W domu Luis na mnie spojrzał, oglądając coś na telewizorze.
- Okradłaś jubilera.
- Co?
- Gdzie byłaś?
- U znajomych.
- Sophie, kurwa, byłaś u Jake'a, a bardziej u jubilera. Zniknęły rzeczy o wartości trzech milionów, byłaś tam.
Dobra z Luisem nie potrafię rozmawiać tak twardo jak z Jake'iem.
- Dlaczego oskarżasz mnie jak...
- Gdzie byłaś?
- Już powiedziałam że u znajomych.
- Jakich? Nie chcę być przykry, ale ostatnio nie masz znajomych. Jedynie Jake.
- Nie dopuściłby mnie do tego.
Chciałam pójść, ale złapał mnie za rękę i westchnął, od razu do do siebie przytulając. O kurwa...
- Możesz być szczera, proszę? Nie będę zły, po prostu się martwię... Jesteś matką Hope.
Spojrzałam na niego i pokiwałam głową. Szkoda że tylko matką Hope.
- Chcę się położyć.
- Okej, wiem o co ci teraz chodzi. Nie jesteś tylko jej matką, dla mnie też jesteś najważniejszą osobą. Ty i Hope... Nie chcę żeby coś Ci się stało.
- Nic mi nie jest.
Chuj, powiem mu. Co może zrobić? Nie zabierze przecież Hope.
- Byłaś tam?
- W samochodzie. Prowadziłam, nic więcej.
Pokiwał głową i znowu mnie przytulił, przez co się lekko uśmiechnęłam. Przyjemne...
- Wiem że cię nie przekonam, ale ogranicz to do tego stopnia, żeby Ci nic nie groziło. Chociaż to, skoro z tego nie zrezygnujesz.
Lekko się ode mnie odsunął, biorąc w dłonie moją twarz i powoli zaczął jeździć kciukami po moich policzkach. Ja pierdoolee nie potrafię się opanować. Kobieto daj spokój, to twój były z którym masz dziecko. Ale ta chwila... Co ze straszną Sophie którą byłam pół godziny temu? Błagam wróć w tej chwili.
Dlaczego nie jestem taka pewna siebie przy Luisie? Co za człowiek. Czuję że się pocałujemy, jeśli on będzie chciał i próbował.- Nie rozumiem po co to robisz, naprawdę...
- Adrenalina, chcę zapewnić Hope dobre życie i... Tyle. Po prostu mi się to podoba.
- Ile za to dostaniesz?
- Ile ukradli?
Zmarszczyłam brwi, a on się lekko uśmiechnął.
- Trzy miliony.
- Czterysta osiemdziesiąt tysięcy.
- Z trzech milionów kurwa?
- Szesnaście procent. Oni mają dwadzieścia jeden procent, bo to oni kradli. Ja siedziałam w samochodzie. Ostatnio to ja dostałam najwięcej.
- Ostatnio?
Uniósł brwi, przez co rozchyliłam usta i się lekko uśmiechnęłam. No tak, nie mówiłam mu.
- No... Wtedy co byłam ubrana elegancko. Udawałam agenta nieruchomości.
Pokiwał głową i westchnął, opierając głowę o moje ramię.
- No tak... Mów mi o takich rzeczach, dobra? Bądźmy ze sobą szczerzy.