Anioł Stróż [Destiel AU]

By kingerspisze

99.1K 10.7K 4.2K

Dean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat S... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
Ciekawostki w dzień wolny
50
51
Ciekawostek ciąg dalszy
52
53
54
55
56
57
58
59
60
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
Ciekawostek ciąg dalszy + drobne ogłoszenie
74
75
76
77
78
79
80
Info o rozdziale 81
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
Ciekawostki (po raz ostatni w tej części)
100
101
102
103
104
105 (ostatni)
Druga część
Ogłoszenie

61

761 84 30
By kingerspisze

Do Sylwestra Dean miał już ponad dwa tysiące obserwujących mimo praktycznie znikomej aktywności na profilu. Głównie odpisywał na pytania innych użytkowników portalu.

Ktoś: Czy to prawda, że złamałeś rękę? Jak to się stało? Dean: Tak. Głupi wypadek podczas imprezy. Szkoda gadać

Trochę przekłamane, ale przynajmniej nie wyszedł na samotnego alkoholika. Nikt przecież nie spyta ile osób było na imprezie, prawda? Równie dobrze mógł twierdzić, że to była jednoosobowa impreza.

Ktoś: Umiesz grać na gitarze? Dean: Przyjaciółka mnie uczy

Ktoś: Pójdziesz ze mną na bal maturalny? Dean: Raczej nie, ale miło, że pytasz

Co to w ogóle było za pytanie?! Nawet nie znał dziewczyny, która pisała tę wiadomość.

Ktoś: Mówił Ci już ktoś, że jesteś przystojny? 😊 Dean: Zdarza mi się to słyszeć. Dziękuję

Ktoś: Jak spędzasz Sylwestra?  Dean: Z miłością życia w Kalifornii Ktoś: Jakieś szczegóły? Dean: Wolałbym nie ;)

Na poważnie - na co komu ta informacja? Spotkać się chcieli?

Ktoś: Jesteś singlem? Dean: Od kilku miesięcy już nie Ktoś: Zdradzisz imię? Dean: Na razie raczej nie 

Ktoś: Masz chłopaka czy dziewczynę? Dean: Zgadujcie 

Ktoś: Czy to prawda, że jesteś gejem? Dean: Nie. Nigdy tak siebie nie określiłem

Czy ci ludzie byli nienormalni?! Co im do tego z kim się umawia? Nie, żeby wstydził się Casa, ale to chyba jego sprawa kiedy publicznie przedstawi go jako swojego chłopaka. Po co chcieli to wyciągać? Na pozostałe podobnej treści pytania już nie odpowiadał.

Ktoś: Wyślesz zdjęcie w gipsie?

Wysłał i dosłownie chwilę później otrzymał telefon od Justina.

- Dean, co się dzieje na Twitterze?

Zawahał się na moment.

- Niiiic. Chyba - zerknął na Casa. - Skarbie, przycisz radio.

- Gdzie jesteś?

Dean spojrzał na drogę w poszukiwaniu tabliczki, bilbordu czy czegokolwiek innego co mogłoby wskazywać na nazwę miejscowość. 

- Właśnie mijamy Victorville - odpowiedział po chwili.

- Chwila, jesteś w aucie?

- Trzeci dzień z rzędu - przyznał. - Okazuje się, że Casowi robi się niedobrze jak prowadzi dłużej niż osiem godzin.

- Z kim rozmawiasz? - spytał Cas gdy tylko usłyszał, że rozmowa nawiązuje do niego.

- Z Justinem - odparł Dean.

- Dlaczego mówisz mu takie rzeczy?!

- Czekaj, czy wy jedziecie do Los Angeles?

- Podobno piękne miasto. Może kiedyś się tu wprowadzę... Czy to jakieś wielkie wykroczenie?

- Nie - odparł Justin.

- Ale...?

- Nieważne - westchnął Merton. - Chciałem tylko powiedzieć, żebyś był ostrożniejszy z tym co piszesz na Twitterze. Wiem, że jesteś miłym chłopakiem, ale prowokujesz ludzi do dyskusji. Sprawdź trendy.

Dean zmarszczył brwi.

- Mam sprawdzić... co?

Przez telefon było słychać zrezygnowane westchnięcie Justina.

- Wejdź na Twittera, kliknij na lupkę do wyszukiwania i zobacz co jest na czwartym miejscu w kraju.

- Dobra, chwila - odparł Dean i znowu wszedł na Twitttera, zignorował nowe powiadomienia i zrobił to o co poprosił Justin. - Okej, chyba mam.

- Przeczytaj co jest na czwartym miejscu - powtórzył Justin.

Dean zmarszczył brwi. Na czwartym miejscu widniał hashtag #CzyDeanWinchesterJestBi.

- To jakiś kiepski żart?! - krzyknął.

- O co chodzi? - spytał Cas z trudem powstrzymując się, by nie wykonać gwałtownego hamowania.

- Rozumiesz o co mi chodzi? - spytał Justin. - Moja rada: nie odpowiadaj na pytania prywatne. Sprawdza się. Cenzuruj to co piszesz. Jeśli dasz im poszlakę, zaczną węszyć, aby znaleźć sensację. Nie mówię, że wszyscy ludzie tacy są, ale większość tak, a wydaje mi się, że za dużo przeszedłeś, żeby doświadczyć jakiś nieprzyjemności ze względu na media społecznościowe. 

Dean wiedział, że Justin ma rację. Musiał być ostrożniejszy z tym co pisze w internecie.

- Zapamiętam. Dziękuję, Justin.

- Nie ma za co, młody. Sam parę razy się na tym przejechałem, więc gdybyś miał jakiekolwiek pytania dotyczące mediów społecznościowych, możesz mnie śmiało pytać. Pomogę.

- Będę pytać w razie wątpliwości - zapewnił Dean. - Jeszcze raz dzięki.

- Kiedy zdejmujesz gips?

- Lekarz powiedział, że za dwa tygodnie. 

- To w trakcie obozu - zauważył Justin.

- Wiem. Podjadę do jakiegoś szpitala w okolicy, albo sam zdejmę. Coś wymyślę.

- Dobrze. Uważaj na rękę. Pozdrów Casa...

- Justin cię pozdrawia - przekazał mu od razu.

- Też go pozdrów - powiedział Cas.

- Cas też cię pozdrawia - przekazał Dean. 

- Szczęśliwego Nowego Roku, Dean. Bawcie się dobrze. Do zobaczenia za półtorej tygodnia.

- Wzajemnie, trzymaj się - odparł chłopak i rozłączył się, odkładając telefon w bezpieczne miejsce. Postanowił sobie, że jedyne co dziś wrzuci na Twittera to życzenia noworoczne.

- O co chodziło z tym żartem? - spytał Cas.

- Ludzie zastanawiają się jakiej jestem orientacji. Jakby to była ich sprawa.

Cas zmarszczył brwi.

- Pisałeś coś o tym?

- Tylko tyle, że napisałem, że kogoś mam, zaprzeczyłem, że jestem gejem i nie chciałem podać imienia, ani nawet płci osoby, z którą jestem, a oni stworzyli hashtag Czy Dean Winchester Jest Bi. Rozumiesz to? Ja już nawet nie mam na nazwisko Winchester! Dzisiaj dostałem wiadomość, że mam dokumenty do odbioru. 

Cas pokręcił głową.

- Czemu przejmujesz się tym co piszą o tobie obcy ludzie, Dean? - spytał nierozumiejącym tonem. - Nawet ich nie spotkasz. Pracy przez to nie stracisz. Talentu też nie. Mnie tym bardziej nie.

Może Cas miał rację? To tylko ludzie. W dodatku piszący pod nickami. Jaka jest szansa, że kogokolwiek z nich spotka?

- U nas śnieg, a tutaj jest dwadzieścia stopni - zauważył Dean zdejmując kurtkę, bo zaczęło mu się robić za gorąco. - Mógłbym tak żyć - westchnął. - I myślę, że masz rację, Cas. Nie będę się tym przejmował. 

Zaczął grzebać w telefonie, a Cas przyglądał mu się uważnie.

- Co robisz?

- Szukam czegoś - odparł Dean. - Jestem pewien, że jak byłem bachorem, była piosenka o Los Angeles, marzeniach, miłości i takie tam... próbuję to znaleźć - zerknął na Casa wyłapując jego spojrzenie. - Skarbie, patrz na drogę, na mnie się jeszcze napatrzysz - powiedział z czarującym uśmiechem.

Cas westchnął i skupił się na drodze. 

- Dlatego wolę jak ty prowadzisz - wyznał. - Wtedy mogę się na ciebie patrzeć ile chcę.

- Myślałem, że wolisz mnie oglądać nago.

W odpowiedzi Cas rzucił w niego pustą butelką po wodzie.

- Au! - Dean zerknął na butelkę, którą dopiero co dostał w klatkę piersiową. - Przemoc w związku, Cassie?!

Brunet pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko.

- Żebym nie użył przemocy w łóżku - powiedział udawaną groźbą.

- Masz na myśli BDSM? - spytał Dean udając zaintrygowanego. - W sumie śpiewaliśmy piosenkę z Greya, możemy się pobawić w Greya, nie uważasz?

- Charlie byłaby zachwycona gdyby się o tym dowiedziała.

- Czego się nie robi dla fanki numer jeden...

Tym razem Dean oberwał w policzek papierkiem po hamburgerze, na którym były resztki ketchupu.

- Pobrudziłeś mnie! - powiedział udając oburzonego.

- Mogę ci to zlizać - zaproponował.

- Dziękuję, nie trzeba - stwierdził Dean i szybko rozejrzał się po papierkach próbując znaleźć coś, czym się zrewanżuje.

Kubek z resztkami kawy? Idealnie! Zdjął pokrywkę i rzucił w Casa.

- Dean! 

Blondyn spojrzał na bruneta, który miał dużą plamę na koszulce i zaczął się zwijać ze śmiechu.

- Jesteś dzieckiem - stwierdził Cas.

- Ty zacząłeś - bronił się Dean, próbując tłumić śmiech i powstrzymując łzy spowodowane śmiechem.

- Poszukaj lepiej gdzie dokładnie mam jechać, bo miasto jest duże.

- Już to sprawdziłem. Nie chcę się pchać na dużą imprezę ze złamaną ręką, więc myślałem, żeby pojechać kawałek za L.A. do Marina del Rey, zaparkować gdzieś autem, żeby mieć dobry widok na taflę wody i zwyczajnie podziwiać pokaz fajerwerk z dachu samochodu. Tylko musimy gdzieś po drodze kupić szampana.

- Brzmi jak plan - przyznał Cas. - Ale mamy dopiero południe, a w L.A. będziemy za jakieś półtorej godziny. Co robimy?

- Możemy pozwiedzać miasto - zaproponował Dean. - Nie żartowałem, kiedy rozmawiałem z Justinem. Moglibyśmy tu kiedyś zamieszkać. Zacząć na nowo. Co jakiś czas odwiedzalibyśmy Bobby'ego i Charlie. Myślę, że to dobre rozwiązanie.

- Mówiłeś, że Bobby chce przepisać na ciebie warsztat - zauważył. 

- Bo chce, ale mogę go komuś wynajmować. Nie będę śpiewał wiecznie, Cas. Jeśli będę miał karierę, nie potrwa ona dłużej niż kilka lat. Muszę mieć alternatywne źródło dochodu. 

- Rozumiem - westchnął Cas i podziękował w myślach za światła. W ekspresowym tempie zrzucił zalaną koszulkę i sięgnął po torbę.

- Striptiz, Cassie? - spytał zaskoczony Dean. - Chcesz żebym się podniecił w aucie?

Cas przewrócił oczami, wyjął z torby pierwszą lepszą koszulkę i narzucił na siebie. 

- To byłaby kara za zalanie mi koszulki.

Dean odchylił głowę do tyłu w geście rezygnacji, a Cas ruszył dalej, bo akurat światło zmieniło się na zielone.

- Mogłeś jej nie zakładać. Lubię patrzeć na ciebie rozebranego.

- Ale inni użytkownicy drogi niekoniecznie, Dean - zauważył.

- Pieprzyć ich - wymamrotał i wrócił do grzebania w telefonie. - O, chyba znalazłem tekst!

- Zaśpiewaj - poprosił Cas wyłączając szumiące radio. - Radio przerywa.

- Czekaj - Dean zawahał się na moment. - Chwila, to śpiewał ten braterski boysband?!

- Nie mam pojęcia o czym mówisz, Dean.

Chłopak westchnął.

- Czekaj, puszczę to - powiedział i z jego telefonu zaczęły się wydobywać dźwięki muzyki. 

L.A., L.A. baby (she's a)*
L.A., L.A. baby (you're my)
L.A., L.A. baby (she's a)
L.A., L.A. baby  

- Chyba puszczę po tym AC/DC, albo cokolwiek na obronę mojego gustu muzycznego... - jęknął Dean, ale nawet to nie powstrzymało go przed zaśpiewaniem czegoś co chyba było refrenem.

The two of us tonight
We can make it last forever
We're in the neon lights
It's just you and me together
Hollywood
It's the time
The stars are shining
For you and me tonight
In this city where
Dreams are made of
Dreams are made of 
 

- Nie no, dobra, wyłączam to - stwierdził.

- A mi się nawet podobało - przyznał Cas. - To nasz pierwszy Sylwester i spędzimy go razem. Chciałbym, żeby tak było co roku. W tym mieście spełniają się marzenia? Może to, że parę dni temu zażartowaliśmy, że dziś tu przyjedziemy miało sprawić, że dziś się przekonamy, że to nasze miejsce.

Dean przyjrzał mu się uważnie.

- Naprawdę myślisz, że tak będzie?

- Jest na to szansa. Po prostu twierdzę, że ta piosenka ma pewien przekaz.

- Każda jakiś ma - stwierdził Dean przeszukując swoją listę piosenek. - Ale posłuchaj tego - powiedział puszczając kolejny utwór i od razu zaczynając śpiewać z wokalistą.

Take me down**
To the Paradise City
Where the grass is green
And the girls are pretty
Take me home (Oh, won't you please take me home)  

Cas rzucił w niego poprzednią koszulką.

- Ja ci tam ładne dziewczyny - powiedział śmiejąc się cicho.

- Tryb zazdrośnika ci się włączył? - zaczął się śmiać, rzucając koszulkę Casa na tylne siedzenia.

- Dziwisz się? - spytał Cas bardziej żartując nic mówiąc poważnie. - Jesteś przystojny, masz dużo fanek...

- Ale mam ciebie - odparł Dean.

- Wiem - odpowiedział brunet szeroko się uśmiechając, prawą ręką sięgając w stronę Deana i ostrożnie ujął lewą dłoń, która wisiała chłopakowi na temblaku. 

Dean uśmiechnął się szeroko i patrzył na Casa z szerokim uśmiechem.

- Kocham cię, Cassie.

- Ja ciebie też, Dean - odpowiedział Cas z szerokim uśmiechem.

- Nie chcę ukrywać cię przed światem - westchnął. 

- Tak na razie jest lepiej, Dean. Nie wszyscy to zaakceptują.

- Wiem - odparł chłopak. - Ale to ciężkie.

- Justin wie co robi. To może się odbić na twojej karierze.

- Sporo współczesnych muzyków to geje. Nie rozumiem, czemu to miałoby mi przeszkodzić.

Cas zerknął na niego.

- Nie wytrzymasz sześciu tygodni?

Dean westchnął. Za sześć tygodni miał inne plany niż oznajmienie światu, że ma chłopaka. Za sześć tygodni chciał nałożyć pierścionek zaręczynowy na palec Casa. Najlepiej na oczach milionów widzów telewizji.

Resztę drogi do Los Angeles spędzili słuchając muzyki. Gdy mijali tabliczkę oznaczającą L.A., Dean zignorował to, że wywoła burzę i napisał kolejnego tweeta.

Właśnie dojechałem z moim aniołem do Miasta Aniołów. Zapowiada się najlepszy Sylwester od lat. Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim! 

Napisał Bobby'emu, że dojechali do L.A. i przez kolejną godzinę po prostu jeździli po mieście rozkoszując się widokami wielkiego miasta. 

W pewnym momencie Cas wypatrzył tabliczkę NA SPRZEDAŻ przy jednym z domów w pagórkowatej części miasta. Dean zgodził się zatrzymać. Zadzwonili na podany numer i okazało się, że agent nieruchomości jest w pobliżu, więc muszą poczekać zaledwie kilka minut. Dean na to przystał.

- John Fischer - przedstawił się dostojny szatyn wyciągając dłoń w stronę Deana i Casa. - Rozumiem, że z panami rozmawiałem przez telefon.

- Tak - odparł Dean ściskając dłoń mężczyzny. - Dean Singer, mój chłopak Castiel Novak. Rozglądamy się za czymś w mieście i zobaczyliśmy tabliczkę.

- Gdyby nie nazwisko dałbym sobie głowę uciąć, że skądś pana kojarzę - odparł szatyn. - Zapraszam panów do środka.

Dean był wdzięczny, że mężczyzna nie dopytywał o niego, ani o złamaną rękę. Nie miał ochoty dzisiaj z kimś więcej o tym rozmawiać.

Dom znajdował się na niewielkim wzgórzu, co sprawiało, że widoki z okien były naprawdę dobre. Sam dom też był zadbany, chociaż niewielki i najwidoczniej w trakcie remontu. Ale z drugiej strony... niczego więcej przecież nie potrzebowali. Jeśli zdecydują się zamieszkać w Los Angeles to w najlepszym wypadku zamieszkają we dwóch, z dzieckiem i kotem. Okolica wydawała się spokojna jak na duże miasto - znajdowała się na obrzeżach, co punktowało u Deana. Nie chciał mieszkać w centrum, ani blisko centrum.

- Kiedy chcą się panowie wprowadzić?

- Myślałem and połową lutego. 

- W takim razie myślę, że do tego czasu spokojnie wyrobimy się z remontem - odparł. - Wymieniamy piec i odnawiamy tynki, a także malowania wewnątrz domu. Nie chcemy, aby nowy właściciel lub właściciele byli zmuszeni cokolwiek remontować. 

Dean skinął głową. Punkt dla agencji i obecnego właściciela. 

Rozejrzeli się po wnętrzu - było nowocześnie wyposażone. Nowe meble, niektóre pomieszczenia były już pomalowane. Dodatkowo dom miał taras i mały basen. 

O ile Deanowi dom się po prostu podobał, o tyle Cas był nim szczerze zachwycony i okazywał to na każdym kroku. Blondyn widział ten błysk w jego oczach.

Jedynym co blokowało Deana była gigantyczna cena domu - sto dwadzieścia tysięcy dolarów. Cóż, jeśli wygra program będzie go stać, by kupić ten dom i zamieszkać tu z Casem. Chciał tego i postawił to sobie za cel noworoczny: uzbierać na ten dom. Nawet jeśli nie wygra programu, to wymyśli coś innego, ale zdobędzie te pieniądze.

Umówili się z panem Fischerem, że będą w kontakcie.

- Jak podoba ci się ten dom? - spytał Dean, znając odpowiedź.

- Dean, tu jest pięknie. Zamieszkajmy tu.

Chłopak uśmiechnął się szeroko.

- Kiedyś zamieszkamy, Cassie. Obiecuję.

Pojechali do najbliższej restauracji coś zjeść, a potem do wieczora zwiedzali miasto. Odwiedzili Hollywood, Disneyland, gdzie Dean żałował, że ma złamaną rękę i zapowiedział, że wrócą tu gdy już pozbędzie się gipsu. Przeszli aleją gwiazd, gdzie Cas zażartował, że chciałby tu kiedyś zobaczyć nazwisko Deana. Całość zakończyli romantycznym spacerem w Griffith Park, gdzie wielokrotnie zatrzymywali się tylko po to, żeby się pocałować.

- To zdecydowanie najlepszy Sylwester w moim życiu - przyznał Dean, gdy wrócili do samochodu, by ruszyć w stronę Marina del Rey.

- Cieszę się, Dean - odparł Cas z szerokim uśmiechem.

Cieszył się, że pomiędzy tymi najcięższymi dla Deana dniami udało mu się sprawić, by chociaż ten był dla niego jednym z lepszych, jakich doświadczył. Żałował, że nie może go zabierać na takie wypady codziennie. Chociaż może kiedyś...

Na miejsce dojechali koło dwudziestej trzeciej. Specjalnie zatrzymali się kawałek od miejsca gdzie odbywała się impreza, ale to nie sprawiło, że nie słyszeli muzyki. Chcieli spędzić ten czas tylko we dwójkę.

Dean wysłał Bobby'emu i Charlie informację, że wciąż żyją i mają się dobrze, a także złożył im życzenia noworoczne, po czym razem z Casem położyli się na dachu Impali i następną godzinę leżeli wtuleni w siebie patrząc na piękne, bezchmurne niebo pełne gwiazd.

Trzydzieści sekund przed północą usłyszeli odliczanie.

- To już? - spytał Dean zerkając na telefon i faktycznie. Do północy została mniej niż minuta. - Cassie, szampan.

Cas niechętnie odsunął się od Deana i zeskoczył z auta.

- Dlaczego nie wyjęliśmy go od razu?

- Nie mam pojęcia, ale masz dwadzieścia sekund - odparł blondyn, podnosząc się do siadu i czekając aż Cas do niego wróci, co wydarzyło się kilka sekund później.

- Dean, nie umiem tego otwierać - stwierdził Cas siłując się z korkiem, a Dean zaśmiał się cicho.

Gdzieś w oddali było słychać odliczanie.

...Pięć....

...Cztery...

...Trzy....

...Dwa...

...Jeden...

- Wiesz, co? Pieprzyć szampana - stwierdził Dean przyciągając Casa do pocałunku w momencie, w którym na niebie pojawiły się pierwsze fajerwerki.

Cas odwzajemnił pocałunek wplatając dłoń we włosy Deana. To zdecydowanie było idealne podsumowanie tego dnia i równie idealne rozpoczęcie nowego roku.

Kiedy odsunęli się od siebie, Dean pomógł Casowi z otworzeniem szampana, a brunet rozlał alkohol do dwóch plastikowych kieliszków, które kupili razem z szampanem.

- Szczęśliwego Nowego Roku, Cassie - powiedział Dean wznosząc toast.

- Szczęśliwego Nowego Roku, Dean - odpowiedział Cas stukając swoim kieliszkiem o kieliszek Deana.

Przez kolejne minuty patrzyli na pokaz fajerwerków. Wtuleni w siebie. Z szampanem w dłoniach. Ze świadomością, że nowo rozpoczęty dziś rok spędzą razem. Na dobre i na złe.

N/A

* Jonas Brothers - L.A. Baby

** Guns N' Roses - Paradise City

Continue Reading

You'll Also Like

50.2K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
4.1K 300 6
Kocham cię, ale proszę, daj mi odejść.
7K 497 2
Zbiór niezależnych i niepowiązanych w żaden sposób fanficzków o moim one and only OTP.
32.2K 3.4K 200
Witam! 🥰 Ta książka jest zakończona, ale zapraszam do drugiej części ♡ Zapraszam do zamówień w "Idol as your..." ☺️ Proszę o zapoznanie się z pierws...