Rozdział dwudziesty ósmy.

646 41 27
                                    

— Niezły z Ciebie cwaniak. A tak na serio?. 

— A tak na serio to mam dwie bluzy. Kiedyś kupiłem sobie jedną, a chwilę potem miałem urodziny i kumpel kupił mi taką samą. I takim oto sposobem mam dwie. Więc jak?. Chcesz jedną?. Z resztą po co ja głupi się pytam. Po prostu Ci ją dam. Tak w ramach zadość uczynienia za to że na Ciebie wpadłem. Widzę że Ci się podoba. 

— Kolejny uparty. Eh. Owszem jest naprawdę  ładna. Tylko nie wiem czy masz świadomość tego, co się będzie działo kiedy wezmę ją do domu. Będę miała przesrane. Moi rodzice są tak nadopiekuńczy i wyczuleni na mnie, że głowa mała. Myślą, że nadal jestem dzieckiem. Także możesz sobie wyobrazić jakie mam jazdy w domu. 

— To faktycznie nie brzmi za ciekawie. Z jednej strony się nie dziwię, gdybym ja miał taką ładną córkę też chroniłbym ją przed wszystkimi. 

Jednak no, wszystko ma swoje granice. Przykro mi, to na pewno nie jest łatwe. 

Ten koleś coraz bardziej mnie zadziwia. Z jednej strony mi współczuję i ogólnie jest mu przykro, a z drugiej jeszcze wplata w swoje wypowiedzi jakieś słodkie słówka. Nigdy bym nie wpadła na to, żeby flirtować w taki sposób. 

Ten dzień robi się coraz dziwniejszy. Aż boję się pomyśleć co będzie później. 

— No niestety nie jest. Dlatego rozumiesz dlaczego nie mogę przyjąć twojej bluzy. Nie chcę po prostu pogarszać sytuacji. I tak już jest do dupy. 

— No okej w takim razie zrobimy tak. Przyjdę jakiegoś dnia do Ciebie do pracy i postawie Ci kawę. Może być?. 

— Po pierwsze, nie lubię kawy, a po drugie skąd wiesz że pracuje w kawiarni?. 

— Kiedyś wracałem do domu i widziałem jak tam wchodziłaś, a potem jak wracałaś. Nie nie śledziłem Cię. Jak sama widzisz mieszkam niedaleko, a żeby iść do najbliższego sklepu muszę przejść obok twojej roboty. To skoro nie kawa to może ciacho?. 

— Niech będzie ciacho. 

* * *

— Niestety ale mam złą wiadomość — mówi wychodząc z łazienki. 

— Spodnie nie wyschły?. 

— Spodnie wyschły, bluza nie dała rady. Nie wiem jakim cudem skoro spodnie były w gorszym stanie no ale okej. 

Wiesz co to oznacza prawda?. 

— To że mam mokrą bluzę?. 

— To że będziesz musiała wrócić w mojej bluzie. Spoko najwyżej później mi ją oddasz. 

Szlag. Ma rację. Z tego co widzę to na dworze nadal pada. A przecież nie wyjdę w mokrej bluzie na deszcz, bo wtedy na bank się przeziębie. . 

Tylko co ja powiem rodzicom. Przecież nie powiem, że poszłam z obcym kolesiem do jego domu, bo ojciec od razu by zszedł na zawał. 

Będę musiała coś wymyślić i to w miarę sensownego. 

— Mam nadzieję że nie wciskasz mi kitu tylko po to abym wzięła twoją bluzę?. 

— Jeśli chcesz mogę Ci ją pokazać. Sama się przekonasz, że jest mokra.

— Nie no okej. Skoro tak to Ci wierzę. 

I niestety nie było innego wyjścia. Wróciłam do domu w bluzie Igora, ale zanim weszłam do domu to zostałam odprowadzona przez chłopaka, ten koleś był bardziej uparty niż Janek. Serio. Za nic nie dał sobie przegadać, że wrócę sama. Nie, on pójdzie ze mną i koniec. Na odchodne dał mi jeszcze swój numer telefonu po czym powiedział, że wpadnie w tygodniu do kawiarni odebrać bluzę i postawi mi to umówione ciacho. Znam go jeden dzień a już mam dość. 

Tajemnica // Zakończone Where stories live. Discover now