Anioł Stróż [Destiel AU]

By kingerspisze

99.1K 10.7K 4.2K

Dean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat S... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
48
49
Ciekawostki w dzień wolny
50
51
Ciekawostek ciąg dalszy
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
Ciekawostek ciąg dalszy + drobne ogłoszenie
74
75
76
77
78
79
80
Info o rozdziale 81
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
Ciekawostki (po raz ostatni w tej części)
100
101
102
103
104
105 (ostatni)
Druga część
Ogłoszenie

47

930 86 30
By kingerspisze

Problemy pojawiły się już pierwszej nocy. A raczej poranka, bo wrócili do domu krótko przed siódmą i od razu położyli się spać. Niecałe dwie godziny później Deana obudziło coś jak... płacz? Tak, to zdecydowanie był stłumiony płacz... dodatkowo czuł, że Cas trzęsie się obok niego na materacu. Podniósł głowę.

- Cassie, co się dzieje? - spytał zmartwiony, ale nie usłyszał odpowiedzi.

Cas leżał obok, z głową schowaną w poduszkę. Prawdopodobnie nawet nie słyszał, że Dean cokolwiek do niego mówi i nie wiedział, że chłopak się obudził. Blondyn westchnął i przyciągnął go mocno do siebie, na co były anioł od razu wtulił się w jego klatkę piersiową, jakby dopiero teraz przypominając sobie, że nie jest sam.

- Już dobrze, kochanie - powiedział łagodnie i zaczął ostrożnie gładzić go po plecach. - To tylko zły sen. Jestem przy tobie.

Czuł jak jego koszulka robi się mokra od łez Casa, ale nie dbał o to. Chciał tylko, żeby się uspokoił. Przypomniał sobie jak kiedyś uspokajał Sama, gdy byli jeszcze dziećmi. Ale Cas nie był Samem. To nie był kolejny sen, a jego pierwszy. Dean poważnie obawiał się, że teraz co wieczór będzie musiał go zmuszać do spania, bo ten będzie się bał kolejnego koszmaru. Jeśli tu na pewno chodziło o koszmar, a nie cokolwiek innego. Równie dobrze mógł po prostu cierpieć przez utratę skrzydeł, mocy i kontaktu z Niebem. Dean miał jednak nadzieję, że chodzi o to pierwsze, bo z tym był jeszcze w stanie sobie poradzić. Z tym drugim będzie znacznie gorzej.

- Cassie, jestem tu. Wszystko jest dobrze - kontynuował łagodnie widząc, że Cas zaczął się trochę uspokajać. - Nie płacz, kochanie.

Dean wiedział, że pierwsze dni nie będą łatwe, ale dopiero teraz zrozumiał jak ciężkie to w istocie będzie.

Będzie musiał nauczyć go praktycznie wszystkiego. Cas był jak dziecko, które stawiało pierwsze kroki w samodzielności. Być może nawet gorzej - dziecko miało jakieś podstawy, a Cas? Nigdy nie miał żadnych potrzeb. Nigdy nie był zmęczony, śpiący, głodny, spragniony, ani chory. Nigdy się nie skaleczył. Nigdy nie miał żadnego koszmaru. Wszystko zaczęło się zaledwie kilka godzin temu. Wszystko było dla niego nowe. Nie rozumiał tego co się z nim dzieje. Dean był tym, który miał mu pomóc to wszystko zrozumieć. Bał się, że nie jest na to gotowy. Bał się, że nie da rady być dla Casa wystarczającym wsparciem - że Cas będzie cierpiał. Nie chciał, żeby cierpiał.

- Ciii, już dobrze - nadal mówił łagodnie, spokojnie, z troską. Martwił się o niego. - Spokojnie, kochanie - Cas mocniej się wtulił w jego klatkę piersiową prawie zrywając z niego koszulkę. Zdecydowanie nie było dobrze... - Cassie - powiedział już bardziej błagalnym niż uspokajającym tonem głosu. Nie wiedział co robić. - To był tylko sen. Spokojnie, kochanie.

Sama jako dziecko było zdecydowanie łatwiej uspokoić niż Casa... Miał ochotę się załamać.

Może zdecydowanie się na to było błędem?

Może Cas powinien pozostać aniołem?

Może nie był gotowy na to, aby zostać człowiekiem?

Może żaden z nich nie był na to gotowy?

Zaczynał panikować, że nie dadzą rady. Nie chciał, żeby to ich poróżniło. Nie chciał zranić Casa. Nigdy. Ale sam też nie był na tyle silny, żeby być dla niego aż takim wsparciem jakiego były anioł od niego potrzebował.

Dean dopiero co stanął na nogi. Wciąż był słaby. Mimo to wiedział, że było za późno, żeby cofnąć tę decyzję. Pozostawało mu więc udawanie silniejszego niż był naprawdę - to powinno być łatwe, przecież robił to całe życie, prawda? Z tym, że nigdy nie robił tego przy Castielu, a przynajmniej odkąd odkrył, że ten jest przy nim, odkąd anioł mu się ukazał. Był pewien, że to nie będzie łatwe. Bał się co będzie jeśli faktycznie nie da rady tego udźwignąć.

Poczuł, że Cas się uspokaja, więc zerknął na niego.

- Lepiej, skarbie? - spytał z troską, a ten w odpowiedzi jedynie przytaknął słabo, niemal niewidoczne. Dean pocałował go we włosy i nadal gładził po plecach. - Zaśniesz jeszcze? - Cas pokręcił głową, a chłopak westchnął. On też nie miał już ochoty na sen. Wiedział, że nie zaśnie prędko. Za bardzo się o niego bał. - Wstajemy na śniadanie?

W odpowiedzi Cas wymamrotał coś niezrozumiałego w koszulkę Deana.

- Cassie, patrz na mnie jak mówisz - poprosił spokojnie. - Nie zrozumiałem ani słowa.

Były anioł westchnął i podniósł załzawioną i zmęczoną twarz na chłopaka.

- Nie wiem czy jestem głodny.

Dean patrzył na jego zmęczoną załzawioną twarz i czuł się źle z tym widokiem. Bardzo źle. To łamało mu serce. Cas nie powinien płakać, powinien być szczęśliwy. Chciał, żeby był szczęśliwy.

- Powinieneś coś zjeść, Cassie - powiedział z troską. - W drodze powrotnej też nic nie chciałeś.

- Jadłem raz w życiu, Dean. Było niedobre. Smakowało jak molekuły.

Sytuacja beznadziejna - jak miał mu wytłumaczyć, że wtedy nie miał kubków smakowych, a teraz je ma? Jak miał mu wytłumaczyć, że to się zmieniło? I nie tylko to, ale również wiele innych rzeczy, do których był przywiązany jako anioł.

- Wtedy byłeś aniołem, teraz jesteś człowiekiem. Gwarantuję, że teraz będzie smakować lepiej - zapewnił go. - Poza tym, musisz jeść.

Cas westchnął i ponownie schował twarz wtulając ją w przykrytą koszulką klatkę piersiową Deana.

- Nie chcę.

- Cas - chłopak westchnął z rezygnacją. - Nie zmuszaj mnie, żebym cię karmił jak małe dziecko.

- Małe dzieci karmi się piersią. Nie masz piersi - wymamrotał w jego koszulkę.

Dean otworzył usta i przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć. Kompletnie go zatkało. Cas był gorszy niż małe dziecko. Był... dużym, bardzo starym, dzieckiem. Zaczął sobie wyobrażać Casa jako dziecko. Czy anioły były kiedyś małe? Były niemowlętami? Jeśli tak to ile to u nich trwało? Tyle ile u ludzi? Krócej? A może tysiące lat? I czy ich związek nie podchodził czasem pod pedofilię przez tak ogromną różnicę wieku? Ta analiza szła w złą stronę... Postanowił szybko wrócić do rzeczywistości.

- Niemowlęta karmi się piersią, Cas - powiedział błagalnie. - Małe dzieci karmi się łyżeczką udając, że to samolot i zmusza szantażem do jedzenia słowami typu "jeszcze jedna za mamusię", "i jeszcze za tatu...

- Nie mam mamusi - wymamrotał w jego koszulkę, a Dean miał ochotę po prostu zapaść się pod ziemię. Jak on miał sobie z nim poradzić? Czemu nikt nie dał mu instrukcji obsługi Casa? Albo chociaż poradnika jak obchodzić się z dobrowolnie upadłymi aniołami?

- Wiem o tym, Cas - powiedział starając się, żeby w jego głosie nie było słychać irytacji. - Ale masz mnie. Więc będziesz jadł za mnie.

- A jeśli nie?

Dean przez chwilę udawał zamyślonego.

- To wtedy się obrażę.

- Wcale nie.

Tu go miał. Nie wyobrażał sobie obrazić się na Casa. A już na pewno nie za taką głupotę. Ale zawsze mógł udawać obrażonego. Ale albo nie dałby rady, albo Cas by się zorientował...

Musiał jakoś zmusić go do jedzenia. Inaczej mu się zagłodzi.

- Masz rację, za bardzo cię kocham - przyznał. - Ale to nie znaczy, że nie będę zły jeśli nie zjesz mojej jajecznicy -zapowiedział, na co Cas jedynie westchnął. - Wstajemy czy chcesz poleżeć?

- Dostosuję się - wymamrotał znowu w koszulkę. - Wygodnie się na tobie leży. Wcześniej to nie było aż tak przyjemne.

Dean uśmiechnął się lekko i po prostu go objął. Martwił się o niego. Cholernie się martwił, że coś pójdzie nie tak. Cas wydawał mu się teraz delikatny, wrażliwy na wszystko... chciał go chronić przed całym złem tego świata. Najlepiej przed całym światem. Ale wiedział, że nie da rady.

- Cieszę się, że ci wygodnie, Cassie - powiedział wtulił twarz w jego włosy całując go lekko. - W takim razie możemy jeszcze poleżeć.

W odpowiedzi Cas wtulił się mocniej, już całkowicie spokojny, w jego klatkę piersiową. Po chwili Dean zmarszczył brwi czując, że Cas... śpi. Uśmiechnął się lekko i postanowił go nie budzić. Sam jednak nie chciał zasnąć - postanowił nad nim czuwać, żeby móc szybko go uspokoić w razie kolejnego koszmaru.

Po kilku minutach postanowił w końcu zobaczyć kto jeszcze do niego pisał, bo wczoraj kompletnie o tym zapomniał, gdy już wrócili, a wcześniej po prostu nie uznał tego za ważne.

Zignorował wiadomości Sama, które były tylko o tym, że się martwi i rozmawiał z Justinem.

Na początek skupił się na wiadomościach od Charlie - głównie były o tym, że Justin dzwonił do Sama informując go, że zniknął bez słowa i się martwi i ma dać znak życia. Ostatnia wiadomość była z mniej więcej godziny jego występu - groziła, że go zabije za straszenie innych. Postanowił odpisać nieco żartobliwie.

Nie musisz mi grozić śmiercią, ktoś Cię wczoraj wyręczył ;)

Odpowiedź przyszła praktycznie od razu i to był moment, w którym Dean cieszył się, że wyciszył telefon - inaczej bałby się, że mógłby obudzić Casa.

Ktoś Ci groził?!

Żeby tylko groził... pomyślał Dean, po czym wysłał kolejną wiadomość.

Miał chyba na imię Metatron. Poderżnął gardło. Ojciec Casa uratował mi życie. Nie pamiętam z tego zbyt wiele

Po chwili otrzymał kolejną błyskawiczną odpowiedź.

Poznałeś Go?!

Przygryzł wargę. Po co o tym wspominał? Mógł powiedzieć, że po prostu już jest ok i nie chce o tym gadać. A tak ściągnął na siebie masę pytań. To przecież Charlie... Pewnie uzna, że chce wiedzieć wszystko o przyszłym teściu, którego teoretycznie zna cały świat. Tylko, że Dean nie do końca był pewien czy to tak działa. Czy jeśli wziąłby ślub z Casem byłby zięciem dla... nie, to było zbyt przerażające. Zbyt dziwne.

Myślę, że to za duże słowo

Nie skłamał - zamienili ze sobą może kilka zdań, głównie o Casie i przepowiedni, która dotyczyła ich obu.

Masz mi wszystko opowiedzieć, Winchester! Możesz rozmawiać?

Teraz?

Tak

Nie bardzo. Cas na mnie śpi. Nie chcę go obudzić

Na kolejną odpowiedź czekał przynajmniej kilka minut, więc skorzystał z chwili milczenia i przejrzał pozostałe wiadomości - jedna od Gartha, aby przyszedł dziś w wolnej chwili do warsztatu, bo chce pogadać. Zmarszczył brwi, ale napisał krótkie Ok z dopiskiem, że da znać jak będzie wychodził z domu, a kolejna wiadomość, z niezapisanego numeru, była od... Lisy. Miała mieć dziś wieczorem wizytę u ginekologa, podała godzinę, adres i pytała czy Dean pójdzie z nią. Odpisał, że da znać, ale jeśli będzie to raczej z kimś.

Po chili otrzymał kolejną wiadomość od Charlie.

Od kiedy anioły śpią?

Długa historia - odpisał krótko, bo nie chciał jej wszystkiego opisywać.

Wiedział, że uwierzyła w to, że Cas jest aniołem gdy zobaczyła jak pojawia się znikąd, a potem znika z ciałem innego anioła. Pamiętał jak ją to przeraziło, ale chyba przez te kilka dni to zaakceptowała. Bał się jednak co będzie gdy zobaczy Casa.

Chyba go nie wyrzucili i nie przekształci jak pierwotnie Wam obiecali?

Czyli jednak zapamiętała jego historię.

Sam postanowił odejść

Kolejna wiadomość sprawiła, że ja chwilę zamarł.

Dean, on umrze. Nie jest przystosowany.

Wiedział, że ma rację. Cas nigdy nie był człowiekiem. Nigdy nie odczuwał bodźców, tych wszystkich emocji, zapachów, smaków... ogólnie zmysłów. To było dla niego nowe. Uczył się tego, poznawał to. Przez lata był praktycznie nieśmiertelny, teraz mógł go zabić lub zranić nawet jakiś głupi zwierzak czy pierwszy lepszy idiota... Nie chciał o tym myśleć. Chciał go przed tym wszystkim ochronić.

Kiedyś umrze. Ale dopilnuję, żeby to się nie stało prędko

Bardziej napisał to po to, aby samemu w to uwierzyć niż zapewnić o tym Charlie. Co prawda wciąż pamiętał słowa o tym, że będą żyć długo, ale z drugiej strony... powinien nie żyć od prawie dwóch miesięcy. Skoro przeznaczenie można było zmienić na lepsze to był praktycznie przekonany o tym, że na gorsze też.

Jak zareagował na ciąże tej całej Lisy?

To akurat było proste pytanie. Chociaż nie oznaczało, że ten temat był dla Deana łatwy.

Wiedział o niej od początku. Jeszcze przede mną. Wybaczył mi

Jest prawdziwym aniołem. Cieszę się, że znowu jesteście razem

Był pewien, że Charlie nie cieszyła się nawet w połowie tak bardzo jak on. Nawet jeśli jego radość tłumił strach i wszelkiego rodzaju obawy.

Jest prawdziwym BYŁYM aniołem, ale dla mnie zawsze nim będzie. I uwierz mi, że nigdy nie byłem szczęśliwszy niż wtedy, gdy znowu usłyszałem od niego, że mnie kocha

Cas przekręcił się lekko, więc Dean spojrzał na niego, aby upewnić się czy dalej śpi. Spał - zmienił tylko pozycję.

Wyglądał uroczo śpiąc. Poczuł, że znowu się uśmiecha. To było dziwne - wystarczyło jedno spojrzenie na Casa, aby dzień od razu wydawał się lepszy. Nawet nie tylko dzień, ale i całe życie, cały świat.

Dean nigdy nie sądził, że pokocha kogoś tak bardzo jak pokochał Casa. Tym bardziej nigdy nie liczył na to, że ktokolwiek mógłby pokochać go równie mocno, jeśli nawet nie bardziej. A już na pewno nigdy nie podejrzewałby, że doświadczy tego z aniołem, że spotka go coś takiego.

Miał nadzieję, że najgorsze za nimi i że będą po prostu szczęśliwi, ale podświadomie czuł, że to nie koniec. Nigdy nie mogło być zbyt dobrze.

Przyjdziesz dziś do warsztatu?

Tak. Pewnie jak tylko Cas się obudzi zjemy śniadanie i od razu przyjdziemy :)

To nie będę przeszkadzać. Do zobaczenia! :D

Do zobaczenia

W tym samym momencie dostał wiadomość od Lisy.

"Tylko mi nie mów, że będziesz ze swoją dziewczyną"

Oho, zaczyna się... Dean przygryzł wargę. Dlatego nie chciał iść sam - Lisa coś do niego miała. Sprawiała wrażenie jakby koniecznie chciała, żeby byli razem. To było chore i nie zgodziłby się na to nigdy - nawet gdyby był singlem. Miał nadzieję, że przy Casie nie będzie próbowała się do niego kleić. Musiał dość mocno jej pokazać, że są za bardzo zżyci, że to uczucie jest zbyt silne, aby mogła stanąć między nimi. Dlatego też nie miał zamiaru jej okłamywać.

Nie mam dziewczyny. Nigdy żadnej nie miałem

Kolejną wiadomość otrzymał dopiero po dłuższej chwili. Pewnie analizowała wiadomość. Albo po prostu zawsze wolno odpisywała.

"Mówiłeś, że kogoś masz. Okłamałeś mnie czy okłamujesz teraz?"

Dean uśmiechnął się szyderczo. Zabawa właśnie się rozpoczęła...

Nie okłamałem

Tym razem odpisała szybko.

"Przed chwilą pisałeś, że nikogo nie masz i nie miałeś"

Pilnował się, żeby nie wybuchnąć śmiechem ze względu na śpiącego Casa. Wiedział, że wyjdzie z tego awantura - Lisa była wychowana w staroświeckiej rodzinie i miał nadzieję, że to raz na zawsze ją do niego zniechęci. Ostatnie czego teraz potrzebował to klejąca się do niego ciężarna dziewczyna.

Nie napisałem, że nikogo nie mam. Napisałem, że nie mam dziewczyny

"Pogubiłam się"

Znowu z trudem powstrzymał śmiech. Za to uwielbiał konserwatywnych ludzi - trzeba było im powiedzieć coś wprost, żeby zrozumieli że świat nie jest taki jak im się wydaje i nie wszyscy wokół myślą jak oni (chociaż zapewne uważali, że to wiedzą, ale inni powinni w ten sposób myśleć).

Postanowił napisać więc bardzo dobitnie. Dlatego tym razem zamiast SMSa postanowił wysłać MMSa załączając wczorajsze zdjęcie.

Oto ja z moją drugą połówką. I uprzedzając twoje pytanie: nie, to nie jest żart

Dosłownie chwilę później (był pewien, że nie minęła nawet minuta) zobaczył, że do niego dzwoni. Szybko odrzucił połączenie.

Nie mogę rozmawiać, Cas jeszcze śpi - nie chcę go obudzić

Znowu nie musiał czekać długo na odpowiedź.

"Jesteś pedałem?! A twój chłopak ma na imię Cas?!"

Dean pokręcił głową rozbawiony. Nie mógł się doczekać tego spotkania... To chyba będzie jeden z lepszych dni w jego życiu.

"Pedał" to obraźliwe określenie. Mówi się "gej". Ale nie jestem gejem, jestem bi. A jego imię brzmi Castiel i jest moim aniołem 😇

Znowu nie potrzebował długiego czasu na wiadomość zwrotną.

"Czyli zamierzasz pozwolić na to, aby nasze dziecko wychowywało się bez ojca dla swojego chorego zboczenia i to jeszcze z kimś kto wygląda jak prawiczek i ma chore imię?"

Dobra, teraz zaczął się denerwować. Nikomu nie pozwoli obrażać Casa.

To nie jest chore zboczenie - to po pierwsze. Po drugie - chcę być częścią życia tego dziecka. Po trzecie - nie kocham Cię. Nigdy nie użyłem tych słów i nie użyję. Byliśmy pijani, głupi, wpadliśmy. To nie miało nic wspólnego z uczuciami - im szybciej to zrozumiesz tym lepiej. Kocham Casa i tylko jego. A jego imię nie jest chore, tylko piękne i oryginalne

Powoli przestał mieć ochotę na to spotkanie. Może nie powinien się z nią widzieć aż do narodzin dziecka? Bo był pewien, że było jego - miał zbyt dobre źródła.

"To jest chore zboczenie - to nie jest naturalne. Wie, że go zdradziłeś? Jeśli w ogóle jesteście razem i to nie jest jakiś debilny żart? I uprzedzam, że jeśli do dnia narodzin dziecka nie zmienisz tego i nie znormalniejesz, to nigdy go nie zobaczysz"

Zdenerwował się jeszcze bardziej.

To jest normalne. Uczucie to uczucie. Wie o tym co zrobiłem. I pisałem, że to nie jest żart + nie pozwolę Ci odebrać dziecku ojca. Jeśli zabronisz mi kontaktu gwarantuję, że spotkamy się w sądzie

"Jeśli to, że jesteś pedałem to nie żart to możesz dziś nie przychodzić. Ani nigdy"

Chyba plan zaczynał działać. Szkoda tylko, że nerwy mu się kończyły.

Powtórzę, bo chyba nie zrozumiałaś: nie jestem gejem, ale to nie znaczy, że jestem hetero. Jestem bi. Mam chłopaka. Będę ojcem twojego dziecka i nigdy nie będę dla Ciebie nikim więcej. Pogódź się z tym.

Nie pogodzę się z tym, że spałam z gejem i nie uwierzę w to dopóki nie zobaczę tego na własne oczy"

Powoli zaczynał modlić się o cierpliwość. Nic do niej nie docierało. W dodatku zaczęło mu to wyglądać na jakąś hipokryzję.

Po raz trzeci: nie jestem gejem. Przed chwilą pisałaś, że mam nie przychodzić skoro mam chłopaka

Był niezwykle ciekawy co odpisze i prawie wybuchł śmiechem gdy zobaczył kolejną wiadomość.

Nie wierzę, że jesteście kimś więcej niż przyjaciółmi"

Co on miał zrobić, żeby uwierzyła? Po chwili wpadł na pomysł co by ją przekonało. Nie miał najmniejszego zamiaru tego pomysłu urzeczywistniać, ale był pewien, że to ją jeszcze bardziej zdenerwuje.

Nie chciał jej denerwować ze względu na to, że była w ciąży, ale nie wiedział jak inaczej z nią rozmawiać.

To nie jest mój problem. Mogę Ci wysłać naszą seks-taśmę, jeśli to Cię przekona ;)

Jesteś popieprzony"

Znowu miał ochotę się śmiać. Miał przewagę i wiedział o tym. Wrócił stary dobry Dean...

*pieprzony

Co?!"

Nie jestem popieprzony. Jak już to mogę być pieprzony przez mojego cudownego chłopaka

Tym razem na wiadomość czekał dużo dłużej niż zwykle. Już miał odłożyć telefon w nadziei, że ma spokój, gdy otrzymał kolejną wiadomość.

Nie chciałbyś go zabrać gdybyście byli razem. Będziemy mieli dziecko, które będzie owocem Twojej zdrady. To nie miałoby sensu"

- Twoje myślenie nie ma sensu - powiedział, po czym zorientował się co zrobił i szybko spojrzał na Casa. Na szczęście go nie obudził.

Cas wybaczył mi to co zrobiłem. Nie mamy przed sobą tajemnic, a po tym wszystkim co ostatnio przeszliśmy wolimy się nie rozdzielać

Nie był pewien stanowiska Casa w tej kwestii, ale nie chciał odstępować go nawet na krok. Dopiero co go odzyskał. Dopiero co znowu byli razem. I jeszcze Cas był teraz (nie)zwykłym ludzkim chłopakiem. Chciał być przy nim cały czas. Chciał się nacieszyć tym, że znowu ma go blisko, ale przede wszystkim chciał go też bronić.

Skoro wybaczył Ci coś takiego to jest idiotą"

Teraz to przesadziła. Cas nie był idiotą. Owszem - bywał nieśmiały wśród obcych ludzi i sprawiał wrażenie kogoś kim można by nawet bez większego wysiłku manipulować, ale kiedy zobaczył go w Niebie? Geniusz było słabym słowem, żeby określić jego poczynania.

A swoje odczucia na to co tam widział? Nie mógł użyć innego słowa niż po prostu duma.

Albo po prostu mnie kocha i wie jak ja, że skoro jesteśmy dla siebie stworzeni i to nie jest powód, żeby z nas rezygnować

Jesteś dupkiem"

Cel był coraz bliżej. Skoro miała go za dupka to miał coraz większe szanse na to, że da mu spokój i go sobie odpuści.

A więc jednak tak o mnie myślisz :)

Przyznaj, że robisz to celowo, żeby mnie zdenerwować"

Po części miała rację. Ale tylko po części. A Dean znowu musiał tłumić śmiech.

Czy celowo mówię prawdę? Tak. Czy robię to, żeby Cię zdenerwować? Nie - robię to, żeby uświadomić Ci, że między nami nigdy nic nie będzie, bo moje serce należy do Casa i już zawsze będzie należało tylko do niego. Przez ostatnie tygodnie przeszliśmy więcej niż kiedykolwiek mogłabyś sobie wyobrazić. Uwierz, że nie ma mocy, która rozdzieliłaby mnie i Casa. Jeśli coś nas rozdzieli to tylko śmierć, a nawet to nie będzie na zawsze, bo spotkamy się razem w Niebie

Właściwie to było coś co jeszcze bardziej cieszyło Deana - obietnica wspólnego życia w Niebie po śmierci. To oznaczało, że nigdy nie straci Casa. Nie na zawsze.

Raczej Piekle"

No tak... religijni homofobiczni konserwatyści mieli tylko jedno zdanie o takich jak oni. W każdym razie cel na ten moment został osiągnięty. Dalsza dyskusja nie miała sensu.

Na szczęście nie Ty o tym decydujesz :) Cas się chyba budzi. Do zobaczenia wieczorem

Tak naprawdę Cas spał w najlepsze, ale Dean miał po prostu dość tej rozmowy. Skoro osiągnął swój cel to nie widział sensu w kontynuowaniu tej rozmowy. Nie chciał sobie ponownie psuć tym nastroju. Początkowo traktował to jako dobrą rozrywkę, ale szybko zaczął się denerwować. Szczególnie jeśli chodziło o temat dziecka, a był pewien, że właśnie ten temat poruszać będzie Lisa, aby go zdenerwować i ewentualnie próbować złamać, co oczywiście jej się nie uda.

Mimo tego ile różniło go z Lisą, nie miał zamiaru pozwolić, żeby jego dziecko wychowało się bez ojca i postanowił, że będzie najlepszym tatą jakiego mogłoby mieć. Nie chciał być jak swój ojciec. Chciał być częścią życia swojego dziecka. Pozytywną częścią.

N/A

Tak wiem - spóźniłam się prawie dwie godziny, bo rozdział miał być wczoraj, ale mam nadzieję, że długość Wam to wynagrodzi. Kolejny postaram się dodać o bardziej ludzkiej porze 😇

Continue Reading

You'll Also Like

6.6K 692 9
Harry od dawna podkochuje się w partnerze biznesowym swojego ojca. Nie mogąc pozwolić sobie na nic więcej niż wzdychanie po cichu i romantyczne fanta...
4.5K 235 12
Także podsumowując, będzie to po prostu opowiadanie z gejowskimi ( lesbijki też będą!) shippami jak na mnie przystało. Reszty dowiecie się czytając t...
1.4K 94 4
Lucjusz Malfoy i Syriusz Black postanawiają zaaranżować małżeństwo Draco i Harrego, 17-letni blondyn i 24-letni szatyn jeszcze nigdy się nie widzieli...
417K 21.8K 58
Zbiór krótkich, czasami śmiesznych, słodkich, ale i smutnych rozmówek opierających się głównie na Drarry. Mojego genialnego( czujecie sarkazm?) aut...