Anioł Stróż [Destiel AU]

By kingerspisze

98.7K 10.6K 4.2K

Dean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat S... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
Ciekawostki w dzień wolny
50
51
Ciekawostek ciąg dalszy
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
Ciekawostek ciąg dalszy + drobne ogłoszenie
74
75
76
77
79
80
Info o rozdziale 81
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
Ciekawostki (po raz ostatni w tej części)
100
101
102
103
104
105 (ostatni)
Druga część
Ogłoszenie

78

576 76 50
By kingerspisze

Jeden telefon, przez który Dean pożałował, że postanowili z Casem iść tego dnia do pracy pieszo...

Jedna informacja, która sprawiła, że był gotów rzucić wszystko i jechać do Lawrence.

Jess zadzwoniła około dziesiątej, kiedy Dean akurat nie mógł odebrać, jednak kilka minut później w towarzystwie praktycznie wszystkich obecnych w warsztacie (jedynie Bobby był gdzieś dalej) odsłuchał nagranie i poczuł jak z każdym kolejnym słowem robi się coraz bardziej blady.

Hej. Wiem, że jesteś w pracy i pewnie masz mało czasu. Nawet nie wiem czy chcesz o tym wiedzieć, ale Sam miał wypadek. Z tego co wiem jest w Lawrence Memorial Hospital.

- Dean... - powiedziała łagodnie Charlie, ale ten pokręcił tylko głową.

Rozmowa tu teraz nie pomoże. Skoro John Winchester miał gdzieś to, że Sam spędzi noc w areszcie, prawdopodobnie będzie miał również gdzieś, że miał wypadek. Musiał do niego jechać.

Ale jak?

Impala została w garażu. Motor też. Ale przecież był w warsztacie... Tu aż roiło się od samochodów. Wskazał na auto, które naprawił może pół godziny temu.

- Szefie, na kiedy to auto? - spytał i Garth był pewien, że Dean chce po prostu zająć myśli pracą i przez rozkojarzenie zapomniał, że już je naprawił. Nic bardziej mylnego...

- Na jutro - odparł. - Ale już...

- Super, pożyczam - stwierdził i zanim Fitzgerald zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, wyjechał autem z warsztatu prawie potrącając przy tym Charlie. - Wybacz!

I tyle go widzieli. Nawet Cas nie zdążył zareagować. Brunet stał jak otępiały obok Charlie patrząc jak Dean odjeżdża.

- Singer! - wydarł się Garth.

Lubił tego chłopaka. Cenił go jako pracownika. Ale czasem był strasznym bezmózgim idiotą.

Bobby szybko pojawił się obok kompletnie zdezorientowany, nie rozumiejąc co właśnie się wydarzyło.

- Co się stało?

- Twój syn właśnie ukradł samochód...


Dean dojechał do szpitala dwie i pół godziny później. Po drodze chyba czterokrotnie błysnął fotoradar, ale nie dbał o to - dołoży klientowi pieniądze do auta. Teraz liczył się Sam.

Niczym opętany wpadł do budynku i podbiegł do recepcji.

- Sam Winchester - rzucił. - Przywieziono go jakieś trzy godziny temu.

Pielęgniarka spojrzała na niego na wpół obecnym wzrokiem.

Super... teraz jeszcze będzie musiał się z nią użerać.

- Pan jest kim?

- Bratem.

- Patrzcie, to Dean Singer! - krzyknął ktoś.

Super. Nie ma to jak lokalne paparazzi. Ignorował ludzi, którzy go okrążyli. Nie dbał o to, że jego reputacja na tym ucierpi. Walić reputację, musiał wiedzieć czy Sammy jest cały.

- W tamtą stronę - wskazała. - Mieliśmy zamieszanie, więc musi pan pytać doktora prowadzącego. Dr Wright.

- Dziękuję - rzucił i nie miał zamiaru użerać się z nią dłużej i pytać o szczegóły. Mógł przecież porozmawiać o tym z lekarzem Sama. No tak, teraz kwestia przejścia. - Czy mogą mnie państwo przepuścić? - spytał starając się brzmieć kulturalnie, ale tak naprawdę miał ochotę wymordować każdego z kolei. Ktoś zapytał o autograf. No kurde poważnie?! - Później - obiecał. - Mogę przejść? - spytał z większym naciskiem i zgromadzeni "fani" zrobili mu przejście. - Dziękuję - rzucił do nich i pobiegł w kierunku wskazanym przez pielęgniarkę.

- Nie biega się po szpitalu! - krzyknął ktoś, ale Dean to zignorował.

Biegnąc korytarzem zerkał na plakietki lekarzy i gwałtownie się zatrzymał widząc Wright.

- Przepraszam - zatrzymał łysego mężczyznę w średnim wieku. - Pan chyba zajmuje się moim bratem, muszę wiedzieć co z nim.

- Nazwisko brata?

- Winchester.

Lekarz sięgnął po dokumentację, którą miał w rękach i zaczął ją przeglądać.

- Żyje, miał szczęście - odparł, co trochę uspokoiło Deana, ale tylko trochę. - Ma wstrząśnienie mózgu i złamaną nogę. Ale myślałem, że ma jednego brata.

Dean zmarszczył brwi.

- Bo ma jednego - odparł niepewnie. - Mnie. Mogę się z nim zobaczyć?

Lekarz pokręcił głową.

- Jeśli pan jest jego bratem to kim jest chłopak, który jest z nim w sali?

Ktoś był z Samem i to nie był John. Kto więc mógł tu z nim być? Do głowy przychodził mu tylko Josh, ale przecież to nie miałoby sensu. Jakiś kolega ze szkoły? Sam był raczej wycofanym prymusem niż kompanem towarzystwa.

- Niech mnie pan zaprowadzi, bo sam jestem ciekawy.

- Ma pan jakiś dowód tożsamości?

Dean westchnął. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jest w służbowym kombinezonie, którego górną część obwinął sobie wokół pasa i czarnej koszulce. Nie miał przy sobie nic oprócz telefonu.

Ale telefon miał internet.

- Artykuły w internecie panu wystarczą? - spytał z nadzieją. - Przyjechałem prosto z pracy, nie pomyślałem, żeby cokolwiek ze sobą zabrać.

- Artykuły? - spytał doktor Wright, nie bardzo wiedząc co powinien zrobić w tej sytuacji. - Nie wygląda pan na kogoś bogatego, a zazwyczaj o takich osobach piszą artykuły.

- Jestem mechanikiem i piosenkarzem - powiedział stanowczo. - Nagrywam album. Jutro będę w programie śniadaniowym...

Lekarz westchnął.

- Zaprowadzę pana, ale jeśli pacjent pana nie rozpozna, wezwę ochronę.

- Dziękuję - powiedział ze słyszalną wdzięcznością, chociaż bał się, że Sam będzie udawał, że go nie zna.

Mężczyzna zaprowadził Deana do sali na końcu skrzydła szpitalnego, gdzie Dean ujrzał dwie znajome postaci.

Pierwszą był Sam - leżał słabo kontaktując, ale próbował się uśmiechać.

Drugą postać rozpoznał od razu po włosach i czarnym trenczu. Siedział na krześle obok łóżka i chyba próbował pocieszać Sama.

- Gabriel?

Obaj spojrzeli na zdezorientowanego Deana, który nie rozumiał co właśnie miało miejsce. Wrócił wspomnieniami do dnia, gdy leżał w szpitalu po próbie samobójczej, a obok siedział Cas. Ta scena wyglądała bardzo podobnie do tamtej.

- Dean, co ty tu robisz? - spytał Sam.

- Zadam lepsze pytanie - stwierdził Gabriel. - Czemu mój brat cię tu puścił?

- Cas czy Sachiel?

- Panowie się znają? - spytał lekarz.

- Tak, to brat tego delikwenta - przyznał Gabriel wskazując na Sama. - Przepraszam, że podałem się za niego, nie chciałem, żeby był sam.

- Może wytłumaczy pan to ochronie...

- Niech pan mu odpuści - poprosił Dean. - To przyjaciel. Bliski przyjaciel.

- Jestem jego szwagrem - odparł Gabriel.

- Jeszcze nie jesteś - powiedział stanowczo Dean.

- Za trzy miesiące będę!

Dean spojrzał na niego zdezorientowany. Za jakie trzy miesiące?! Przecież nawet nie byli z Casem zaręczeni, czemu Gabriel jakby nigdy nic rzucił terminem ślubu?

- Teraz cię kojarzę - odparł lekarz. - Moja córka cię lubi.

- Świetnie - stwierdził Dean. - Więc dam panu przedpremierowo mój album, podpisany przeze mnie i Casa, jeśli pan pozwoli mu zostać. Córka będzie zachwycona.

Lekarz spojrzał na niego uważnie.

- Ale jeśli narobicie problemów, nie przekupisz mnie - powiedział stanowczo, a Dean uśmiechnął się tym swoim uroczym uśmiechem.

- Nie będzie takiej potrzeby - zapewnił go. - Mógłby nas pan teraz zostawić samych?

- Jasne - odparł i wyszedł.

Dean podszedł do Sama.

- Jak się czujesz?

- Chyba dobrze jak na bezdomnego ze złamaną nogą - przyznał.

- Chwila. Jak to bezdomnego?

- Ojciec przyszedł tu wcześniej. Okazało się, że moje ubezpieczenie jest od trzech tygodni nieważne i trzeba zapłacić na ten moment dwa i pół tysiąca dolarów. Powiedziałem mu, że tysiąc ciągle mam na koncie, więc musimy zdobyć trochę mniej i wkurzył się, że nic mu nie powiedziałem, więc mnie wyrzucił.

Dean westchnął. Wiedział, że tak to się skończy.

- Mogłem przelać mniej...

- Czyli miałem rację, że to byłeś ty - Sam spojrzał na niego uważnie.

Dean skinął głową.

- Możesz mnie nienawidzić, wydziedziczyć, wykląć... nieważne, nie dbam o to. Jesteś moim bratem i nie pozwolę ci umrzeć z głodu.

Sam odwrócił wzrok.

- Byłem idiotą...

- Chciałbym zaprzeczyć, ale...

Sam znowu spojrzał na brata.

- Wybaczysz mi?

Dean zagryzł wargę.

Czy da radę mu wybaczyć? Wątpił. Ale na pewno go tak nie zostawi.

- Na to musisz zapracować, Sammy - odparł. - Ale naprawdę będziesz musiał się postarać. Jeszcze wczoraj chciałeś porwać mojego chłopaka. Ufam w to, że się ocknąłeś, ale to potrwa.

Sam skinął głową.

- Rozumiem - opadł głową na poduszkę i zaczął patrzeć w sufit. - Wszystko straciłem, prawda? - spytał. - Rodzinę, twoje zaufanie, przyjaźń Casa, Jessicę...

- Pierwsze trzy rzeczy możesz naprawić, ale wątpię żeby Jess chciała cię jeszcze znać.

Westchnął.

- Skrzywdziłem ją. To co zrobiłem wczoraj...

Dean nic nie powiedział. Nie było go tam, nie znał szczegółów. Wiedział jedynie, że Sam został aresztowany.

- Josh wspominał, że masz mocny prawy sierpowy.

- To twój kumpel - zauważył. - Zrobiliście to celowo? Odebraliście mi ją?

Dean miał ochotę parsknąć, ale się powstrzymał.

- Sam ją sobie odebrałeś, Sammy - odparł. - Poznałem ich ze sobą, nie zaprzeczę temu, ale to nie było po to, aby tobie dokuczyć.

- Powinienem odpuścić? - spytał.

Dean przytaknął.

- Wciąż ją kocham - jęknął Sam.

- Więc tym bardziej odpuść - poradził Dean. - Jeśli jakimś cudem wybaczy ci to wszystko, bądź przy niej jako przyjaciel, ale nie próbuj zepsuć tego co jest między nimi, bo jeśli ją kochasz, chcesz, aby była szczęśliwa, a z Joshem taka jest i gwarantuję ci, że będzie. To dobry chłopak.

- Więc mam pozwalać na to by sypiała z kimś innym, kiedy ją kocham?

Naprawdę chodziło mu tylko o to? Aby nie spała z Joshem? Dean miał ochotę się załamać.

- Sam, po prostu uszanuj, że jest szczęśliwa - poprosił Dean i zwrócił się do Gabriela. - Możemy pogadać?

- Jaaasne - odparł archanioł niepewnie i ruszył za chłopakiem przed salę.

Dean spojrzał na niego poważnie.

- Objawiłeś mu się?!

- Wytyczne się zmieniły, miał dziś zginąć.

- Więc postanowiłeś go uratować?

- Dla ciebie, kretynie. Wszedł pod to auto przez złamane serce. Obwiniałbyś się. Nie ma za co.

Deana zatkało. Jeśli faktycznie takie były okoliczności, musiał przyznać mu rację. Nigdy by sobie tego nie wybaczył, nawet mimo szczęścia Josha i Jess.

- Ale to nie jest powtórka historii mojej i Casa? - upewnił się.

Gabriel parsknął.

- Nie gustuję w ludziach, a twój brat nie jest gejem, ani bi. Jest hetero. Mogę więc co najwyżej podarować mu miłość platoniczną.

Dean zmarszczył brwi. Nie chciał wnikać...

- Dobra, przypilnuj go, a ja zapłacę za leczenie.

- Nie masz dokumentów - zauważył Gabriel. - Ani karty.

- Ale mam telefon - odparł. - Telefonem też można płacić.

- I co dalej?

- Zabieram go do domu - powiedział, jakby to było oczywiste i ruszył w stronę recepcji.

Continue Reading

You'll Also Like

123K 9.2K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
3.5K 162 19
Jeżeli chcesz się dowiedzieć, co czyni człowieka mordercą, zastanów się, co mogłoby ciebie skłonić do zabicia drugiej osoby. Gniew, cierpienie, zła...
4.6K 271 15
Hejka, to moja pierwsza książka. Więc przepraszam za błędy. I od razu mówię proszę nie zrażajcie się do tej książki po pierwszych rozdziałach potem j...
205K 6.3K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...