Love affair

By Evelinka99

125K 4.7K 302

Każde nasze czyny mają konsekwencje, wszystko co robimy wcześniej czy później da o sobie znać. Musimy wypić p... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rodział 24
Rozdział 25
Rodział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 38
Rodział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Epilog
Nowiutkie, świeżutkie

Rozdział 33

2.2K 76 10
By Evelinka99

Biegłam ile sił w nogach cały czas słysząc jego przebiegły śmiech tuż za moimi plecami, nie ważne jak szybko się poruszałam za każdym razem lądowałam w tym samym pokoju, od którego przebiegały mi ciarki po plechach. Dylan stanął nade mną uśmiechając się szyderczo, poczułam łzy na policzkach wiedząc co za chwilę się stanie, zabiję go, tak jak robię to za każdym razem. Popchnęłam chłopaka nie kontrolując swoich ruchów, Dylan uderzył o róg stołu i spadł na posadzkę plamiąc ją krwią. Z moich ust wydobył się głośny krzyk, gdy popatrzyłam na jego twarz i gdy zobaczyłam, że zabiłam Jake'a, a nie Dylana, w kałuży krwi leżał Jake, jego oczy były zamknietę, a twarz nieruchoma. Krzyczałam tak głośno dopóki nie poczułam jak ktoś mną potrząsa i coś mówi, obudziłam się widząc przed sobą twarz Chrisa.

-Viv, Viv- Dalej mną potrząsał-To tylko sen, tylko sen.

Wyrwał mi się szloch, gdy przypomniałam sobie martwą twarz Jake'a.

-Cii, spokojnie- Przytulił mnie do siebie i uspakajającym ruchem gładził moje plecy.

-Która godzina?- Wychrypiałam, gdy udało mi się uspokoić.

-Po trzeciej- Powiedziała marszcząc czoło- Viv co ci się śniło?

Zaczęłam ciężko oddychać i pokręciłam przecząco głową.

-Zostaniesz ze mną?- Chłopak kiwnął głową i położył się obok mnie.

Uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie wieczory, gdy byliśmy dziećmi i budowaliśmy fortece z koców. Mama żadną siłą nie potrafiła nas z tamtąd wyciągnąć i zawsze tam spaliśmy uprzednio wykradając z kuchni słodycze.

Czując obecności Chrisa i jego spokojny oddech zasnęłam szybciej niż się spodziewałam, mając nadzieje że koszmary już więcej mnie nie nawiedzą.

Rano czułam konsekwencje nieprzespanej nocy, moja twarz była podpuchnięta, a mózg nie chciał prawidłowo funkcjonować, ledwo zwlokłam się z łóżka, a już wiedziałam, że mogłam w nim zostać. Urodziny mojej matki, które mają się odbyć za niecałe dwa tygodnie sprawiły, że do domu przywiało dekoratorów wnętrz na przyjęcia, oraz organizatorkę przyjęć.

-Co tu się dzieję?- Usiadłam na swoim miejscu, próbując uniknąć zderzenia z chmarą ludzi w naszym domu.

-Urodziny twojej matki się zbliżają-Powiedział ojciec, zawiązując krawat pod szyją-Czterdzieste urodziny obchodzi się tylko raz, trzeba je urządzić jak należy.

-Każde urodziny obchodzi się tylko raz- Mruknęłam i zajęłam się piciem kawy.

Od kiedy pamiętam urodziny były dużym wydarzeniem w naszej rodzinie, niedługo w naszym domu zamieszkają wszyscy wujkowie, ciocie, dziadkowie, kuzyni i kuzynki, aby uczcić ten dzień. Sama od kiedy wyjechałam nie obchodziłam hucznie urodzin, po pierwsze dlatego bo byłam zajęta pracą, po drugie wolałam spędzić ten dzień w gronie osób, które na serio lubię, a wiadomo że z rodziną czasami dobrze tylko na zdjęciu. Wiem że połowa moich kuzynek marzy o tym, żeby wyrwać mi włosy z cebulkami z głowy, a druga połowa marzy o tym, żeby mnie wykorzystać, aby stać się sławnym. Z całej tej zgrai najbardziej lubiłam moją babcię, która była wiecznie młoda, kochała świat i życie, odwiedziła całą Azję i nadal mimo już podeszłego wieku jest młoda duchem.

-Jak się czujesz?- Pytanie Chrisa wyrwało mnie z rozmyśleń.

-Dobrze, dzięki że ze mną zostałeś- Uśmiechnęłam się do niego, co chłopak odwzajemnił.

-Jesteś moją małą siostrzyczką, zawsze ci pomogę- Wywróciłam oczami na jego słowa, no halo byłam tylko siedem minut młodsza.

***

Siedziałam nudząc się na lekcji historii i starałam się jakoś zająć swoje myśli czymś innym niż porąbanym snem, od którego nachodziły mnie dreszcze. Czy już do końca życia będę zmuszona nawet w czasie snu pamiętać o tym co zrobiłam? Moje smętne przemyślenia przerwał Matt, który gdy nauczycielka nie wiedziała przesiał się do ławki za mną.

-Hej, Viv po lekcjach idziemy z chłopakami do Atlas, idziesz?

Odwróciłam się do niego i uniosłam brew.

-Czy nie dziwi cię to, że cały czas wychodzę gdzieś z chłopakami, a mam zaledwie jedną koleżankę?

Matt udał, że intensywnie się zastanawia nad moim pytaniem, żeby po chwili pokręcić przecząco głową.

-Nie, chłopcy po prostu są zabawniejsi- Prychnęłam na to.

-Ale o przystojniakach z wami nie pogadasz, potrzebuje przyjaciółki, a nie bandy dzieciaków próbujących mnie przekonać do tego jak wspaniali są- Odwróciłam się od niego, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi nauczycielki, baba i tak mnie już wystarczająco nie lubiła.

-A pro po tego- Znów usłyszałam głos Matta przy swoim uchu, ale się nie odwróciłam- Masz chłopaka?

-Co?- Moje serce zabiło szybciej i spojrzałam na niego.

-No wtedy, w piątek powiedziałaś, że idziesz do chłopaka- Uważnie mi się przyglądał, jakby szukając odpowiedzi w moich oczach, ale zapomniał że jestem mistrzynią kłamstwa i udawania.

-Jezu, Matt byłam schlana- Szepnęłam- Powiedziałam pewnie o wiele więcej głupot niż to, nie bierz sobie słów pianej Viviane do serca.

-A to że potrafię się dobrze bawić?- Uśmiechnął się zadziornie.

-Tego szczególnie- Uśmiechnęłam się pod nosem i zwróciłam twarzą do nauczycielki.

W końcu końców poszłam z chłopakami na jedzenie, ale zabrałam ze sobą Ninę, czułam ogromny deficyt przyjaciółki i głupich plotek. Na parkingu czułam na sobie spojrzenie Turnera, który nie wydawał się zadowolony, gdy szłam ramię w ramię z Mattem śmiejąc się z jakiegoś głupiego żartu.

Pokręciłam głową na jego zachowanie, musi się przyzwyczaić nie mam zamiaru przestać przyjaźnić się z chłopakami tylko i włącznie z powodu jego głupiego widzimisię.

Usiadłam wygodnie na miękkiej kanapie i zamówiłam jedynie truskawkowego shake, co spotkało się ze spojrzeniem Chrisa, mówiącym że nie pochwala mojego zachowania, ale zbyłam to wzruszeniem ramionami.

-Nina, czy to nie ty jesteś ta od gazetki?- Zagadał do dziewczyny mój brat, na co ta zarumieniła się lekko i pokiwała głową.

-Tak, ta od gazetki- Pokręciłam głową na głupotę Chrisa- Nie możesz zapytać jak normalny człowiek, Nina czy to nie ty zajmujesz się szkolną gazetka?- Fuknęłam, Chris jest czasami strasznie denerwujący i durny, jak ci chłopcy z filmów dla nastolatek, debil który myśli że jest królem szkoły, otoczony fankami.

Chłopcy się zaśmiali, a Nina jeszcze bardziej się zarumieniła, uśmiechnęłam się gdy kelnerka postawiła przede mną mój shake i wzięłam pierwszego łyka rozkoszując się jego słodkim smakiem. Przestałam siorbać napój dopiero, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni jeansowej kurtki i zmarszczyłam czoło widząc nieznany numer.

-Halo?- Przez chwile nic nie słyszałam i gdy miałam się rozłączyć myśląc, że to głupi żart usłyszałam coś co sprawiło, że wszystko w moim żołądku się przewróciło.

-Przepraszam, że dzwonię wiem, że nie powinnam, nazywam się Annie Howell i jestem matką Dylana, z tego co zobaczyłam w internecie byłaś jedną z ostatnich osób, które go widziały przed tym jak umarł przez upadek ze schodów i byłabym wdzięczna gdybyś chciała się ze mną spotkać choć na chwilkę- Powiedziała łamliwym głosem.

Przy stole zapadła cisza, gdy siedziałam jak sparaliżowana z szeroko otwartymi oczami i zapewne cała blada, nie myśląc o tym co robię rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół jakby to on był odpowiedzialny za śmierć Dylana.

-Viv, w porządku?-Chris patrzył na mnie jak na niespełna rozumu.

Pokręciłam głową i szybko wstałam ubierając płaszcz, wybiegłam na zewnątrz cała roztrzęsiona, oddychałam tak jakbym przebiegła maraton, to nie może dziać się naprawdę, nie może. Drżącymi rękoma odpaliłam auto i gwałtownie włączyłam się do ruchu, wiem że nie powinnam była prowadzić w takim stanie, ale miałam to gdzieś , musiałam dotrzeć do jedynej osoby, która jest mi w stanie teraz pomóc.

Dojechałam do mieszkania Jake'a cudem nie powodując wypadku, nadal byłam roztrzęsiona, zabiłam Dylana, jego matka myśli ze ulany zwalił się ze schodów i chce się ze mną spotkać, cholera, jasna cholera, zapukałam głośno do drzwi, tak że moje kłykcie zapiekły, gdy nikt nie otwierał zapukałam jeszcze raz i jeszcze raz. W końcu drzwi się otworzyły, ale nie te co chciałam, kobieta ze złością wypisaną na twarzy otworzyła drzwi obok.

-Nie ma go, nie widzisz- Warknęła-Nie ma co tak walić.

Westchnęłam rozpaczliwie i poczułam łzy na policzkach, oparłam się o drzwi i nie mając już na nic siły sunęłam się na podłogę, nie wiem ile tak siedziałam bezmyślnie gapiąc się na beżową ścianę naprzeciwko, ale na dworze zdążyło zrobić się ciemno, a ja zdążyłam przemarznąć. Gdy wstawałam z zimnej posadzki, na korytarzu pojawił się Jake, który jak tylko mnie zauważył podbiegł i uważnie przyjrzał się mojej mokrej od łez twarzy. Boże, jaka ja byłam żałosna.

-Viv co się dzieję?- Zmartwiony zaczął szukać kluczy w kieszeni i już po chwil prowadził mnie na kanapę w salonie.

-Ja..- Mój głos się załamał i wzięłam głęboki wdech- Ona, mama tego chłopaka, którego..- Poczułam, że nie dam rady tego powiedzieć, teraz jak nigdy czuję to co zrobiłam. Zabiłam chłopaka, który miał kochającą matkę, może rodzeństwo, próbował mnie zgwałcić, ale nie zasługiwał na śmierć.

-Hej-Jake uniósł mój podbródek tak żebym patrzyła mu w oczy- Spokojnie, po co dzwoniła jego mama?

-Ona chcę się ze mną spotkać- Wyszeptałam- Bo jako ostatnia widziałam jej syna żywego.

Jake przyciągnął mnie do siebie i opiekuńczym gestem zaczął głaskać po włosach, czułam się jak małe dziecko, które nie ogrania życia i nie rozumie, że jak wsadzi palec w świeczkę to się poparzy, cały czas żyłam w mojej bańce mydlanej dającej mi pozorne bezpieczeństwo, ale bańki mydlane mają to do siebie, że pękają i wiedziałam że moja też kiedyś pęknie, to tylko kwestia czasu, gdy Veronice znudzi się ta cała zabawa w kotka i myszkę, gdy będzie kazała mi zrobić coś co przechyli szalę, gdy pęknę i nie dam rady.

Nie znosiłam tego uczucia, nie znosiłam tego że Jake musiał o tym wiedzieć i że przyjmował to ze stoickim spokojem, byłam mordercą, a on tak po prostu trzymał mnie w ramionach i szeptał uspakajające słowa do ucha, nie zasługiwałam na to, na niego, na bogactwo, sławę.

-Jake- Szepnęłam sama nie rozumiejąc, dlaczego podjęłam taką decyzję- Chcę się z nią spotkać.

***

-Jesteś pewna?- Zapytał Jake, gdy zaparkował samochód na poboczu.

Kiwnęłam głową i wyszłam z auta, aby się nie rozmyślić, mama Dylana mieszkała w mieście oddalonym od Bennington o dwieście siedem mil, całe cztery godziny drogi niewiele się odzywałam, nazbyt zestresowana spotkaniem z matka chłopaka. Rodzicom wcisnęłam kit, że jadę na audycję radiową, Jake nawet nie pytał po prostu pojechał ze mną, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, nie wiem czy dałabym radę sama.

Przeszłam przez zaniedbany ogródek, do niewielkiego domu, uniosłam rękę do góry żeby zapukać, ale w ostatnim momencie opuściłam rękę czując, że nie dam rady tego zrobić. Jake widząc to zapukał za mnie i po chwili otworzyła nam drzwi kobieta, tak chuda że widziałam żyły na jej rękach. Jej włosy przyprószone były siwizną, a usta uformowały się w uśmiech, gdy mnie zobaczyła. Stałam oniemiałam nie potrafiąc otworzyć buzi, na szczęście i to Jake zrobił za mnie.

-Dzień dobry, Annie Howell?

-Tak, tak-Kobieta otworzyła szerzej drzwi- Wejdźcie do środka.

Przekroczyliśmy próg, nie czułam się najlepiej najchętniej uciekłabym stąd gdzie pieprz rośnie, po jaką cholerę się na to zgadzałam? Co mnie podkusiło?

-Siadajcie, nastawię herbatę- Powiedziała wskazując na kanapę pod ścianą, a sama zniknęła zapewne w kuchni.

Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu, dom była raczej w zaniedbanym stanie, ale w środku było nawet przyjemnie, ciepłe kolory, poduszki, koce. Jedyne na co próbowałam nie patrzeć to zdjęcia, na prawie każdym z nich był Dylan i wywnioskowałam, że małżeństwo nie ma innego dziecka, od czego zrobiło mi się jeszcze gorzej.

-Jeszcze raz bardzo dziękuję, że zgodziłaś się spotkać- Kobieta postawiła na stoliczku cztery filiżanki w kwiaty i mały czajniczek- Po śmierci syna, nie potrafiłam się pozbierać psycholog doradziła mi żebym spotkała się z jego przyjaciółmi, znajomymi, gdy znałam w internecie filmik jak razem się bawicie, pomyślałam że to dobry pomysł, byłaś ostatnią osobą widzącą go za życia- Widziałam jak ciężko było jej to mówić i czułam łzy pod powiekami, które lada chwila popłyną po mojej twarzy.

-Ma pani przytulny dom- Powiedział Jake, nie potrafiłam okazać jak wdzięczna mu byłam.

-Dziękuję, po śmierci męża nieco podupadł- I tu nie dałam rady, jej mąż umarł, a ja zabiłam jej syna.

-Pani Howell ja..przepraszam- Powiedziałam będąc na skraju.

-Za co kochanie?- Kobieta uśmiechnęła się smutno- Dylan, on był specyficzny, od kiedy wyjechał wiódł bardzo spontaniczne życie, nie brał pod uwagę konsekwencji, jego życie było zabawą, lubił alkohol i kobiety, tyle razy go ostrzegałam- Westchnęła i pociągnęła nosem - Ale był dobrym dzieckiem, przeżyłam śmierć męża, nie sądziłam że przeżyje też to.

Złapałam ją za rękę, gdy zobaczyłam łzy na jej policzkach.

Jesteś potworem, zabrałaś matce jej jedynego syna.

Usłyszałam z tyłu głowy i pokręciłam się na kanapie, to była prawda, zabiłam kogoś kogo kochała i teraz została już całkowicie sama.

-Proszę napijcie się herbaty- Kobieta szybko starła łzy z policzków i nalała nam parującego napoju- Kochanie wiem, że pewnie nie znałaś go za dobrze, ale może jest coś co możesz mi opowiedzieć.

Żadna, nie ważne jak dobra aktorka, nie potrafiła by zagrać w tamtym momencie. Z moich oczu poleciała łza, co miałam jej powiedzieć, że jej syn chciał mnie zgwałcić? Że był zwykłym kobieciarzem?

-Ja.. Ja poznałam go wtedy w klubie- Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak Jake ściska moją dłoń- My tańczyliśmy i ja..

-To była impreza, Viviane nie wiele pamięta z tamtej nocy- Powiedział Jake czując, że jeszcze chwila a powiem jej prawdę.

-Och, no tak- Kobieta uśmiechnęła się z zakłopotaniem.

-Pani Howell, czy będzie nam miała pani za złe jeżeli już pojedziemy? Viviane ma dziś audycję radiową i nie możemy się spóźnić- Jake podniósł się z kanapy, mocno przyciskając mnie do siebie, gdyby nie on nie dałabym rady utrzymać się na nogach.

-Tak, oczywiście- Kobieta również się podniosła i odprowadziła nas do drzwi- Bardzo dziękuję, że zgodziliście się na spotkanie.

Uśmiechnęłam się do niej słabo i wyszłam z domu, niemal biegnąc do samochodu, gdy tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi pozwoliłam łzom popłynąć i głośno zaszlochałam. Ona myśli że jej syn się upił i spadł z cholernych schodów, myśli że to jego wina że nie żyje. Wysiadłam z samochodu i mijając się ze zdziwionym Jake'em zaczęłam iść w stronę drzwi do domu.

-Viviana- Dogonił mnie i złapał mocno trzymając, domyślając się co chciałam zrobić.

Szarpałam się z nim dopóki nie poczułam jak ulatują ze mnie siły i osunęłam się w jego ramiona.

-Skarbie- Jake otarł moje mokre policzki- Naprawdę chcesz to zrobić?

-Jake ona zasługuję, żeby to wiedzieć- Weszłam mu w słowo, na nowo czując przypływ sił-Ja zabiłam jej syna.

-Viviane czy naprawdę chcesz, żeby wiedziała, że jej syn to zwykły kobieciarz i broń Boże gwałciciel? Myślisz że nie zrobił tego wcześniej? Pomyśl gdyby to była inna dziewczyna, a nie ty, gdyby ona nie była na tyle silna, żeby mu się przeciwstawić, co wtedy? Zgwałcił by ją i tyle. Viviane jego matka i tak już dużo przeżyła.

-Ale Jake..

-Nie, przestań- Powiedział dobitnie- Jedynie co robiłaś to broniłaś się, ten chłopak był niepoczytalny, nie mówię że zasługiwał na śmierć, ale to nie była twoja wina, rozumiesz mnie- Pokiwałam powoli głową.

-Jedźmy już- Wyszeptałam.

Jednak z tyłu głowy nadal miałam jedną myśl.

Jesteś mordercą.

--
Trochę smutny rozdział, ale takie też są potrzebne ;) czekam na komentarze i wasze opinie.

Continue Reading

You'll Also Like

202K 9K 41
Zoe jest córką doświadczonego i szanowanego prokuratora. Jak mówi nazwa zawodu jej ojca nie jednego przestępce posłał za kraty. Niektórzy mszczą się...
87.9K 8.8K 24
Poznaj historię córki głównego bohatera z "Wszystko, co skrywa twoje serce" Można powiedzieć, że życie Penelope Porter było idealne. Miała kochającą...
11.2K 619 48
Laura Daniłov jest atrakcyjną i szczęśliwą kobietą, która ma kochającego męża i syna. Jej mąż, Mateusz Daniłov, zostaje niesłusznie oskarżony przez r...
506K 24K 37
Ona nienawidzi jego, on nienawidzi jej, lecz ich drogi wiecznie się krzyżują. - Dobrze - Odparłam i czekałam. Powoli zaczął pochylać się w moją str...