Love affair

By Evelinka99

125K 4.7K 302

Każde nasze czyny mają konsekwencje, wszystko co robimy wcześniej czy później da o sobie znać. Musimy wypić p... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rodział 24
Rozdział 25
Rodział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 38
Rodział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Epilog
Nowiutkie, świeżutkie

Rozdział 44

1.7K 88 3
By Evelinka99

Nie wiedziałam co mam robić. Panikowałam, czemu to zrobiła? Przecież robiłam wszystko co chciała? Przecież grałam w jej grę. Mój oddech był przyśpieszony, ręce trzęsły się tak bardzo, że nie byłam w stanie nacisnąć imienia menadżerki na ekranie telefonu. Nie odbierała, a czego ja się spodziewałam? Zaczęłam szukać kluczyków do auta, wiem że nie powinnam prowadzić, ale muszę do niej pójść, muszę z nią pogadać. Wiem że jestem teraz w czarnej dupie i już nic mnie nie uratuję i pewnie niedługo zjawi się u mnie policja.

Nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi mieszkania wbiegłam do podziemnego parkingu i wsiadłam do auta. Dobre pięć minut zajęło mi trzęsącymi się dłońmi wcelowanie kluczykiem w odpowiednie miejsce. Jadąc zaciskałam mocno ręce na kierownicy i starłam się pohamować łzy. Ale wybuchłam gdy zatrzymałam auto przed domem Veronici.

Wysiadłam z auta i zadzwoniłam do domofonu, trzęsły mi się kolana i nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o tym jak zareagują rodzice, Chris, przyjaciele. Dałabym wszystko, żeby móc znaleźć się znów w ramionach Jake'a.

Kobieta wpuściła mnie do posiadłości i niemal biegiem podeszłam do drzwi. Myślałam, że wydrapie Veronice oczy gdy zobaczyłam jej podły uśmiech. Zdawałam sobie sprawę, z tego że przy niej wyglądałam w tym momencie żałośnie, ale adrenalina, którą poczułam gdy ją zobaczyłam sprawiała że wcale mnie to nie obchodziło.

-Co jest z tobą nie tak?-Krzyknęłam- Robiłam wszystko co chciałaś, wyjechałam z Bennington, udawałam dziewczynę Dominica, chodziłam na imprezy, na wywiady robiłam wszystko.

-Ale mediom zaczynało się nudzić- Veronica jak gdyby nigdy nic usiadła na fotelu- Musiałam coś zrobić.

-I stwierdziłaś że zniszczysz mi życie?- Znów krzyknęłam.

-Dobra Viviane zaczynasz mnie wkurzać, sławni ludzie nie idą do więzienia.

-Zabiłam człowieka- Zaśmiałam się gorzko- Sądzisz że nie pójdę do więzienia? Z karierą aktorki mogę się już pożegnać na zawsze-Nagle cała adrenalina ze mnie uleciała- Co z tego masz?

-Mam pieniądze Viviane- Powiedziała znudzona- Wiesz ile zarobię za ten skandal?

-Zarabiasz na niszczeniu cudzych żyć- Powiedziałam zrezygnowana- To nie ja jestem potworem, ty nim jesteś.

***

Jake

Siedziałem na kanapie i przeskakiwałem przez kanały, strając się znaleźć coś ciekawego. Było już dawno po północy, ale nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tym co powiedział Chris.

Ona cię potrzebuję, nawet jeśli tak nie wygląda.

Dał mi jej adres i powiedział, żebym do niej pojechał, żebym zobaczył jak się trzyma, ale nie wiedziałem czy chcę to robić. Jakaś cząstka mnie nadal wierzyła, że może Viviane nadal mnie kocha. Nie wierzyłem w to że kocha Dominica, wiedziałem że jest z nim dla mediów i rozgłosu, ale nie wierzyłem do końca też w to że kocha mnie. Nie chciałem w to wierzyć, za bardzo bolała mnie świadomość, że mnie kocha a mimo to patrząc mi w oczy z kamienną twarzą, bez zająknięcia stawiała przy tym że już nic do mnie nie czuję. Dlatego nie wiedziałem czy jechać czy nie.

Dziś były jej urodziny, długo myślałem zadzwonić, ale w końcu odpuściłem. Viviane nie chce mnie widzieć ani słyszeć. Podeszłem do lodówki po piwo, gdy ktoś bardzo natarczywie zaczął dzwonić do moich drzwi.

Otworzyłem drzwi i zdziwiony zobaczyłem Chrisa po drugiej stronie, był wyraźnie zdenerwowany, miał przekrwione oczy i rozczochrane włosy. Był piany to pewne.

-Chris co tu robisz tak późno?

-Wiedziałeś o tym?-Zapytał ignorując moje pytanie i wszedł do mieszkania nie przejmując się tym że stałem zdezorientowany przy drzwiach-Wiedziałeś że Viviane kogoś zabiła?

Stałem z otwartą buzią nie wiedząc co mam powiedzieć, skąd się dowiedział?

-Chris skąd ty..?- Chłopak nerwowo krążył po pokoju.

Hunt wyjął telefon z kieszeni spodni i wetknął mi go pod twarz, gdy zobaczyłem filmik osunąłem się na kanapę. Jak to się stało? Czy Veronica chciała żeby Viviane zrobiła coś co przechyliło szalę? Chris usiadł obok mnie i schował twarz w dłoniach.

-Chris twoja siostra robiła to we własnej obronie- Powiedziałem czując nagle potrzebę usprawiedliwiania Viviane- Zgwałciłby ją.

-Wiem- Westchnął chłopak- Ale nadal nie mogę w to uwierzyć,a wiesz co jest najgorsze? Że nic nie mówiła, że nie ufała mi na tyle żeby coś powiedzieć.

-Ufała ci, nadal ci ufa. Viviane po prostu się bała, że będziesz miał ją za morderce, za potwora- Szepnęłem.

-Nigdy bym tak nie myślał, to moja siostra- Miałem wrażenie że Chris za chwilę się popłacze i w sumie ja też byłem temu bliski-W ogóle jak to znalazło się w sieci?

-To jej menadżerka- Westchnąłem- Szantażowała ją, dlatego robiła te wszystkie głupie rzeczy, sądzę że dlatego wyjechała.

-Jake musisz do niej jechać- Chris nagle wstał z kanapy i znów zaczął krążyć po pokoju- Przecież on ona nie da sobie rady sama, wiesz jaka jest Viv.

-Chris ja nie sądzę, że ona..

-Oj daj spokój- Powiedział poirytowany- Uwierzyłeś w to że cię nie kocha, serio?

Nic na to nie odpowiedziałem.

-Jest genialną aktorką- Chris wyraźnie zirytowany pociągnął za końcówki swoich włosów- Jedź do niej Jake, mogę ci nawet zapłacić za lot.

-Sam dam radę- Otworzyłem laptopa i zaczęłam szukać najwcześniejszych lotów do Los Angeles- Dopiero o siódmej rano- Spojrzałem na zegarek, który wskazywał czwartą rano.

Wszedłem do sypialni i szybko zacząłem pakować torbę, Chris ma racje. Viviane nie da rady sama, znam ją, jej psychikę i wcale nie jest tak silna, żeby poradzić sobie samej.

***
Byłem wykończony lotem i nieprzespaną nocą i z wielka ulga postawiłem nogi na ziemi w Los Angeles. Viviane mieszkała w centrum, nie wiedziałem jak zareaguje gdy mnie zobaczy, nie wiedziałem czy nawet będzie w domu, ale nie mogłem jej pozwolić przechodzić przez to samej.

Złapałem taksówkę i już po chwili byłem pod wieżowcem, w którym mieszkała Viv. Denerwowałem się gdy jechałem windą, co jeżeli ona naprawdę mnie nie kocha? Czułem się jak nastolatek, który chce zaprosić swoją pierwszą miłość na randkę.

Przed wieżowcem kręciło się mnóstwo paparazzi tylko czekających na to aby uchwycić Viviane, morderczynię jak nazwali ją media. Zapukałem do drzwi i już po chwili otworzyła mi Ona we własnej osobie, poczułem łzy napływające do moich oczy, gdy zobaczyłem jej zdezorientowaną postać. Viviane wyglądała jak siedem nieszczęść, schudła tak że byłem pewny iż mógłbym policzyć jej żebra, miała sińce pod oczami świadczące o tym że nie śpi. Jej oczy były przekrwione od płaczu, a twarz wyrażała strach.

-Jake co ty tu robisz?- Zapytała trzęsącym się głosem i chciała zamknąć drzwi, ale nie pozwoliłem jej na to wkładając nogę miedzy drzwi- Jake nie możesz tu być.

-Viv nie obchodzi mnie to- Powiedziałem wchodząc w głąb mieszkania-Wiem że mnie potrzebujesz.

-Jake- Jej głos się załamał i po policzkach pociekły łzy.

Widziałem że jeszcze chwila i kolana się pod nią załamią. Podszedłem szybko do dziewczyny i wziąłem ją w ramiona. Viviane położyła głowę na moim ramieniu i zaczęła głośno szlochać, posadziłem ją na kanapie i gładziłem uspokajająco po plecach. Bolało mnie gdy widziałem ją w takim stanie, gdy jej oczy wyrażały ból, gdy jej kruche ciało w spazmach szlochu trzęsło się w moich ramionach. Chciałem teraz zbić jej menadżerkę nie zważając na to, że jest kobietą.

Nagle Viviane jak oparzona ode mnie odskoczyła i zaczęła gwałtownie kręcić głową.

-Nie, nie, nie- Dziewczyna zaczęła panikować i tak samo jak jej brat dzień temu zaczęła krążyć po pomieszczeniu- Nie możesz tu być rozumiesz.

-Viv..- Zaczęłam ale Viviane położyła ręce na mojej klatce piersiowej i zaczęła wypychać mnie z mieszkania, co niezbyt udolnie jej szło.

-Jake idź stąd- Starała się brzmieć na silną, ale niezbyt jej to wychodziło- Idź, idź- Zaczęła krzyczeć i bić mnie w klatkę piersiową pięściami.

Złapałem ją za ręce i zablokowałem z tyłu jej pleców, próbował się wyrwać ale w końcu zrezygnowała.

-Nie chcę cię tu- Szepnęła patrząc w podłogę- Przecież cię nie kocham.

Chwyciłem ją za podbródek i uniosłem głowę, żeby jej oczy spotykały się z moimi.

-Nie kochasz mnie?- Pokręciła głową na nie- Ja sądzę inaczej.

-Jake już to przerabialiśmy- Zrezygnowana oparła się o ścianę i pozwoliła łzom znów popłynąć po jej policzkach- Dlaczego nie możesz odpuścić.

-Bo cię kocham i ty kochasz mnie- Powiedziałem spokojny, będąc teraz pewien swoich słów.

Jej widok, jej oczy utwierdziły mnie w tym, że jednak mnie kocha. Podszedłem bliżej jej, tak że nasze nosy się niemal stykały.

-Naprawdę mnie nie kochasz?-Pokręciła bez przekonania głową- Yhmm, a teraz?- Pocałowałem płatek jej ucha na co Viviane zadrżała, zjechałem pocałunkami do szyi zostawiając na niej malinki.

Oderwałem się od niej, ale Viviane miała inne plany co do tego, objęła mnie rękoma za szyję i przybliżyła swoje usta do moich. Nie ważne ile razy zaprzeczała, wiedziałem że mnie kocha i drugi raz nie pozwolę jej odejść.

Viviane

Gdy moje usta znów spotkały się z jego ustami poczułam się jak w raju, jakbym latała, unosiła się ponad ziemię. Wiedziałam że nie powinnam, ale już nie dawałam rady udawać. Pragnęłam go, kochałam całym sercem, nie potrafiłam żyć bez Jake'a.

Odsunęłam się od mężczyzny dopiero gdy czułam że braknie mi powietrza. Na jego twarzy zagościł zadziorny uśmieszek, a ja poczułam jak całe napięcie ze mnie ulatuję.

-Jake musisz coś wiedzieć- Powiedziałam zbierając w sobie odwagę- Musisz wiedzieć w co się pakujesz, próbowałam cie chronić ale już nie dam rady-Poczułam jak łzy znów napływają do moich oczu.

-Możesz mi powiedzieć Viv- Usiadł na kapie i przyciągał mnie do siebie.

-Nie wyjechałam z Bennington dlatego bo miałam taki kaprys - Zaczęłam bawić się jego palcami z nerwów- Veronica dowiedziała się o naszym romansie, wynajęła detektywa, ma zdjęcia..

-I szantażowała cię że wszytko wyda, dlatego wyjechałaś i dlatego robiłaś wszystko co ci kazała- Dokończył za mnie Jake.

Kiwnęłam głową i spuściłam wzrok na puchaty, biały dywan. Jake westchnął głośno i przeczesał włosy ręką.

-Viviane wiem że cię to martwi, ale mogę zawsze rzucić pracę.

-Nie chce żebyś to robił-Gwałtownie pokręciłam- A poza tym to nic nie da i tak byłeś moim nauczycielem.

-Nie myśl o tym skarbie- Jake pocałował mnie w głowę- Była już tu policja?

Kiwnęłam głową.

-Veronica z nimi rozmawiała, mam areszt domowy aż do podjęcia jakiś kroków przez sąd- Znów poczułam jak zbiera mi się na płacz.

-Ej- Turner posadził mnie sobie na kolanach- Wszytko będzie dobrze zobaczysz.

Uśmiechnęłam się słabo i wstałam z kanapy.

-Pewnie jesteś głodny- Powiedziałam szybko znając sobie sprawę z tego, że mężczyzna zapewne nic nie jadł- Pokazałabym ci najlepsze miejsca w Hollywood, ale no cóż.

-Twoje mieszkanie jest najlepszym miejscem w Hollywood-Pisnęłam lekko zaskoczona, gdy jego usta znalazły się na mojej szyi.

-Jake serio- Jęknęłam gdy zagryzł skore na mojej szyi robiąc tam malinka-Pewnie mam coś w lodówce.

Mężczyzna pocałował mnie leniwie w usta i pozwolił podjeść do lodówki, w której znalazłam jedynie jakieś warzywa. Wrzuciłam je na patelnie i zgotowałam wodę na ryż.

-Nie wiedziałem że umiesz gotować- Jake stanął obok mnie i uważnie patrzył jak mieszam jedzenie w patelni.

-Myślałeś że jadam tylko na mieście?

-Myślę, że w ogóle nie jesz- Powiedział a westchnęłam wiedząc, że zaraz zacznie prawić mi kazania- Viv wyglądasz żałośnie.

-Dzięki- Burknęłam- Właśnie to w momencie, gdy moje życie legło w gruzach, chciałam usłyszeć od mężczyzny, którego kocham.

-Viviane twoje życie nie legło w gruzach, to była samoobrona i jestem pewien że sąd też tak uzna- Usiadł przy wyspie kuchennej i posłał mi ciepły uśmiech.

Chciałam w to wierzyć, ale prawda była taka że moje życie legło w gruzach, mogę zapomnieć o byciu aktorką, nikt nie zatrudni morderczyni, mogłam zapomnieć o powrocie do domu. Dzisiejszy dzień jest najprawdopodobniej ostatnim jaki spędzę z Jake'em, nie pozwolę Veronice zniszczyć i jego życia. Miałam wrażenie że mam deja'vu, patrzyłam na uśmiechniętego mężczyznę i nie potrafiłam odwzajemnić jego szczerego uśmiechu.

--
Jeszcze tylko kilka rozdziałów i koniec ! Piszcie co myślicie ;)

Continue Reading

You'll Also Like

25.8K 605 14
Dziewczyna o zniszczonym wnętrzu i chłopak, który darował jej życie, gdy ona prosiła o śmierć. Zjawił się w jej życiu i przylepił pozwalając się jej...
265K 12K 47
Alex przeszła wiele starań by z Niewolnicy stać się Królową. Czy jej się to uda? Ps. Na wasze życzenie przywróciłam książkę.
4.1K 123 24
Pewnie niektórzy pomyślą, chłopie skoro masz tyle talentów, czemu żadnego z nich nie rozwijasz tylko jesteś striptizerem ?Ja sam nie znałem odpowiedz...
117K 3.7K 33
Sekrety, to nie dołączony element naszego życia. Jednak w przypadku Victorii Bailey było trochę inaczej, żyła jak przeciętna nastolatka. Nigdy nie mu...