Wieczorem jak już każdy poszedł, zeszłam na dół, a tu usłyszałam rozmowę Joe i Jake'a. Muszę posłuchać.
- Nic mnie z nią nie łączy.
- Stary kurwa... Ewidentnie coś jest na rzeczy. Jeśli Ci się podoba to powiedz, ale nie próbuj iść z nią do łóżka.
Czyli mówią o Hope.
- Nie będę Ci mówił o tym z kim chodzę do łóżka.
- Nie z Hope. Nie rób tego, do cholery. Po prostu kurwa... Nie. Jesteś od niej starszy o...
- Nie wpierdalaj się. Serio jesteś jak rodzina, ale nie wpierdalaj się w to. To jest mój wybór i Hope co będzie między nami.
- Zranisz ją. Kurwa mać, znajdź sobie inną do pieprzenia. Znam cię, wykorzystujesz dziewczyny i je zostawiasz. Robisz im nadzieję, traktujesz jak jebane księżniczki i nagle zostawiasz. Jeśli zrobisz to samo z Hope...
- Nie zastraszysz mnie.
- Nie próbuję. Kurwa, doskonale wiesz że nie będę Ci groził. Po prostu nie zrób jej tego. I tak już dużo wycierpiała. Nie obchodzi mnie co i z kim robisz, ale kurwa... Od Hope trzymaj się z daleka, jeśli chcesz sobie tylko poruchać.
- Za późno.
O kuuuurwaaa. Od razu się zerwałam i do nich podeszłam, a Jake pokręcił głową.
- Dlaczego, kurwa? Dlaczego musiałeś wykorzystać akurat ją?
- To była chwila, do cholery. Nie powiem Ci dlaczego, bo nie wiem.
- Ja pierdole.
- Jake odpuść... To ich sprawa. Chodź, położymy się.
- Doskonale, kurwa, wiesz, że tyle facetów ją wykorzystało, a ty zrobiłeś właśnie to samo! Jakim kurwa trzeba być...
- Jake, proszę cię... Nie rób awantury.
- Wypierdalaj stąd.
To było do mnie czy Joe? Patrzy na niego, więc chyba nie do mnie.
- Jake. Hope się nim zajmuje, ma ranę do opatrzenia.
- Nie obchodzi mnie to. Wypierdalaj. Coś mi kiedyś obiecałeś.
Nie mam pojęcia o czym mówi, szczerze mówiąc. Nie wiem co mu obiecał.
- Hope była wtedy mała.
- Co z tego kurwa?! Przewijałeś jej pieluchy! Myłeś ją, do cholery!
- Kurwa mać, Jake. Przepraszam, jeśli tak ci na tym zależy. Nie będę się o to kłócił. Zrobiłem to i nie żałuję. Hope jest świetną dziewczyną.
- Co tu się dzieje?
Hope tu weszła zaspana i usiadła na kanapie, przykrywając się kocykiem.
- Nic... Wracaj do pokoju.
- Jestem ciekawa o co się kłócicie. Obudziliście mnie.
Przytuliła się do Jake'a i po chwili znowu zasnęła, przez co się zaśmiałam i pokręciłam głową. Jake westchnął i wziął ją na ręce, idąc od razu na górę. Uśmiechnęłam się do Joe i poszłam za Jake'iem, a na górze jak chciał zejść, pokręciłam głową.
- Jake.
- Nie odpuszczę mu.
- Jakey...
Owinęłam ręce wokół jego szyi, a on westchnął, kręcąc głową.
- Sophie, kurwa... Tu chodzi o Hope. Naprawdę chcesz, żeby...
- Już mu powiedziałeś, nie pozwolę żebyś mu cokolwiek zrobił. Pamiętaj kim dla ciebie jest. To naprawdę jest ich sprawa co robią.