Hell will come for us

By Hummingbird_96

41.6K 1.5K 471

Zastanawialiście się kiedyś jak bardzo jedna przypadkowa sytuacja może zmienić ludzkie życie? Jak wiele cier... More

Prolog (środek)
Pieprzony idiota
Chcę ładny wieniec pogrzebowy
Właśnie zostałam porwana
Zastrzelisz mnie?
Wyglądasz obłędnie w tym ręczniku
Co chcesz o mnie wiedzieć Cassie?
Dziewczyna, z którą spędzę dzisiaj noc
Nie musimy tańczyć
Dziękuję mój bohaterze
Do zobaczenia Cassandro
Nie mogę oddychać
Co u Nicholasa?
Cassandra nie żyje
V jak Veronica
Noc zwierzeń
Byłam naiwna
Obiecuję
Miej na oku Nicholasa
Przepraszam
Żegnaj Huntsfield
Ufam im
Jeszcze nie rozumiesz?
Ona zniknęła
Zostaniesz ze mną?
Nigdy cię nie zawiodę
Pocałowałaś Nicka?!
Wyjątkowi
Cześć córciu
Piekło po nas przyjdzie
Nigdy przenigdy
Nie jesteś potworem
Chcę być dzisiaj twoja
Nie żałowałam niczego
Kocham Cię!
Wierzę w was
Nie mogę go stracić
Zależy mi
Jesteś bezcenna
Ja jedynie chcę cię chronić
Żegnaj Cassandro
Chciałem cię uratować
Epilog
Kontynuacja

Ja i moi przyjaciele

594 30 7
By Hummingbird_96

Minęły dwa tygodnie, pełne rutyny i co zadziwiające spokoju. Początkowo myślałam, że było to spowodowane tym, że ciągle siedziałam w domu, więc nikt nie był w stanie mnie zaatakować. Jednak potem doszły do nas wieści, które rozniosły się po całym mieście. Okazało się, że Dylan tak po prostu wyjechał. Nikt nie wiedział dlaczego ani na jak długo. Ja z kolei nie wiedziałam jak mam to odbierać. Nie byłam pewna czy to znak, że mam chwile spokoju i nie muszę się o nic obawiać, czy jednak wciąż grozi mi niebezpieczeństwo. Przecież to, że on wyjechał, nie znaczyło, że jego ludzie przestali na mnie polować. Potrzebowałam czegoś co mogłoby mnie upewnić w sytuacji bym zwyczajnie wiedziała, na czym stoję. Nudziło mi się w domu i okropnie chciałam w końcu z niego wyjść, jednak nie chciałam by to się skończyło tak jak ostatnio, nie chciałam już nikogo więcej narażać.

Niestety, opuszczenie rezydencji kiedyś musiało nadejść. Dostałam dziwny telefon, od nieznanego numeru, którym okazał się być prawnik. Początkowo nie miałam pojęcia o co chodzi, jednak dostałam swoją odpowiedź szybko. Lorenzo Wilson. Niestety, ale nie byłam na jego pogrzebie, gdyż moi przyjaciele stwierdzili, że jest to zbyt niebezpiecznie, a ja równie dobrze mogę odwiedzić jego grób w jakiś inny dzień. Nie miałam ochoty się z nimi kłócić, pomimo tego, że czułem, że powinnam tam być. Wracając do niespodziewanego połączenia. Miałam przyjść, by zapoznać się z ostatnią wolą Lorenzo, testamentem, który podobno miesiąc temu nagle uległ zmianie. Ta wiadomość była powodem mojej kolejnej sprzeczki z Nicholasem, jednak i tak postawiłam na swoim. Chciałam wiedzieć, co mój biologiczny, zmarły ojciec, miał mi do przekazania. Oczywiście szatyn nie byłby sobą, gdyby pozwolił mi tam jechać samej, chociaż cholernie na to nalegałam, on mi nie pozwolił. Stresowałam się, chociaż sama nie wiedziałam czym. Nie byłam normalną dziewczyna, która opłakiwała śmierć ojca. Nie znałam tego mężczyzny, nie byłam do niego przywiązana i chyba nie czułam utraty rodzica. Nosiłam w sercu żal i smutek, ale to dlatego, że człowiek poświęcił swoje życie by mnie ratować... Człowiek zupełnie mi obcy.

Zatrzymaliśmy się pod kancelarią, gdzie o godzinie szesnastej miałam się spotkać z mężczyzną, który do mnie dzwonił. Na szczęście w trakcie drogi do celu nic niespodziewanego się nie wydarzyło i szczerze miałam nadzieję, że z powrotem również tak będzie. Wysiadłam z samochodu szukając potencjalnego zagrożenia i dopiero dotyk Nicka mnie uspokoił. On również rozglądał się dookoła, a gdy nie zauważył niczego niepokojącego ciepło się do mnie uśmiechnął. Splótł nasze dłonie i poprowadził mnie stronę wejścia. Asystentka, bądź sekretarka wskazała nam odpowiednie pomieszczenie, na co moje ciśnienie chyba wzrosło. Zapukałam i po usłyszeniu pozwolenia, weszłam do gabinetu. Moim oczom ukazało się dwóch mężczyzn i obaj byli w garniturach. Spojrzałam na siebie w jeansach, bluzie i czarnym płaszczu, przez co poczułam się trochę nieswojo. Nick pociągnął mnie w ich stronę, a ja byłam mu w tamtej chwili cholernie wdzięczna, że jednak ze mną pojechał.

- Dzień dobry proszę usiąść. Nazywam się John Benson, a to jest Keegan Holt, który jest notariuszem. - Zaczął mężczyzna, który miał około czterdziestu lat, był postawnym szatynem z niebieskimi oczami. Przedstawił swojego kolegę, który był dużo starszy, co było wiadome choćby po jego siwiejących włosach. Przywitałam się z nimi, po czym zajęłam miejsce na jednym z dwóch foteli naprzeciwko biurka. Nicholas stanął po mojej prawej, a miejsce obok zajął notariusz. - Lorenzo Wilson, pani ojciec, zostawił pani nie mały majątek. - mężczyzna siedzący obok podał mi kilka kartek, a ja zaczęłam je dokładnie przeglądać i czytać. - W testamencie zapisał pani swój domek na obrzeżach Filadelfii, a także to co było na jednym z jego kont bankowych, mianowicie czternaście milionów osiemset dwadzieścia trzy tysiące i sześćset dziewięćdziesiąt siedem złotych. - moje usta mimowolnie się otwarły w niemałym szoku i niezrozumieniu. - Niestety, ale zabroniono mi przekazać pani informacje na temat reszty majątku i do kogo on trafi... Czy wszystko jasne? - pokiwałam twierdząco głową, nie wypowiadając ani jednego słowa.

Godzinę później po wypełnieniu kilku dokumentów i załatwieniu wszystkiego, opuściliśmy budynek, a ja wciąż byłam zaskoczona. Podejrzewałam, że mężczyzna mógł mi coś zapisać, ale nie myślałam, że aż tyle, przecież to była masa pieniędzy. Nie rozumiałam czemu zapisał to wszystko, wręcz obcej osobie. Ta sytuacja spowodowała tylko moje większe wyrzuty sumienia, a przede wszystkim jeszcze bardziej żałowałam, że nie mogłam lepiej poznać Wilsona. Widocznie rzeczywiście stałam się dla niego ważna i zależało mu na dobrym kontakcie, martwił się o mnie, chciał mnie poznać. Szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu, bo może w końcu czułabym, że mam ojca.

- Dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś. - rzuciłam do szatyna jak tylko wsiedliśmy do samochodu.

- Nie ma sprawy, zawsze możesz na mnie liczyć. - posłał mi ciepły uśmiech, po czym ruszył kierując się w stronę Huntsfield.

Całą drogę miałam lekkie obawy, jednak były one niepotrzebne, gdyż bezpiecznie dotarliśmy do domu. Jak tylko przekroczyliśmy próg telefon szatyna się rozdzwonił, a on pokazał mi gestem dłoni bym na niego nie czekała. Poszłam więc w stronę salonu, gdzie siedzieli wszyscy nasi przyjaciele. Dołączyłam do nich i opowiedziałam im całą sytuację. Oni również byli zszokowani, a Mike zaczął zachwalać Lorenzo, że przynajmniej o mnie nie zapomniał. Szczerze, miałam gdzieś te pieniądze, jednak musiałam przyznać, że gest sprawił, że poczułam ciepło rozlewające się na moim sercu. Ten mężczyzna nie zachowywał się jakbym nie istniała, jakby chciał bym zniknęła, on chyba się cieszył z tego, że ma córkę. Byłam wściekła na matkę, że tyle lat ukrywała prawdę, przede mną i przed nim. Mieliśmy prawo o tym wiedzieć. Powinniśmy mieć więcej czasu na poznanie. Powinniśmy nawiązać jakąś relacje. Po prostu powinniśmy dostać od życia coś więcej.

Po chwili do pomieszczenia wszedł Nick, a ja już po jego oczach widziałam, że dowiedział się czegoś ważnego.

- Dzwonił mój informator, który miał potwierdzić plotki. Rzeczywiście Mitchell wyjechał. - lekka ulga ogarnęła moje ciało, bo to było jak miód na moje uszy. - I to nie wszystko... - wzrok wszystkich w pomieszczeniu skierował się na szatyna, a ja zmarszczyłam brwi próbując domyślić się co ma na myśli. - Podobno jego ludzie dostali jakby miesiąc przerwy. W sensie, nie mają żadnych zajęć ani zleceń. Mogą robić co chcą, poza jednym. Żaden z nich nie ma prawa skrzywdzić Cassandry. - nie wiedziałam jak mam rozumieć te słowa. Miałam uznać je za coś pozytywnego czy wręcz przeciwnie?

- Czyli tak jakby mam miesiąc spokoju? Nic mi przez ten czas nie zagraża? - Nicholas pokiwał głową na moje słowa, a jego wzrok był pusty. To było dziwne, zbyt dziwne. - A co potem? Wróci i znowu będzie próbował mnie zabić?

- Cass... Nie mam pojęcia. - wzdychnęłam na jego słowa, a w mojej głowie panował jeden wielki mętlik.

- Nie myślmy o tym co będzie później, cieszmy się z tego, że teraz mamy spokój i wszyscy jesteśmy bezpieczni. - lekko uśmiechnęłam się na słowa Michaela, który przytulił do swojego boku moją przyjaciółkę. - Może skorzystajmy z tego i jedźmy gdzieś na krótkie zimowe wakacje? Megan niedługo wraca do Houston, więc fajnie by było coś porobić razem. - wszyscy pokiwali twierdząco na jego słowa, bo to był naprawdę dobry pomysł. Musieliśmy szukać pozytywów w tej sytuacji, bo inaczej byłoby nam jeszcze ciężej.

Poza tym widziałam po blondynie, że chce w spokoju i szczęściu przeżyć te ostatnie dnie z Megan w Filadelfii. Okropnie się cieszyłam, gdy dwa dni temu brunetka oświadczyła mi, że postanowili dać sobie szansę i oficjalnie są razem. Związki na odległość były naprawdę trudne, ale widząc to jak na siebie patrzą, byłam pewna, że to przetrwają, a ja jeszcze będę się bawić na ich weselu.

Posiedzieliśmy jeszcze jakieś dwie godziny w tamtym pomieszczeniu, obgadując wszystkie szczegóły. Postanowiliśmy wyjechać na tydzień, pod namiot, na jakąś polanę nad jeziorem, podobno widoki stamtąd były niesamowite. Mieliśmy jechać na dwa auta, w jednym dziewczyny i Theo, a w dodge'u Nick z Michaelem. Nie rozumiałam tego podziału, który wymyśliła Vanessa, jednak postanowiłam nie ukazywać swoich zastrzeżeń. Nikt z nas nie chciał marnować czasu, dlatego też zdecydowaliśmy już następnego dnia wyruszyć. Nie chciałam kolejny raz omijać zajęć, ale zdecydowanie chciałam spędzić ten czas z nimi. Miałam nadrobione wszystkie zaległości, więc uznałam, że mogę znowu je trochę zaniedbać. Potrzebowałam odpoczynku jak nigdy, zwłaszcza w ich towarzystwie. Mojej rodziny, bo właśnie tym dla mnie byli. Czasami, ktoś z kim nie łączą nas żadne więzy krwi jest nam zdecydowanie bliższy niż krewni. Przy nich czułam się jak w domu, bezpiecznie, beztrosko, szczęśliwie.

Następnego poranka wstałam z wyśmienitym humorze, wręcz tryskałam pozytywną energią, jakby wszystkie problemy i obawy nagle zniknęły. Wzięłam niedużą walizkę i spakowałam do niech trochę ubrań i kosmetyków, które mogły mi się przydać. Jakąś godzinę przed wyjazdem do mojego pokoju wpadły dziewczyny, które wyglądały na równie radosne jak ja.

- Nie macie pojęcia jak się cieszę. - rzuciła blondynka, rozwalając się na moim pięknie posłanym łóżku. Posłałam jej wkurzone spojrzenie, a ona się tylko do mnie szeroko uśmiechnęła. - Jestem wkurzona na Nicka. - zmarszczyłam brwi na jej słowa, po czym obie z Megan zajęłyśmy miejsce obok niej. - Zaproponowałam taki podział, bo miałam nadzieję, że ten idiota powie, że chce żeby Cassie jechała z nim, ale on tego w ogóle nie skomentował. - cicho zaśmiałam się na jej słowa, na co ona poważnie na mnie spojrzała. - A tak w ogóle to Theo coś wypadło i jednak nie da rady z nami jechać. - dziewczyna momentalnie posmutniała, bo przypuszczałam, że zależało jej na tym by jej chłopak był tam z nią. - Skoro mamy miejsce to zaproponowałam to Ianowi i powiedział, że chętnie z nami pojedzie. Chyba nie macie nic przeciwko? - zapewniłyśmy ją, że nie, po czym każda z nas wróciła do swojego pokoju, dopakować resztę rzeczy.

Punkt dziewiąta rano stałam z Megan przed wyjściem czekając na resztę przyjaciół. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, gdy zobaczyłam jak blondynka morduje się z ogromną walizką i torbą zarzuconą na ramię. Nie rozumiałam po co jej tyle rzeczy na te kilka dni, jednak ona stwierdziła, że musi być przygotowana na każdą ewentualność. Po chwili na schodach pojawił się Ian, który jej pomógł i zapakował jej rzeczy do bagażnika czerwonego mercedesa. Nie musieliśmy długo czekać aż Mike i Nick do nas dołączyli. Szatyn przeniósł swój wzrok na Iana i zmarszczył brwi.

- Co on tu robi? - spytał, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.

- Theo jednak nie dał rady jechać i już wcześnie rano pojechał załatwiać jakieś sprawy, dokładnie nie wiem o co chodzi, bo nie zdążył mi tego wytłumaczyć. Mamy więc jedno miejsce wolne w namiocie, więc spytałam Iana czy z nami jedzie i się zgodził. - blondynka mnie uprzedziła i wyjaśniła wszystko blondynowi.

- To jak jedziemy? - rzucił brunet po kolei obdarzając każdego z nas spojrzeniem, zatrzymując się dłużej na mnie.

- Cassie jedzie ze mną. - zmarszczyłam brwi na słowa Nicholasa, który wypalił to zanim ktokolwiek inny zdążył coś powiedzieć.

- Ale... - szatyn położył swój palec na moich ustach, w ten sposób mi przerywając.

- Wsiadaj. - przeniosłam niezrozumiały wzrok na przyjaciółki, a Vanessa się szeroko uśmiechała i w zabawny sposób ruszała brwiami.

Szatyn wziął moją walizkę i razem ze swoją wrzucił do bagażnika, po czym oboje zajęliśmy miejsce w jego samochodzie. Poczekaliśmy aż nasi przyjaciele się zapakują i wyruszą pierwsi, co trwało trochę dłużej po zaczęli się kłócić kto prowadzi. Przeniosłam swój wzrok na Nicholasa, który wciąż miał jakiś dziwny wyraz twarzy, czego ja zupełnie nie zrozumiałam. Niepewnie dotknęłam jego dłoni, która mocno ściskała kierownicę.

- Nie lubię go. - rzucił i wskazał na stojącego bruneta. - Nie ufam mu. - wywróciłam oczami na jego słowa, bo ja już pomału zaczęłam się przekonywać co do Iana.

W końcu wszyscy wsiedli do mercedesa. Mike postanowił robić za kierowcę, a Megan zajęła z przodu miejsce pasażera. Byłam wręcz pewna, że blondyn całą drogę będzie ściskał jej rękę czy tam gładził udo, a już na pewno co chwile szeroko się będzie do niej uśmiechał. Oni razem, zdecydowanie wyglądali bardzo uroczo. Szatyn odpalił samochód i ruszyliśmy za naszymi przyjaciółmi w drogę. Nareszcie zapowiadał się normalny, spokojny tydzień, z ludźmi, których kochałam. Tylko ja i moi przyjaciele.

☆☆☆☆☆

Ostatni rozdział, a za chwilę wleci też epilog.

Głosujcie, komentujcie, bądźcie aktywni! To naprawdę się dla mnie bardzo liczy 😁

Buziaki ❤
Hummingbird_96

Continue Reading

You'll Also Like

424 2 9
Nessa Seek, Uczennica Deek High school. Nessa dostaje wiadomość od nieznanego numeru, by poszła do szatni. Okazuje się, że jej siostra Lily popełniła...
Porwanie ✔ By Laxie

Mystery / Thriller

174K 3.5K 13
Osiemnastoletnia Violet wiedzie piękne życie ze swoim chłopakiem Peter'em i przyjaciółką Alice. Jednak pewnego dnia jej życie staje się piekłem. Zost...
Nieznajomy 2 By destroyed

Mystery / Thriller

424K 17K 45
Chciałam żeby wszystko wróciło do normy, żeby było jak dawniej, żebym prowadziła spokojne życie, wspólne spędzanie wolnego czasu ze znajomymi, z rodz...
MALBAT TOM 4 By Zuzaannx

Mystery / Thriller

115K 7.8K 57
"Ile jesteś w stanie poświęcić, by ocalić swoją kobietę i ukochaną przyjaciółkę?" - takie pytanie mogli zadać sobie członkowie Malbatu, gdy Alice zos...