Hell will come for us

De Hummingbird_96

41.6K 1.5K 471

Zastanawialiście się kiedyś jak bardzo jedna przypadkowa sytuacja może zmienić ludzkie życie? Jak wiele cier... Mais

Prolog (środek)
Pieprzony idiota
Chcę ładny wieniec pogrzebowy
Właśnie zostałam porwana
Zastrzelisz mnie?
Wyglądasz obłędnie w tym ręczniku
Co chcesz o mnie wiedzieć Cassie?
Dziewczyna, z którą spędzę dzisiaj noc
Nie musimy tańczyć
Dziękuję mój bohaterze
Do zobaczenia Cassandro
Nie mogę oddychać
Co u Nicholasa?
Cassandra nie żyje
V jak Veronica
Noc zwierzeń
Byłam naiwna
Obiecuję
Miej na oku Nicholasa
Przepraszam
Żegnaj Huntsfield
Ufam im
Jeszcze nie rozumiesz?
Ona zniknęła
Zostaniesz ze mną?
Nigdy cię nie zawiodę
Pocałowałaś Nicka?!
Wyjątkowi
Cześć córciu
Piekło po nas przyjdzie
Nigdy przenigdy
Nie jesteś potworem
Chcę być dzisiaj twoja
Nie żałowałam niczego
Kocham Cię!
Wierzę w was
Nie mogę go stracić
Zależy mi
Jesteś bezcenna
Żegnaj Cassandro
Chciałem cię uratować
Ja i moi przyjaciele
Epilog
Kontynuacja

Ja jedynie chcę cię chronić

666 31 11
De Hummingbird_96

Przewróciłam się na drugi bok. Był środek nocy, a ja zupełnie nie mogłam spać. Jak tylko chociaż na sekundę zamykałam oczy, kolejny koszmar mnie nawiedzał, jednak tym razem były one zupełnie inne. Widziałam Dylana krzywdzącego mnie, albo kogoś z moich przyjaciół, jednak najgorszy był ten w którym z zimną krwią zabijał on Nicka, a ja jedynie na to patrzyłam. W snach prześladywał mnie obraz martwego ciała szatyna, jednak za każdym razem umierał on w inny sposób. Od kuli, z nożem w sercu, uduszony, utopiony, niestety ale zdarzały się też bardziej brutalne i krwawe wizje, pełne cierpienia i bólu.

Znowu dopadła mnie ta cholerna bezsilność, bo niby jak mogliśmy walczyć z kimś takim jak Mitchell. Bałam się tego człowieka, chyba dlatego, że bardzo mi przypominał kogoś z mojej przeszłości... Cody... Ten sam psychopatyczny błysk w oku, brak jakichkolwiek granic i umiaru, chęć dążenia do celu po trupach. Tacy ludzie cholernie mnie przerażali.

Obróciłam się na plecy zaczynając tępo wpatrywać się w sufit. Nie było na nim nic ciekawego, pokrywała go biel, która w tamtej chwili była wręcz depresyjna. Starałam się kolejny raz przeanalizować ostatnie wydarzenia. Lorenzo Wilson. Mój biologiczny ojciec. Mężczyzna z którym tylko jeden raz dane mi było porozmawiać. Wciąż czułam, że nie mam zupełnie pojęcia kim jestem i przede wszystkim co zrobić z tą informacją. Początkowo wydawał mi się on niebezpiecznym, zimnym człowiekiem, ale podczas tej jednej rozmowy był zupełnie inny. Może gdyby wcześniej wiedział, że ma córkę. Może gdyby mama mu powiedziała prawdę i zdecydowała się odejść od Richarda. Może wtedy... Poczułabym rodzinne ciepło. Lorenzo mógłby być dla mnie prawdziwym ojcem, tatą, gdyby tylko ta sytuacja się inaczej potoczyła. Dwadzieścia lat żyłam w niewiedzy i nie chciałam by ktokolwiek więcej miał przede mną jakieś tajemnice. Nie miałam prawa być zła na Wilsona, bo on był w takiej sytuacji jak ja, dlatego chciałam mu dać szansę, jak ten cały chaos w końcu zniknie.

Lorenzo Wilson był tylko jednym z mężczyzn, przez którego nie mogłam spać. Kolejny był Dylan Mitchell, który chciał mnie porwać albo zabić, tak czy siak zamierzał mnie skrzywdzić. Ostatni Nicholas Hayes, który sprawiał, że moje serce biło szybciej, a rozum tracił trzeźwe myślenie. Moje życie było pełne mężczyzn. Jedni je utrudniali i niszczyli, a drudzy odbudowywali i naprawiali. Niestety, byłam pewna, że nadejdzie moment, gdy nikt nie będzie w stanie pomóc mi powstać.

Leżałam w łóżku dopóki nie zaczęło się robić widno. Byłam okropnie zmęczona i mój wygląd odzwierciedlał mój stan psychiczny. Tylko w jednym momencie swojego życia wyglądał równie źle, wtedy gdy lucyfer uciekł z piekła i postanowił doszczętnie zniszczyć moje życie. Być może nie był to sam diabeł, ale zdecydowanie zasługiwał na to miano. Zrobiłam mocniejszy niż zawsze makijaż, chcąc w ten sposób ukryć swój prawdziwy wygląd. Włosy doprowadziłam wręcz do idealnych fali, a na siebie założyłam jeansy i czarny sweter. Chciałam pokazać moim przyjaciołom, że naprawdę dobrze się trzymam i nie mają się czym przejmować. Nie chciałam by znowu się o mnie martwili. Sytuacja była fatalna, ale nikt z nas nie mógł nic z tym zrobić, więc po prostu wolałam żyć jakby rozmowa z Dylanem nie miała miejsca.

Spakowałam potrzebne na zajęcia rzeczy do torby, założyłam czarne botki i płaszcz, po czym ruszyłam na dół, by opuścić budynek. Niestety w połowie drogi zatrzymał mnie Nicholas z dziwnym wyrazem twarzy. Byłam na niego lekko wściekła, jednak starałam się tego nie ukazywać. Wczoraj jak wróciliśmy od Dylana pochłonął nas namiętny seks, jednak po tym on po prostu wyszedł z pokoju tłumacząc, że musi się zająć sprawami biznesowymi, a ja wkurzona wróciłam do siebie. Niby nie miałam prawa wymagać jego zainteresowania dwadzieścia cztery na dobę, ale w tamtej chwili poczułam się po prostu jak dziwka, jakby jedyne co się dla niego liczyło to był seks, a ja byłam tylko przypadkową kobietą. Nie chciałam by szatyn traktował mnie w ten sposób. Nie zasługiwałam na to, zwłaszcza po wszystkich swoich przeżyciach.

- Wybierasz się gdzieś? - chwycił mnie delikatnie i obrócił w swoją stronę.

- Tak, na uczelnie. - chłopak głośno się zaśmiał na moje słowa i opanował dopiero w momencie, gdy zauważył moją poważną minę.

- Nigdzie nie idziesz. Załatwiłem ci nauczanie zdalne i od dzisiaj nie będziesz opuszczać tego budynku. - popatrzyłam na niego jak na wariata, zupełnie nie wierząc w te słowa. Jak on mógł decydować o mnie za moimi plecami? Już nikt nie brał pod uwagę tego co ja uważam za słuszne.

- To moje życie i mogę robić to co chce. - założyłam ręce pod biustem, nie spuszczając z niego wzroku ani na sekundę.

- Nie póki mieszkasz w tym domu. - uśmiechnęłam się do niego sztucznie i podeszłam bliżej.

- W takim razie, jeszcze dziś mogę się wyprowadzić. - zadarłam głowę do góry przy wypowiadaniu tych słów, po czym go wyminęłam i chciałam odejść, jednak znowu zatrzymał mnie jego dotyk.

- Boże kobieto czemu z tobą są same problemy?! - zdecydowanie nie miałam ochoty się z nim kłócić, więc ten jeden raz postanowiłam trzymać język za zębami. - Nie rozumiesz, że Mitchell chce cię zabić i ten budynek to jedyne bezpieczne dla ciebie miejsce! Załatwiłem wszytko byś mogła tylko tutaj siedzieć na dupie, a tobie i tak coś nie pasuje! Mam im kurwa pozwolić cię dorwać?! - spuściłam wzrok w podłogę, bo wiedziałam, że jest ziarenko prawdy w tym co mówi. Jednak i tak miałam, trochę inne odczucia niż on. Poza tym być może jeśli Dylan by rzeczywiście, jak to powiedział chłopak mnie dopadł, to moi przyjaciele mieli by już święty spokój, a ja nie byłabym już dla nich zagrożeniem. - Czemu jesteś tak cholernie uparta?

- Bo czuję, że mnie kontrolujesz? - wyszeptałam cicho, nie chcąc dolewać oliwy do ognia.

- Nie kontroluję cię, ja jedynie chcę cię chronić. - przymknęłam delikatnie oczy, czując łzy w nich się pojawiające. Ostatnio zdecydowanie za dużo płakałam. Niestety właśnie tak na mnie działał ten chłopak, sprawiał, że się otwierałam, przez co byłam po prostu słaba.

- Nikt nigdy nie chciał mnie tak chronić. Nie przywykłam do tego. - chłopak westchnął i zbliżył się w moją stronę. Położył delikatnie dłoń na moim policzku, zmuszając bym na niego spojrzała.

- W takim razie w twoim życiu były same niewłaściwe osoby. - powoli złączył nasze usta. Pocałunek był tak delikatny jakby bał się, że jestem ze szkła i pod mocniejszym naciskiem pęknę. Nasze języki spotkały się we wspólnym tańcu, a żaden z nich nie walczył o dominację. Cicho jęknęłam gdy chłopak przygryzł moją dolną wargę i się odsunął. - A teraz wracaj do pokoju, otwieraj laptopa i wejdź na maila, tam powinnaś mieć wszystkie informacje o twoim nauczaniu od uczelni. - pokiwałam głową na jego słowa, nie chcąc wnikać jak mi to załatwił. Być może to była ta sprawa, którą w nocy się musiał zająć.

Musiałam przyznać, że nauka online wcale nie była taka zła. Oczywiście nie umywała się do normalnych stacjonarnych zajęć, na których byłam bardziej skupiona i w stu procentach oddana. Na szczęście należałam do osób, dla których ważna była dyscyplina i jeśli im na czymś zależało, to się nie poddawały tak szybko. Dodatkowo na wszystkie zaliczenia i tak musiałam przychodzić na uczelnię, więc wciąż miałam dobra motywację do nauki. Plus tego wszystkiego był taki, że mogłam zaoszczędzić czas na dojazd i po dobre jedzonko mogłam iść w każdej chwili. Ten pomysł jednak nie był taki zły i chyba powinnam być wdzięczna Nickowi, w końcu byłam na niego zła, a on tylko chciał dla mnie dobrze.

O osiemnastej drzwi mojej sypialni się otwarły i wszedł przez nie blondyn, dzięki czemu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie chciałam naciskać na Tylera i cierpliwie czekałam, aż pierwszy się odezwie. Poczułam ulgę i potraktowałam to jako znak, że nasza przyjaźń jeszcze da się uratować. Ruszyłam w jego stronę i mocno go przytuliłam, głownie dlatego, że wciąż miałam wyrzuty sumienia, że nie odwzajemniam jego uczuć.

- Przyszedłem, bo chciałem się z tobą pożegnać. - blondyn odsunął się ode mnie, a ja spojrzałam na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. - Wracam do Houston.

- Ale przecież... Z tego co Megan mówiła, macie jeszcze trochę wolnego. - chłopak pokiwałam twierdząco głową, co tylko spowodowało, że już wiedziałam, że to nie oznacza nic dobrego.

- Tak, ale ja już chcę tam wrócić, ona potem doleci. Cass... Ja po prostu nie potrafię tu dłużej zostać. - zaczęłam szybciej mrugać, by odgonić nieproszone łzy.

- Chodzi o mnie? Ja przepraszam, że nie czuję tego samego, ale przecież to nie musi się tak kończyć. - chłopak chwycił moją twarz w swoje dłonie, a jego oczy były pełne smutku.

- Nikt nikogo nie zmusi do miłości i ja o tym wiem. Po prostu mam już dość bycia tylko przyjacielem, nie umiem tak funkcjonować. Chcę ruszyć dalej i zapomnieć o tym uczuciu, a gdy będziesz obok, wiem, że to nie będzie możliwe... Proszę nie miej mi tego za złe. - pokiwałam lekko głową na jego słowa, chcąc go chociaż w jakimś stopniu zrozumieć. Nie chciałam by nasza przyjaźń się skończyła właśnie w tym miejscy, ale skoro to było to czego on potrzebował, to chciałam się dostosować. - Żegnaj. - dodał i złożył pocałunek na moim policzku, po czym opuścił mój pokój zanim ja zdążyłam mu coś odpowiedzieć. To było zdecydowanie zbyt szybkie pożegnanie, a ja nie byłam gotowa na utratę kolejnej osoby w swoim życiu.

Z westchnieniem rzuciłam się na łóżko, bo zdecydowanie nie spodziewałam się, że tego dnia stracę kolejnego przyjaciela. Pomyślałam, że ja chyba nie mogę się przyjaźnić z mężczyznami, bo za każdym razem to się kończy inaczej niż bym chciała. Być może przyjaźń damsko-męska nie była dla mnie, albo po prostu spotykałam facetów, którzy się do tego nie nadawali, chyba, że to ze mną było coś nie tak. Tyler był mi naprawdę bliski przez ostatni ponad rok i nie chciałam go tak w sekundę stracić. Jednak nie miałam na tyle siły by walczyć o tą przyjaźń, zwłaszcza jeśli on tego nie chciał. Miałam nadzieje, że spotka jeszcze na swojej drodze dziewczynę, która rzeczywiście będzie warta takiego uczucia i przede wszystkim będzie je podzielać. On był fajnym chłopakiem i zdecydowanie na to zasługiwał.

Zabrałam się za powtórzenie materiału chcąc zająć czymś swoją głowę, jednak nie długo było mi dane się pouczyć, gdyż przeszkodził mi dźwięk mojej komórki. Niepewnie odebrałam połączenie widząc jakiś obcy numer, a moje serce przyśpieszyło swój rytm. Nienawidziłam takich sytuacji i aż mnie one przerażały.

- Tak słucham? - wyrzuciłam z siebie, nie wiedząc kogo się spodziewać po drugiej stronie.

- Cześć. Słyszałem o sprawie z Dylanem i po prostu chciałem się upewnić, że jesteś bezpieczna. - do moich uszu dotarł głos Lorenzo, co mnie lekko uspokoiło. Nie powinno mnie dziwić, że mężczyzna miał mój numer, bo w jego świecie to pewnie była pestka go zdobyć.

- Mam coś w stylu aresztu domowego, Nick zabronił mi opuszczać rezydencję. - sama nie rozumiałam dlaczego chcę być szczera z tym mężczyzną. To zbudowania prawdziwej relacji potrzebna jest szczerość, a ja chyba chciałam chociaż spróbować to zrobić.

- To dobrze, tam ci nic nie grozi. - zapadło chwilowe milczenia, a ja nie wiedziałam czy coś powiedzieć czy może jedynie się rozłączyć. - Cassie... Wiem, że nie zaczęliśmy dobrze. Nie chciałem cie porywać, ale przecież nie wysłuchałabyś mnie tak o na ulicy. Teraz wiem, że mogłem to inaczej rozegrać, ale zrozum taki świat to całe moje życie, ja chyba nie umiem rozwiązywać problemów na spokojnie. - słyszałam w jego głosie prawdziwą skruchę, a to już był jakiś dobry początek.

- Powiedzmy, że ci wybaczam. - odparłam, bo naprawdę chciałam dać mu szansę. Nie wiedziałam czy postępuje dobrze ani jakie konsekwencje to będzie miało. Po prostu chciałam mu zaufać.

- To się cieszę... Uważaj na siebie i jakby się coś działo możesz dzwonić na ten numer, o każdej porze dnia i nocy odbiorę. - odpowiedziałam ciche "dobrze" i podeszłam w stronę okna. - Dobranoc.

- Dobranoc. - zakończyłam połączenie i z westchnieniem odłożyłam telefon na szafkę nocną.

Nie wiedziałam jak mam interpretować rozmowę, on naprawdę się o mnie martwił czy to było tylko jakieś jego zagranie. Jakaś cześć mnie czuła, że Lorenzo jednak był ze mną szczery i naprawdę mu zależy na moim bezpieczeństwie. Nie wiedziałam nic o nim i jego rodzinie, ani przede wszystkim tego jaki jest w stosunku do niej, o ile ją w ogóle ma. Być może on chciał tylko nawiązać kontakt z córką? Chciałam by tak było. Potrzebowałam tego... Potrzebowałam kogoś, kogo kiedyś mogłabym nazwać ojcem.

☆☆☆☆☆

Pytanie... Czy to opowiadanie nie jest zbyt nudne? Bo w sumie to mało co tu się dzieje 🤔

Do końca 3 rozdziały! Które już nie będą aż takie nudne 😂

Zachęcam do komentowania, gwiazdkowania, tweetowania #DestructionHB

Buziaki ❤
Hummingbird_96

Continue lendo

Você também vai gostar

860K 24K 41
Nazywam się Amanda. Mam 19 lat, mieszkałam w Newcastle, jednak z niewiadomych mi powodów, przeprowadziłam się razem z moim bratem do Luton. Nie wie...
3.6K 323 24
Znika najmłodsza siostra ze znanego rodzeństwa Barboleta da Silva. Gdy policja rozkłada ręce w sprawie, jeden z jej braci decyduje się zgłosić o pomo...
MALBAT TOM 4 De Zuzaannx

Mistério / Suspense

115K 7.8K 57
"Ile jesteś w stanie poświęcić, by ocalić swoją kobietę i ukochaną przyjaciółkę?" - takie pytanie mogli zadać sobie członkowie Malbatu, gdy Alice zos...
6.1K 376 19
[+18] Druga część Trylogii Bractwa Omerta. *** "Co zrobisz, jeśli zostanę?" Ojcze Wszechmogący. Mój Ojcze. Moja zgubo i upadku. Dlaczego ciągnę ze...