 🥵:
Fajnie wiedziećJa:
Chcę żebyś był na bieżącoJa:
I się nie stresowałJa:
Łatwiej by było jakbyś odebrałNic nie odpisał, więc schowałam telefon i weszłam do środka, a tu usiadłam do stołu. Już wszystko jest przygotowane.
Hope usiadła obok mnie i się uśmiechnęła.- I co z Jake'iem?
- Odpisuje na wybrane wiadomości i nie odbiera.
- Na pewno się ułoży... Nie zostawi nas, jestem tego pewna. Za bardzo nas kocha. I też to dziecko które w sobie nosisz.
Uśmiechnęłam się, przejeżdżając ręką po brzuchu, kiedy poczułam że kopnął.
Ja:
Twój synek kopiePoszłam do łazienki i zrobiłam zdjęcie w lustrze z podniesioną bluzką tak, żeby było widać tylko brzuch, a po tym mu wysłałam. Ciekawe czy coś odpisze. Wróciłam do stołu, a tu westchnęłam, ciągle czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Nie odpisuje.