Anioł Stróż [Destiel AU]

By kingerspisze

99.1K 10.7K 4.2K

Dean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat S... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
Ciekawostki w dzień wolny
50
51
Ciekawostek ciąg dalszy
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
Ciekawostek ciąg dalszy + drobne ogłoszenie
74
75
76
77
78
79
80
Info o rozdziale 81
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
Ciekawostki (po raz ostatni w tej części)
100
101
102
103
104
105 (ostatni)
Druga część
Ogłoszenie

10

1.3K 141 66
By kingerspisze

Następnego dnia przyjechał do pracy Impalą. Chciał, żeby silnik znowu trochę popracował po roku przerwy. Już kochał to auto, a miał je dopiero jeden dzień... było jak niespodziewany prezent od losu, którego potrzebował. Podobnie jak to, że w warsztacie nie był sam z Garthem, który był w porządku, jednak momentami zachowywał się tak, jakby chciał naśladować Bobby'ego, co trochę irytowało Deana - była też Charlie, która okazała się księgową i sekretarką w jednym. Nie wiedział o niej nic więcej niż to, że dorabiała u Gartha po tym jak musiała się przeprowadzić z rodzinnego miasta. 

Czyli niewiele się pod tym względem różnili. Chciał się dowiedzieć o niej czegoś więcej.

- Cześć - rzucił do niej wchodząc do warsztatu.

- Hej - uśmiechnęła się lekko do niego. - Znowu wcześniej?

- Zawsze - odparł odwzajemniając uśmiech. - U Bobby'ego przychodziłem o szóstej. Siódma to dla mnie nie problem. I tak nie mogę sypiać.

Tu akurat nie skłamał - miał bardzo dużo koszmarów o tym, że ojciec go znalazł i znów go skrzywdził. Często śniła mu się też zakrwawiona mama. Budził się średnio cztery razy w ciągu nocy i zazwyczaj za którymś razem rezygnował z dalszego snu. Pomijając już fakt, że był przyzwyczajony do wstawania przed szóstą.

- Bezsenność? 

- Można to tak ująć - stwierdził uśmiechając się krzywo. Nie chciał zaczynać znajomości od mówienia jej o tym, że zaledwie kilka dni temu znalazł swoją mamę zmarłą na drodze. 

Podszedł do tablicy korkowej, gdzie Garth zostawił mu listę z rzeczami do zrobienia na dziś wraz z informacją, że dzisiaj będzie później, bo musi coś załatwić. Wymiana świecy, zmiana oleju, wymiana kół... naprawdę proste rzeczy. Aż go to nudziło. Wczoraj po naprawie Impali to samo. Chciał nowych wyzwań, ciężkich napraw... u Bobby'ego zawsze dostawał najcięższą pracę, bo po prostu taką bardziej lubił.

Przebrał się i zabrał za pierwszą rzecz. Po chwili poczuł zapach kawy przy swoim ramieniu. Obejrzał się i ujrzał Charlie. Uśmiechnął się.

- Dzięki - wziął od niej kawę i podobnie jak wczoraj upił łyk. - Do której dziś pracujesz?

- Pewnie do szóstej jak zwykle - stwierdziła. - Szczególnie, że jest piątek.

Dean przytaknął. Pozostawało mu mieć nadzieję, że ma wolny wieczór. A jeśli chodzi o piątek...

- Macie tu jakieś imprezy? - wypalił i czuł się trochę jak głupek.

Wiedział, że od śmierci jego mamy minęły niecałe dwa tygodnie i teoretycznie powinien być w żałobie. Dodatkowo półtorej tygodnia temu musiał uciekać z domu, ale nie był w stanie po prostu użalać się nad swoją sytuacją. Potrzebował czegoś takiego. Potrzebował znowu zapomnieć, a nie chciał się upijać tak po prostu w domu, bo Cas by mu na to nie pozwolił. Impreza była lepszym wyjściem. Tam było dużo alkoholu i bardzo duża szansa na przypadkowy seks.

- Tak - odpowiedziała szybko. - Idę na jedną. Możesz się dołączyć jeśli chcesz. Poznasz ludzi.

Dean skinął głową i uśmiechnął się lekko.

- Chętnie. O której?

- Ósma, ale i tak wszyscy przyjdą później, więc możemy się spotkać o ósmej u mnie. Zaprowadzę cię.

Powinno być inaczej - powinien mieć adres i ją zabrać, pomijając, że to on powinien ją zaprosić, ale był tu nowy, a wspólna impreza to wspólna impreza. Dlatego się zgodził.


Garth przyszedł punktualnie o dwunastej i zastał tę dwójkę śmiejącą się, a Dean miał na głowie... czy to była kierownica obwiązana sznurkiem?! 

- Korony nie mają sznurka - powiedziała Charlie.

- Inaczej spada - odparł Dean. - Mam zły rozmiar głowy. Patrz - poluzował sznurek i kierownica spadła na podłogę. - Widzisz?

Charlie przejechała dłonią, po jego gęstych włosach, poprawiając je po zgnieceniu przez kierownicę. Dean próbował ukryć to, ile znaczył dla niego ten gest.

- Dobrze się bawicie? - wkroczył Garth, przyglądając im się uważnie i wskazał palcem na Deana. - Miałeś pracować.

Dean podniósł ręce w obronnym geście.

- Zrobiłem wszystko z listy plus dwie sprawy na szybko z klientami, którzy dziś przyjechali.

- I zrobił mi psa - dodała Charlie.

- Który widocznie nie uznaje mojej władzy, bo się nie słucha - udał obrażoną minę. I spojrzał na metalową konstrukcję z części samochodowych przypominającą psa*. - Optimus, siad - metalowa konstrukcja oczywiście została niewzruszona. - Widzisz? Nawet korona nie pomogła!

Charlie znowu wybuchnęła śmiechem, na co Dean uśmiechnął się szeroko. 

- Myślisz, że jesteś zabawny? - spytał Garth. - Skąd masz te części?

- To te, które dziś wymieniłem, tylko je przemyłem, bo były brudne. Są do wyrzucenia - obronił się. - I tak właściwie to twierdzę, że jestem uroczy.

Garth zostawił to bez komentarza - miał inne poczucie humoru niż Winchester. Cieszył się natomiast, że Dean i Charlie widocznie się dogadywali. To zdecydowanie polepszało atmosferę w warsztacie. Niepokoiło go jednak to, w jaki sposób Dean patrzył na Charlie. Rzucił chłopakowi piwo, a ten spojrzał na Gartha pytająco.

- Pijemy w pracy?

- Aktualnie nie pracujemy, bo zrobiłeś robotę na cały weekend w pięć godzin.

- W cztery - poprawiła go Charlie. - Jest dużo lepszy niż Adam, który wcześniej pracował. I zabawniejszy.

Dean wzruszył ramionami na te, co by nie było, komplementy. Chciał już powiedzieć coś do Charlie, kiedy zadzwonił telefon i ta musiała iść odebrać. Spojrzał za nią patrząc się na jej pośladki i przygryzł wargę. Naprawdę mu się podobała. I miała podobne poczucie humoru. Może nawet mógłby stworzyć z nią relację dłuższą niż jedna noc? Przechylił lekko głowę, po czym wziął długi łyk piwa, aby się ogarnąć. Nie mógł teraz o tym myśleć. Nie w pracy.

- Widziałem to - powiedział stanowczo Garth, dając do zrozumienia, że mu się to nie podoba, a Dean spojrzał na niego pytająco, nie wiedząc o co mu chodzi. - Zapomnij. Przejedziesz się i będziesz cierpiał jak wszyscy inni.

Winchester  zmarszczył brwi.

- Nie wygląda na łamaczkę serc.

- Za to ty tak - zauważył. - Dlatego tym bardziej jestem na nie. Szczególnie, że to moja bratanica.

Dean zakrztusił się piwem.

- Co?!

Dlaczego nikt nie powiedział mu wcześniej? W życiu by nie pomyślał, że Garth i Charlie są rodziną. To jednak nie zmieniało faktu, że Charlie mu się podobała. A jeśli złamie mu serce? Trudno - i tak miał w nim pustkę. Widząc sytuację między rodzicami w domu stwierdził, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwa miłość, a nawet jeśli coś takiego istnieje to nie w jego rodzinie. Chciał wierzyć, że może być inaczej, ale na razie nie widział nic co wskazywało by na to, że czeka go szczęście w tej kwestii.

- Z iloma dziewczynami spałeś? - spytał Garth, a Dean odchrząknął dochodząc do siebie po zakrztuszeniu się.

- Nie liczę - powiedział stanowczo. - I jak to Charlie jest twoją bratanicą? 

- Nie jest. To był żart, chciałem cię odstraszyć - sprostował i Dean odetchnął z ulgą. W tym momencie miał ochotę przyłożyć mu za straszenie go takimi rzeczami.

- Masz specyficzne poczucie humoru - znowu przechylił głowę i wypił kolejnych kilka łyków piwa.

Garth puścił tę uwagę mimo uszu.

- Znam się na ludziach, Dean i widzę, że dużo przeszedłeś. Dlatego zrób mi tę przysługę i odpuść ją sobie. To cię zrani, bo nie jesteś w jej typie i nie masz u niej szans.

- Typ można zmienić - stwierdził biorąc kolejny łyk piwa i zerkając w stronę pokoju, w którym zniknęła Charlie.

- Obawiam się, że nie w tym przypadku.

Dean zmarszczył brwi.

- Co masz przez to na myśli?

Nie doczekał się odpowiedzi, bo w tym momencie Charlie wyszła z pomieszczenia i wróciła do nich. Przez chwilę widocznie się nad czymś zastanawiała.

- Skoro Dean zrobił wszystko co miał dzisiaj zrobić, to mogę porwać ci pracownika na lunch? - spytała Gartha, a Dean znowu prawie się zakrztusił. 

Jeśli ktoś powinien kogoś zapraszać na lunch to on ją, nie odwrotnie. I nie za pośrednictwem Gartha.

- Jasne, zadzwonię jeśli będzie mi szybko potrzebny. Ale macie tu potem wrócić - pogroził im palcem.

Charlie zaśmiała się cicho.

- Oczywiście - spojrzała na Deana. - Idziesz?

- Jasne, tylko się przebiorę - pokazał na strój, który był cały w różnych smarach i innych brudach.

- Poczekam na zewnątrz - zaproponowała.

- Dobra - odparł Dean szybko dopijając piwo, a gdy wychodziła znów się na nią patrzył, znów przygryzł wargę.

Garth przewrócił tylko oczami.

- Zapomnij - powtórzył mu. 

Tylko, że Dean nie miał zamiaru zapomnieć.

Przebrał się i dołączył do Charlie na zewnątrz. Dziewczyna stała przy jego samochodzie i poklepała Impalę po masce. 

- Odpalaj - powiedziała.

Dean zmarszczył brwi.

- Bierzemy auto? - spytał nieco nie ogarniając. - Myślałem, że pójdziemy pieszo. Piłem.

- Pieszo możemy iść na imprezę, bo pewnie trzeźwi nie wrócimy. Jedno piwo jest dozwolone. Jedziemy. 

- Dobra - w sumie auto też miało swoje plusy. Na przykład tylne kanapy czy też fotele miały bardzo praktycznie zastosowanie. Chociaż to nie oznaczało, że musieli je wykorzystać.

Otworzył auto i odpalił silnik uśmiechając się szeroko na ten dźwięk. Naprawdę jak muzyka dla uszu... 

Charlie zaśmiała się widząc jego fascynację samochodem.

- Nadal nie wierzę, że naprawiłeś to auto - powiedziała. - Naprawdę masz talent i dar do samochodów.

- Do kilku innych rzeczy też - wypalił uśmiechając się lekko. 

Charlie uśmiechnęła się szerzej rozumiejąc o co mu chodzi i pokręciła głową. Nie poruszyła jednak tego tematu, ani nie powiedziała nic innego. Po prostu zaczęła pokazywać mu drogę. Po kilku minutach dojechali pod jakąś knajpkę i Dean tam zaparkował.

Wysiedli i weszli do środka. Charlie od razu podeszła do lady i zamówiła "to co zwykle", co oznaczało, że często tu jada. Dean natomiast szybko przeleciał wzrokiem po menu i zamówił dwa hamburgery.

Usiedli przy stoliku naprzeciwko siebie i Charlie przyjrzała mu się uważnie. Dean też zaczął się jej przyglądać. Lubił patrzeć w jej oczy. Były zielone. Lubił zieleń. I błękit. 

- Więc... jaka jest twoja historia? - zaczęła rozmowę, a Dean ni to zmarszczył brwi, ni to spiął się lekko. Nie lubił wracać do przeszłości.

- Co masz na myśli? - odpowiedział pytaniem i Charlie już wiedziała, że nie będzie z nim łatwo.

- To może powiem co wiem o tobie - zaproponowała. - Pracowałeś u Bobby'ego, czyli jesteś z Lawrence. Masz na oko maksymalnie dwadzieścia trzy lata, pracowałeś tam sześć lat, czyli jeszcze przed skończeniem szkoły średniej. Podobno od razu zacząłeś pracę na pełen etat, czyli nie skończyłeś szkoły, co oznacza, że albo wpakowałeś się w kłopoty i musiałeś coś spłacić, albo miałeś problemy rodzinne - na to drugie Dean przygryzł lekko wargę. - Sądząc po twojej reakcji to drugie - stwierdziła. - Unikasz rozmów o przeszłości, czyli uciekasz przed tym. Garth mówił, że gdyby pytał o ciebie niejaki John Winchester, mam go spławić. Sprawdziłam go w książce telefonicznej i jest za stary na twojego brata, czyli obstawiam, że to twój ojciec i uciekasz przed nim - Dean spiął się bardziej. Była dobra. A on chciał uciec. - Sądząc po twojej reakcji krzywdził cię i dlatego przed nim uciekłeś, dlatego zamieszkałeś w Lebanon. Naszyjnik, który nosisz - wskazała na wisiorek na szyi blondyna - eksponujesz go i zawsze wyciągasz nad ubrania, aby był widoczny, czyli jest dla ciebie ważny i dostałeś go od kogoś ważnego, najpewniej od kogoś, kogo straciłeś. Obstawiam, że całkiem niedawno i była to jedyna osoba, która trzymała cię w Lawrence. Stąd twój przyjazd tutaj.

Miała rację z naszyjnikiem - dostał go od mamy na swoje ostatnie urodziny. Była to pozornie zwykła dłoń - symbol Chamsa, co symbolizowało opiekę i ochronę przed ojcem. Interpretował to jako jej opiekę nad nim. Szczególnie teraz, gdy wiedział o istnieniu Nieba i aniołów, wierzył, że mama nad nim czuwa. I wiedział, że to głupie, ale uważał, że to jej modlitwy mogły wpłynąć na decyzję Castiela o tym, by go uratował. Chciał w to wierzyć. Wcześniej chował wisiorek pod ubraniami, bo kiedyś z ciekawości sprawdził cenę w internecie i wiedział, że trochę mamę kosztował, więc gdyby ojciec go zobaczył, na pewno zabrałby mu go i oddał do jubilera, a pieniądze wydał na alkohol. Nie chciał stracić tego naszyjnika. Zaczął go eksponować po ucieczce z Lawrence. Przypominał mu mamę. I przypominał o tym, że chce w końcu zdobyć się na odwagę, by tam wrócić i odwiedzić jej grób.

- Dostałem go od mamy - przyznał wpatrując się w stół. Nie widział sensu w dalszym ukrywaniu prawdy. I tak by wszystko wyczytała. - Zginęła w wypadku dwa tygodnie temu. Nie było mnie na jej pogrzebie, bo leżałem w szpitalu po próbie samobójczej po tym jak mój własny ojciec mnie zgwałcił. Przyjaciel mnie uratował i to on nakłonił mnie do wyjazdu z Lawrence i pozwolił uwierzyć w to, że mogę od tego uciec. Tak naprawdę nigdy nad tym nie myślałem.... nad ucieczką. Myślałem jedynie jak mogę chronić mamę i brata. Chyba zawsze twierdziłem, że zostanę tam na zawsze i że zawsze tak będzie. A teraz mama nie żyje, a brat nie chce mnie znać. Nie miałem już czego szukać w Lawrence.

Charlie otworzyła szeroko usta. Chciała coś powiedzieć, ale przez moment nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Dean nie wyglądał jej na kogoś aż tak zniszczonego i doświadczonego przez los. Był ofiarą gwałtu zaledwie kilka dni wcześniej, a wydawał się zachowywać jakby nigdy nic się nie stało. Naprawdę dobrze się z tym krył, więc była pewna, że to nie była jedyna sytuacja, w której ojciec go skrzywdził. Musiał się do nich przyzwyczaić i nauczyć ukrywać przed całym światem. Kiedy teraz patrzyła na niego, wiedziała, że to wszystko co powiedział jest prawdą. Widziała ból na jego twarzy i szybko zrozumiała, że poprzez żarty i wygłupy próbował ukryć to wszystko, co teraz przeżywał. Jakby nie chciał, aby ktokolwiek spytał go chociażby o to czemu ma gorszy humor. Uciekał od tego, ale przeszłość zawsze go dogoni i wiedział o tym - dlatego gdy Garth zapytał go czy ma go przed kimś kryć podał ojca - zdawał sobie sprawę z tego, że kiedyś może go odnaleźć. Trudno było jej sobie wyobrazić jak bardzo musiał się bać, że kiedyś znów go spotka.

- Dean, nie miałam pojęcia...

Winchester pokręcił głową.

- To w porządku. I tak pewnie kiedyś byś się dowiedziała, że jestem nic nie wartym tchórzem, który pozwala na coś takiego własnemu ojcu.

Charlie pokręciła głową. Nigdy go tak nie potraktuje.

- Zgłosiłeś to gdzieś? - spytała ze słyszalną troską w głosie, a on znowu pokręcił głową.

- Od razu po tym próbowałem ze sobą skończyć, a kiedy okazało się, że jednak żyję chciałem po prostu jak najszybciej uciec i zostawić to wszystko za sobą. Mimo to nie potrafię spojrzeć sobie w lustrze.

- Potrzebujesz czasu - powiedziała łagodnie. - Ja potrzebowałam pół roku, a miałam lżej niż ty.

Dean spojrzał na nią pytająco i oczekująco, jakby było dla niego oczywiste, że skoro on się otworzył, to teraz jej kolej.

- Co się stało? - spytał.

- Rodzice mieli wobec mnie inne oczekiwania. Miałam być damą, mieć bogatego męża, wiesz jak to jest... - zaczęła, a Dean przytaknął ostrożnie. - Ja chciałam zostać hakerką. Nadal hakuję, kiedy czegoś potrzebuję. Problemem było, kiedy dowiedzieli się o włamaniu na stronę uniwersytetu, w którym uczy mój ojciec. Chciałam usunąć jedno zdjęcie, ale i tak je zobaczył, a zamiast usunąć zdjęcie, usunęłam siebie z jego życia - podsumowała krótko.

- Co było na tym zdjęciu? - Dean zaniepokoił się, bo wątpił, żeby Charlie włamywała się na stronę uniwersytetu tylko po to, aby usunąć brzydkie zdjęcie. Coś musiało tam być.

- Mój pocałunek z moją dziewczyną i współlokatorką - wzruszyła ramionami. - Zerwała ze mną, bo ojciec zagroził jej wyrzuceniem z uczelni.  To homofob.

Dean zaczął rozumieć o co chodziło Garthowi - czyżby wiedział? To to próbował mu przekazać? Charlie była lesbijką? Nie uwierzy w to, dopóki nie zobaczy na własne oczy jak całuje jakąś dziewczynę. Poza tym zawsze mogła być bi. On był, chociaż nigdy nikomu o tym nie powiedział.

- Przykro mi - powiedział ze szczerym współczuciem.

Charlie uśmiechnęła się smutno.

- Oboje mieliśmy ciężko, ale da się z tego wyjść. Jeszcze spojrzysz sobie w lustrze, Winchester - zapewniła go. - Osobiście tego dopilnuję - puściła mu oczko, a Dean uśmiechnął się krzywo.

- Powodzenia - wymamrotał.

W tym momencie kelnerka przyniosła ich zamówienia - dwa hamburgery dla Deana i duża sałatka dla Charlie. Bez dalszego słowa zaczęli jeść. A właściwie to Charlie zaczęła jeść - Dean pochłonął hamburgera niemal w całości. Kiedy miał sięgać po drugiego Charlie zaśmiała się cicho, a on spojrzał na nią pytająco.

- Masz tu... - wskazała na kącik jego ust. Dean nie rozumiał o co jej chodzi i w dalszym ciągu przyglądał jej się pytająco, więc westchnęła, wzięła serwetkę i przetarła mu pozostałości musztardy.

- Oh - powiedział, gdy zorientował się o co chodziło. - Przepraszam, nie przywykłem do jedzenia w towarzystwie i...

- Uspokój się Winchester - powiedziała widocznie rozbawiona jego zakłopotaniem. - Nie przeszkadza mi to.

- Na pewno?

- Na pewno.

- Dobra - stwierdził i pochłonął kolejnego burgera równie szybko co poprzedniego. Tym razem sam przetarł usta z pozostałości musztardy i ketchupu.

Domówił colę, żeby mieć czym się zająć podczas, gdy Charlie wciąż męczyła sałatkę. Gdy zjadła, wyszli i wrócili do samochodu. Dean chciał wycofywać auto z parkingu, aby wracać w stronę warsztatu, kiedy Charlie zatrzymała go kładąc swoją dłoń na jego. Spojrzał na nią zdezorientowany.

- W tamtą stronę - powiedziała.

- Warsztat jest w drugą - zauważył.

- Garth jeszcze nie dzwonił, więc chcę jechać w jeszcze jedno miejsce.

- Dobra - posłuchał się i pojechał w drugą stronę, czego pożałował jak tylko dowiedział się o co chodziło.

Nienawidził zakupów. A już na pewno nienawidził sklepów odzieżowych. Generalnie robił za tragarza - Charlie rzucała mu do trzymania ubrania, które jej się podobały, zazwyczaj w dwóch lub nawet trzech różnych rozmiarach, żeby je przymierzyć. Kiedy po dłuższym zwiedzaniu sklepu dotarli do przebieralni miał nadzieję, że będzie miał chwilę spokoju. Nic bardziej mylnego.

Siedział na kanapie pod przebieralnią, mając nadzieję na chwilę wytchnienia, gdy usłyszał głos Charlie.

- Jak w tym wyglądam?

Miał ochotę warknąć. W co on dał się wpakować? Kiedy jednak na nią spojrzał prawie zagwizdał. Wyglądała pięknie w tej zielonej sukience - podkreślała kolor jej oczu. Zamarł na moment. 

- Aż tak źle? - zaniepokoiła się i przez chwilę Dean miała wrażenie, że chce uciec przez co wziął się w garść.

- Nie - odpowiedział szczerze. - Po prostu... wow. Wyglądasz pięknie.

Nie ze wszystkimi ciuchami było tak dobrze... W pewnym momencie wpadł na pomysł jak to przyśpieszyć i oszczędzić sobie i jej dyskusji nad każdym pojedynczym ciuchem - kiedy było źle po prostu kręcił głową, gdy było dobrze pokazywał jej kciuk w górę.

Do warsztatu wrócili trzy godziny później. Garth demonstracyjnie spojrzał na zegarek gdy wchodzili.

- Ponad cztery godziny to dosyć długo jak na lunch - zauważył.

- Byliśmy jeszcze na zakupach - odpowiedziała Charlie pokazując mu torby, których część niosła ona, a część Dean, który nie miał zbyt entuzjastycznej miny. Był zmęczony.

- Nigdy więcej - wypalił. - Trzy godziny w centru handlowym.

- Planowałam za tydzień zabrać cię do wyboru sukienki na wesele przyjaciółki - powiedziała robiąc smutną minę. - Ty przynajmniej szczerze mówisz, kiedy coś mi nie leży.

Dean przetarł twarz dłonią. Zastanawiał się z kim ma gorzej - z nią czy z Casem?

- Kupiłaś chyba cztery sukienki...

- Trzy - poprawiła go.

- Trzy - poprawił. - Dlaczego nie... dobra, nieważne. Pójdę z tobą - uległ jej. - Ale stawiasz mi piwo.

Charlie rzuciła się na niego, aby go przytulić. Dean z trudem utrzymał równowagę i po chwili objął ją wolną ręką.

Garth odchrząknął.

- Nie chcę wam przerywać tego przyjacielskiego momentu, ale masz pracę, Dean. Dwa auta na dziś wieczór. A ty - wskazał na Charlie. - Musisz zaksięgować dzisiejsze zamówienia.

Odsunęli się od siebie. 

- Już się robi, szefie - powiedzieli równocześnie, a Garth zaczął się zastanawiać jak długo wytrzyma z tym duetem.

N/A

*Na zdjęciu poniżej jedyny i niepowtarzalny Optimus

Continue Reading

You'll Also Like

4.8K 271 15
Hejka, to moja pierwsza książka. Więc przepraszam za błędy. I od razu mówię proszę nie zrażajcie się do tej książki po pierwszych rozdziałach potem j...
13.4K 1.1K 76
Co, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale n...
11.1K 471 9
Gdyby wszystko potoczyło się inaczej.....
46.4K 4.1K 16
Louis Tomlinson jest zorganizowany i oddany pracy w sekretariacie firmy lotniczej Styles Corporation. Kiedy prototyp nowego samolotu zostaje uszkodzo...