Anioł Stróż [Destiel AU]

By kingerspisze

98.8K 10.6K 4.2K

Dean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat S... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
Ciekawostki w dzień wolny
50
51
Ciekawostek ciąg dalszy
52
53
54
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
Ciekawostek ciąg dalszy + drobne ogłoszenie
74
75
76
77
78
79
80
Info o rozdziale 81
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
Ciekawostki (po raz ostatni w tej części)
100
101
102
103
104
105 (ostatni)
Druga część
Ogłoszenie

55

807 83 43
By kingerspisze

Stał pod żelaznymi drzwiami i poważnie zaczynał rozważać rezygnację z tego pomysłu. Bo czy mógł spojrzeć na tego człowieka? Dodatkowo miał być rozkuty, co Deanowi się nie podobało i nie był do końca przekonany czy to zgodne z procedurami. Co mu po strażnikach? Jeśli będzie chciał go skrzywdzić zrobi to zanim zdążą zareagować.

 Włączył dyktafon w telefonie, który szybko schował do kieszeni jeansów. Jedyny dowód, jaki może mieć przeciwko Johnowi Winchesterowi w sądzie to nagranie, na którym przyznaje się do tego co mu zrobił. Wiedział, że w sądzie dobrowolnie się do tego nie przyzna. W kieszeni flaneli miał natomiast kopię wyniku badań na ojcostwo, które wykonał Bobby. Był coraz mniej pewien tego czy powinien mu to pokazywać. Jeśli mężczyzna wcześniej znał wynik, jeśli potajemnie zrobił taki test, wtedy nic to nie zmieni, ale jeśli nie znał... Dean bał się reakcji. 

Gdy strażnik otworzył drzwi ostatni raz zerknął na Casa żałując, że nie może tam wejść z nim. Przydałoby mu się wsparcie byłego anioła. Niestety procedury to procedury. Wziął głęboki oddech i niepewnym krokiem wszedł do małej sali. Szybko zlokalizował dwóch strażników ustawionych w dwóch przeciwległych kątach. A potem ujrzał jego... przełknął ciężko widząc ten szyderczy uśmiech na jego twarzy. Czuł jak wszystko wraca, ale musiał to przetrwać. Jedna rozmowa, sprowokować go do powiedzenia prawdy, aby mieć dowód w sądzi i dowiedzieć się czy wiedział, iż nie jest jego synem, ale to już dla samego siebie - proste zadanie. Kilka minut. Wierzył, że da radę. Musiał dać radę.

Wszystko miało wyglądać inaczej, ale złamał się gdy tylko podszedł do stołu, po którego drugiej stronie siedział John Winchester. Wyjął złożone kartki i rzucił nimi w stronę mężczyzny.

- Wiedziałeś? - wypalił jeszcze zanim sam usiadł. Przez zaciśnięte zęby próbował stłumić nienawiść.

John spojrzał na niego marszcząc brwi, po czym sięgnął po to co Dean rzucił w jego stronę, otworzył i... po chwili wybuchnął gorzkim śmiechem. Chłopak nie wiedział jak powinien na to zareagować. Powstrzymywał się, żeby go nie uderzyć, ale nie mógł tego zrobić. Wszystko co tu siedziało było nagrywane kamerami bezpieczeństwa. Wszystko by stracił. Musiał przetrzymać. Niepewnie odsunął krzesło od stołu i usiadł w pewnej odległości od stolika - tak, żeby John nie mógł go dotknąć nawet nogą. Żeby go dotknąć musiałby wstać, a to dawało Deanowi czas na reakcję. Strażnikom również. O ile którykolwiek z nich zareaguje.

- Nigdy się nie przyznała - zaczął mężczyzna nie bez urazy i nutki szaleństwa w głosie. - Mówiła, że skończyło się na pocałunkach, ale ja wiedziałem. Odkąd pierwszy raz cię ujrzałem byłem pewien, że nie jesteś moim synem. 

Dean poczuł jak do oczu napływają mu łzy. To zaczęło wracać. Myślał, że będzie gotowy, ale nie był. Być może nawet nigdy nie będzie. Takie coś zostaje przecież na zawsze.

- Dlatego mnie tak traktowałeś? - spytał z nienawiścią w głosie.

- Ją też, ale mniej - zauważył. - Zdradzała mnie, a ty byłeś efektem tej zdrady. Nadal jesteś. Tylko Sama nigdy nie chciałem skrzywdzić.

Dean czuł jak się w nim gotuje. Nie chciał skrzywdzić Sama? Wolne żarty.

- Chyba muszę ci przypomnieć, że nie tak dawno temu jednak go pobiłeś.

- Nikt mi nic nie udowodni.

- Nie chce cię znać.

- Ty podobno też, a jednak tu jesteś.

- Zapewniam cię, że nie z przyjemności - powiedział stanowczo Dean. - A co gdybyś się mylił? Co gdybyś okazał się moim ojcem?

John zaśmiał się krótko, a Dean z trudem powstrzymywał się, aby nad sobą zapanować. Przymknął oczy i... to był największy błąd jaki mógł tam wówczas popełnić. Poczuł się zbyt pewnie jakby wierząc, że obecność strażników spowoduje, że jeśli będzie chciał go sprowokować to zrobi to co najwyżej werbalnie. Jakże bardzo się mylił...

Poczuł jego dłonie na swojej koszulce i po chwili mocne uderzenie plecami o ścianę, które niemal odebrało mu oddech.

- Winchester, puść go! - krzyknął strażnik, ale widocznie nie do końca wiedział co ma zrobić.

John natomiast trzymał mocno Deana i patrzył na niego z nienawiścią w oczach.

- Masz szczęście, gówniarzu, że bardzo długo nie miałem pewności i miałem pieprzoną nadzieję bo inaczej to co zrobiłem ci twojego ostatniego dnia pod moim dachem robiłbym codziennie. 

Dean czuł, że pęka, ale już nie przez załamanie, a nienawiść. Dlaczego  żaden ze strażników jeszcze nie rzucił się do pomocy? A może to było celowo - dopóki widzieli, że John nie robi nic więcej to wszystko działało na korzyść Deana. Przecież na pewno zgłoszą to co tu zaszło. John Winchester był już skończony. To było gwoździem do jego trumny. Może i grał nieco silniejszego niż był w rzeczywistości, ale nie mógł dać mu tej satysfakcji. Poza tym był tak blisko usłyszenia tego, czego potrzebował na nagraniu... Spojrzał na mężczyznę z tak ogromną nienawiścią, że wewnętrznie się przeraził, że stać go na to, aby nienawidzić kogoś aż tak bardzo.

- Codziennie byś mnie gwałcił?! - niemal warknął. Jeśli strażnicy zaraz nie zareagują to nie skończy się dobrze.

- Z czasem oddawałbyś mi się dobrowolnie, gnoju. To już nie byłby gwałt. Zresztą... nie wmówisz mi, że ci się nie podobało. Jesteś typowym betą, a byłeś taki ciasny... twój chłoptaś powinien mi podziękować.

W tym momencie Dean nie wytrzymał i z całej siły kopnął Johna w krocze. 

Mężczyzna zatoczył się do tyłu i w tym momencie zareagowali strażnicy. Jeden chwycił Deana, drugi Johna.

- Pieprzony gówniarz! - warknął John. - To nie ona miała zginąć w tym samochodzie, tylko ty!

Dean spojrzał na mężczyznę zszokowany.

- O czym ty mówisz?

- Naprawdę myślałeś, że to był wypadek?! Miałeś jechać następnego dnia do Missouri. Miałeś prowadzić to cholerne auto! Gdyby po ciebie nie pojechała, żyłaby! Próbowałem ją zatrzymać - głos Johna zaczął się łamać. - Kochałem ją, a przez ciebie ją straciłem! To ciebie chciałem zabić! Nigdy nie miałeś prawa się urodzić, pieprzony bękarcie!

Chłopak poczuł jak robi mu się słabo. Wyrwał się ochroniarzowi i rzucił w stronę wyjścia z sali, po czym opierając się o ścianę korytarza opadł na podłogę i chowając głową w kolana zaczął płakać.

- Tak jest, uciekaj! - przez otwarte drzwi słyszał krzyki Johna Winchestera. - Zabij się! A nie.. zapomniałem, że tego też nie potrafisz!

Starał się go nie słuchać. Ten człowiek przecież nic dla niego nie znaczył. Teraz znaczenie miała tylko jedna informacja: jego matka nie zginęła w wypadku - to było morderstwo. Morderstwo, którego ofiarą nie miała być Mary Winchester, a jej starszy syn. 

Dean wciąż odtwarzał w głowie jedną myśl: Nigdy nie miałeś prawa się urodzić - może w tym zdaniu było więcej prawdy niż mogłoby mu się wydawać. Może naprawdę nigdy nie powinien bł się urodzić? Bo czy był ktoś kogo dopuścił blisko i nigdy nie zranił? Cas, Sam, Bobby, Charlie...

- Dean? - usłyszał obok siebie zmartwiony ton Casa, ale nie potrafił na niego spojrzeć. - Dean, co się stało?

Chłopak nie odpowiadał. Zamiast tego odsunął się od Casa, którego jeszcze bardziej to zaniepokoiło.

- Dean?! - teraz w jego głosie było słychać przerażenie. Kucał obok płaczącego chłopaka i nie miał pojęcia co się dzieje. Nic z tego nie rozumiał. Co tam się stało? Co Dean tam usłyszał? Złapał go delikatnie za kolano próbując tym samym lekko podnieść jego głowę, by odważył się na niego spojrzeć.

- Zostaw mnie! - krzyknął będąc niemal w spazmach. To było jak najgorszy koszmar. Jak miał dalej wieść szczęśliwe życie wiedząc, że jego matka zginęła przez niego?

- Dean, co tam się stało? - spytał Cas coraz bardziej zaniepokojony.  Były anioł nie odsunął się. Nie miał zamiaru go teraz zostawiać. Widział go kiedyś w takim stanie i wiedział jak to się skończy, jeśli go zostawi samego. Nowe przeznaczenie nowym przeznaczeniem, ale Dean i tak żył już na kredyt i doskonale wiedział, że w tej sytuacji zawsze można coś zmienić. To przeznaczenie było elastyczne.

- Dlaczego mnie wtedy uratowałeś?! - niemal warknął. - Powinienem był wtedy zginąć, zasłużyłem na to.

- Dean, o czym ty mówisz? - Cas czuł, że gubi się w tym wszystkim. - I wiesz, że uratowałem cię, bo cię kocham.

- Więc przestań mnie kochać.

Brunet zamarł na moment. Co to niby miało znaczyć?! Nie miał pojęcia co tam się stało, ale jedno wiedział na pewno - nigdy nie przestanie kochać Deana. Cokolwiek by się nie stało. Cokolwiek by się nie wydarzyło i jak bardzo Dean by go nie błagał by odszedł, on go nie zostawi. Ten chłopak był tym, dla którego poświęcił wszystko z miłości. Był wszystkim co teraz miał.

- Kochanie...

- Nie mów tak do mnie więcej - powiedział stanowczo Dean. - Wszyscy przeze mnie cierpią. W najlepszym wypadku płaczą, a w najgorszym... 

- Dean, nie mów tak - przerwał mu nie mając nawet zamiaru tego słuchać. 

- Ten drań zrobił coś z samochodem, bo był pewien, że ja będę następną osobą, która będzie go prowadzić. To ja miałem zginąć, nie ona. Zabiłem ją - mówił przez łzy.

- Nie, Dean - powiedział stanowczo Cas. - Takie było przeznaczenie. Twoja mama od zawsze miała zginąć w tym wypadku. To nie była twoja wina. Nie wiedziałeś. Nic nie zrobiłeś i nic nie mogłeś zrobić. To nie ty ją zabiłeś, tylko John Winchester. 

Dean próbował się uspokoić, bo wiedział, że Cas miał rację. Doskonale wiedział jak miał zginąć i nie był to wypadek samochodowy.

- Nie przestanę cię kochać tylko dlatego, że twierdzisz, że na to nie zasługujesz - kontynuował Cas. - Bo zasługujesz, Dean - powiedział z naciskiem w głosie. - Zasługujesz na wszystko co najlepsze po tym co przeszedłeś. Po tym jak mnie wspierałeś, jak ze mnie nie zrezygnowałeś... chcę ci dać, pokazać to co najlepsze. Bo na to zasługujesz. Twoja mama cię kochała, Dean i chciałaby tego, żebyś był szczęśliwy.  Chcę, żeby tak było i dopilnuję, żeby tak było. Nigdy cię nie opuszczę.

No i co on miał na to odpowiedzieć?  Pamiętał ostatnią szczerą rozmowę z mamą, gdy rozmawiali o tym, że to się skończy, że się wyprowadzą. Nie chciała, aby Dean musiał dłużej cierpieć. Zaraz po jej śmierci dostał swojego anioła. Anioła, który nie pierwszy raz obiecał, że go nie zostawi i jak dotąd nigdy go nie opuścił (a przynajmniej nie dobrowolnie). Anioła, który dał mu więcej niż mógłby od kogokolwiek kiedykolwiek oczekiwać. 

Zebrał się w sobie na tyle by móc spojrzeć Casowi w oczy i dostrzegł w nich strach. Bał się, że Dean go zostawi. Nie zasłużył na ten strach. Nie po tym co już zrobił. 

Przytulił go mocno i zaczął płakać w jego klatkę piersiową. Cas początkowo był w szoku, ale szybko objął Deana i zaczął gładzić go po plecach.

- Już dobrze, kochanie. Jestem tu - powiedział czule i łagodnie.

- Wiem, Cassie - odpowiedział cicho Dean. - I dziękuję.

- Za co? - spytał zdezorientowany.

- Za to, że jesteś w stanie walczyć o mnie w momentach, kiedy ja praktycznie zrezygnowałem sam z siebie - podarł nos, próbując się uspokoić. - Jesteś najlepszym co mnie kiedykolwiek spotkało. Chcę żebyś zawsze o tym pamiętał.

- Kocham cię, Dean - powiedział cicho Cas, po czym pocałował go we włosy.

Dean uśmiechnął się minimalnie na ten gest. Dlaczego on zawsze potrafił wywołać uśmiech, kiedy tak bardzo tego potrzebował? Był wspaniały i chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że na nikogo i na nic lepszego w życiu nie trafi. Cas zawsze będzie tym, który dał mu najwięcej. 

N/A

Dobra wiadomość: mój laptop po ponad 24h buntu zmartwychwstał i znów jako tako współpracuje, więc wracam do pisania szybciej niż sądziłam ^^

Continue Reading

You'll Also Like

11K 471 9
Gdyby wszystko potoczyło się inaczej.....
25.3K 1.3K 31
Harry po rozstaniu z Ginny odczuwa nieprzyjemne skutki samotności. Próbuje znaleźć sens życia w alkoholu, papierosach, a równie często - w narkotykac...
1.4K 94 4
Lucjusz Malfoy i Syriusz Black postanawiają zaaranżować małżeństwo Draco i Harrego, 17-letni blondyn i 24-letni szatyn jeszcze nigdy się nie widzieli...
13.2K 1.1K 75
Co, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale n...