Rozdział piąty.

927 61 1
                                    

 Odkąd tu przyszłam minęło już jakieś dziesięć minut i w dalszym ciągu nikt do mnie nie poszedł. 

Ja rozumiem że ten ktoś może być zajęty bo ma na głowie całą tą knajpę, jednak skoro mnie tu zaprosili to powinni się zainteresować czy ktoś nie przyszedł. To im teoretycznie powinno zależeć, to oni szukają pracownika. 

Chociaż nie powiem, mi też trochę zaczęło zależeć na tej robocie. Naprawdę bardzo mi się tu podoba. Jednak za patrzenie nie będą mi płacić, mam świadomość tego, że nie będę tu siedzieć z nogami rozłożonymi na stole i oglądać co aktualnie leci w telewizji. Będę musiała zasuwać od stolika do stolika i dostarczać zamówienia klientów. Niby nie wydaje się być to aż takie trudne, jednak w praktyce wszystko wygląda inaczej. 

Gdy mijają kolejne minuty a do mnie w dalszym ciągu nikt nie podchodzi, zirytowana czekaniem wstanę i już mam wychodzić gdy nagle zauważam kobietę jakoś koło trzydziestki która zmierza w moją stronę. 

No w końcu. Przypomniała sobie, brawo. 

Po krótkiej wymianie zdań kobieta mówi abym została na swoim miejscu a ona zaraz do mnie wróci. 

Tak jak prosiła tak zrobiłam. Po chwili kobieta faktycznie wraca do mnie po czym siada naprzeciwko. 

No to zaczynamy. 

— Zanim przejdziemy do rzeczy może przejdźmy na ty. — proponuję podając mi rękę. — Dagmara, miło mi.

— Zuza, mi również. — również się przedstawiam i ujmuje jej dłoń.

— W takim razie, proszę mi coś o sobie opowiedzieć. Oczywiście to pamiętasz. — uśmiecha się lekko na co robię zdziwioną minę. 

 — Spokojnie, Pola mi o wszystkim powiedziała, także nie masz się czego bać.

— No chyba że tak. Skłamałabym gdybym powiedziała, że mi nie ulżyło, bo ulżyło i to bardzo. — uśmiecham się ciepło. W takim razie cóż ja mogę powiedzieć.. 

Nazywam się Zuzanna Zakrzewska i mam dwadzieścia trzy lata. Dokładnie dwa dni temu przeprowadziłam się tutaj z Krakowa. Z tego co wnioskują te papiery skończyłam liceum ale niestety bez matury. 

I ogólnie bardzo chciałabym tutaj pracować. Nie wiem czy to też się nada, ale przyszłam dziś na czas, więc chyba należę do ludzi punktualnych. Tak mi się wydaje. Czas pokaże. — mówię podając jej świadectwo. 

Dagmara przez chwilę nic nie mówi tylko z wyraźnym skupieniem przygląda się tej kartce. Nie wiem czy to dobrze czy nie, jednak jeśli zaraz czegoś nie powie to chyba wyjdę z siebie i stanę obok. Ta cisza jest cholernie stresująca. 

Po chwili jednak przenosi swój wzrok na mnie i uśmiecha się szeroko. 

Halo kobieto powiedz coś wreszcie, no.

— Witamy w zespole Zuzka. — oznajmia w końcu. Momentalnie wstaje z miejsca słysząc jej słowa. A miałam nie robić z siebie kretynki. Ta jasne.  

— Naprawdę?. Dziękuję bardzo!. — mówię z radością w głosie. — Od kiedy mogę zacząć?. 

— Od jutra. Przyjdź na dziewiątą. Pola pokaże Ci co i jak. Umowę podpiszemy jutro, na razie na trzy miesiące. Jeśli Ci się spodoba no i ty nam się spodobasz to wtedy podpiszemy na rok. Jeszcze raz gratulacje i witamy w zespole Pani Zakrzewska. — uśmiecha się do mnie szeroko po czym znika za dużymi drzwiami z napisem dla personelu. 

Nie wiem nawet jak opisać tą radość, która aktualnie wypełnia mnie od środka. 

Z tego co widzę to Pola cieszy się równie bardzo jak ja. Miło. 

Mam nadzieję, że również rodzice  będą podzielać tą radość, jednak nie będę się za bardzo nastawiać. Nie chcę się rozczarować. 

* * *

A więc od jutra moje spanie do której chce dobiegnie końca. 

Szkoda. Jednak dzięki temu wleci trochę kasy no i odpocznę od rodziców. Więc nie jest tak źle. 

No chyba, że przyjmą to bardzo źle, co skończy się zamknięciem mnie w pokoju na klucz i wszystkie plany pójdą się jebać. Bo taka opcja też wchodzi w grę. 

— Wróciłam. — informuje wchodząc do domu. Zamykam za sobą drzwi po czym zdejmuje buty i idę do salonu gdzie siedzą rodzice. 

— Cześć Zuzka. Tak szybko wyszłaś że nawet nie zdążyłam się zapytać gdzie idziesz i to tak ubrana. 

— Cóż, jakby to powiedzieć. Byłam na rozmowie o pracę. — mówię jakby do siebie spoglądając na rodziców. Ich mina mówi wszystko. 

Na pewno się tego nie spodziewali. No cóż, niespodzianka!. 

— Naprawdę?. I jak?. Udało się?. 

— A jak myślicie?. Pewnie że mi się udało!. — mówię z radością w głosie. 

Tata nie wygląda na zadowolonego, jednak na wściekłego też nie. Coś pomiędzy jednym a drugim. Sama nie wiem jak to nazwać. 

Jedynie mama wydaje się być ucieszona z tej informacji. 

Po chwili podchodzi do mnie i mocno mnie do siebie przytula. 

Miło widzieć że chociaż ona podziela moje szczęście. 

— Szybko Ci to poszło. Nie spodziewałam się że tak szybko znajdziesz pracę i że w ogóle ją znajdziesz. Brawo córcia. Cieszę się bardzo. Mam tylko nadzieję, że to dla Ciebie nie za dużo. 

— Spokojnie. Wiem co robię. Trochę was odciążę dzięki temu. W końcu będę dostawała swoje pieniądze i nie będę musiała brać od was. 

Tato, a ty nic nie powiesz?. Nie cieszysz się?. 

Tata nic nie odpowiada tylko wstaje z kanapy a po chwili znika w kuchni. 

No tak. Mogłam się tego po nim spodziewać. Mam nadzieję że z czasem mu jednak przejdzie. Nie rozumiem dlaczego nie cieszy się tak jak ja i mama. Przecież nie robię nic złego. No ale on może widzi to nieco inaczej. I nawet wiem jak. Nadal widzi mnie jako pięcioletnią dziewczynkę. Z takiego podejścia raczej nic dobrego nie wyniknie.

Tajemnica // Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz