Rozdział piętnasty.

701 64 6
                                    

Janek słysząc moje pytanie momentalnie zaczyna się krztusić.

To się popisałam.

— Nie bierz tego do siebie. Palnełam to tak po prostu. — tłumaczę chcąc go uspokoić. — To po prostu wina zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, przez to czuję się zbyt pewnie i mi odbija. Sorka.

— Nie masz za co przepraszać. Nic się nie stało, po prostu zaskoczyłaś mnie tym. Nie spodziewałem się takiego pytania z twojej strony. — Serio chcesz?. — wbija we mnie wzrok na co spinam się jeszcze bardziej. 

— Co?. Przestań świrować. Tak po prostu to palnęłam. Mówiłam już, nie bierz tego do siebie.

— A co jeśli ja chcę?.

— Że niby ty chcesz mnie pocałować?. — śmieje się cicho. — Proszę Cię, nie żartuj sobie. Na tej imprezie jest tyle ładnych dziewczyn że co chwila mógłbyś całować się z inną.
A ja mam uwierzyć w to, że ty chcesz akurat ze mną?. Widać że za dużo wypiłeś Jasiu. Ale nie ma co rozsmieszyłeś mnie.

— Mówię serio. — rzuca krótko gasząc papierosa o barierkę.

Dobra teraz to już serio się stresuję. Podpuszcza mnie jak nic.

— Janek przestań się wydurniać, nie podpuszczaj mnie.
Żartowałam.

— A ja nie. — dodaje po chwili i uśmiecha się do mnie szeroko.

Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć bo po chwili byłam już przyparta do barierki przez Jana.

— Co ty..

— Cśś młoda —  szepcze przykładając mi palec do ust.

Kompletnie nie wiem co tu się odwala. Serce wal mi jak oszalałe. Nie wiem co mu odbiło ani co zamierza zrobić.

Oczy blondyna tylko przeskakują z moich oczu na usta i tak w kółko.

Nie powiem, uczucie które mi towrzyszy jest mega przyjemne i podniecające jednak nie mam pewności że jeśli serio mnie pocałuje to nie będzie liczył na coś więcej. W końcu to chłopak i w dodatku wypił już sporo alkoholu.
Jednak mam cichą nadzieję że Janek że mu odbije.

Gdy blondyn jest już na tyle blisko że bliżej się nie da a my wnet stykamy się nosami, nagle drzwi od balkonu się otwierają i dołącza do nas nikt inny jak kumpel blondasa. W dodatku zalany w trupa.

Momentalnie się od siebie odsuwamy.

— Jaaaneek przyjacielu!. Szukam Cię od jakiegoś czasu a ty tu sobie romansujesz na balkonie?. No no.

— Nie romansuje, tak tylko gadamy. — mówi wyraźnie zmieszany. — A ty już więcej nie pij. Wystarczy Ci już.

— Oj Jasiu nie musisz się o mnie martwić. Chociaż fakt, mam już dosyć. Spadamy?. Pożegnaj się z piękną koleżanką i chodź.

— Masz jak wrócić do domu?. — pyta tym samym olewając kumpla.

— Em tak. Zadzwonię do mamy i przyj...

— Nie musisz, podwieziemy Cię. Chyba że nie chcesz?. — przerywa mi i uśmiecha się lekko.

— Nie no, mogę się z wami zabrać. Tyle że nie chce się narzucać.

— Luz młoda. Żaden problem. — przytakuje robiąc coś na telefonie. Po czym bierze swojego pijanego kumpla i razem opuszczamy balkon.

Wychodzimy z Janem na zewnątrz. W między czasie żegnam się z dziewczynami a już po chwili pod dom podjeżdża samochód, w którym jak się okazuje siedzi ten trzeci koleś który był z nimi wtedy w kawiarni.

Blondyn ładuje pijanego Kacpra na przód a sam zajmuje miejsce z tyłu obok mnie.

— Siema pijusy. — wita się z Jankiem cicho sie śmiejąc.
Witam również koleżankę. Gdzie najpierw jedziemy?. — przenosi swój wzrok na Janka.

— Najpierw odwieziemy koleżankę. Okej Zuza?. Gdzie mamy Cię podrzucić?.

— W porządku. Żubardzka 26 poproszę.

***


— Dzięki za podwiezienie Janek. Ale mogłeś najpierw dostarczyć kolegę w końcu nie jest z nim zaciekawie. — mówię wskazując na śpiącego już Kacpra.

— Spokojnie Zuzka my pod ten sam adres. Z resztą damy mają pierwszeństwo. No i nie chciałbym żeby tata zrobił Ci awanturę że wróciłaś za późno czy coś .

— No w sumie fakt. Patrząc na to co ostatnio odstawił to lepiej nie ryzykować. — krzywie się lekko przypominając sobie tamtą sytuację.

— No właśnie. Widziałem to i nie chciałbym abyś miała podobną akcję w domu. Dlatego też odstawimy Cię jako pierwszą.

— Niech będzie.

Po jakichś dwudziestu minutach podjeżdżamy pod mój dom.
Na szczęście tata nie stoi przed domem z siekierą. Więc chyba jest dobrze.

— Dzięki chłopaki za podwózkę. Naprawdę nie trzeba było. — posyłam im ciepły uśmiech.
W takim razie do zobaczenia w kawiarni mam nadzieję.
Spokojnie Janek tym razem postaram się nie wylać na Ciebie aż tylu piw. — śmieje się cicho otwierając drzwi.

— No oby, bo będę musiał na Ciebie naskarżyć do szefowej.

— Od teraz będziesz miał na mnie haczyk?. Sprytnie, w takim razie postaram się bardziej uważać proszę pana. — oznajmiam wychodząc z samochodu.
Narazie wam. — mówię zamykając za sobą drzwi i macham do chłopaków.

— Pa Zuzka. Dobranoc!. — również się ze mną żegnają po czym odjeżdżają spod domu.

Szybko ruszam w stronę drzwi po czym najciszej jak tylko mogę przekręcam kluczyk w zamku i otwieram je.
Po cichu wchodzę do środka i szybko zdejmuje buty a następnie kieruję się do swojego pokoju.

Zdejmuje rzeczy i zakładam na siebie koszulkę oraz dresy które leżą na łóżku.
Nie zmywam już nawet makijażu jestem na to zbyt zmęczona. Odkładam wcześniejsze rzeczy na krzesło po czym kładę się do łóżka, podłączam telefon pod ładowarkę i przykrywam się kołdrą.

Możliwe że impreza jeszcze trwa, ciekawe jak tam Pola z Jagodą. Ja jednak miałam już serio dość, nawet gdyby Janek nie zaproponował że mnie podwiozą to i tak zadzowniłabym do mamy.

Jak to zwykle bywa dopiero na wieczór uderzają w Ciebie wszystkie sprawy i zmartwienia zebrane z całego dnia.
Tak też było ze mną. Momentalnie odechciało mi się spać.
W dalszym ciągu męczyła mnie sprawa tajemniczego kolesia z łazienki jak i sprawa Janka, a dokładniej tego czy gdyby Kacper nie wparował wtedy na balkon to czy Janek naprawdę by mnie pocałował?.
Czuję się normalnie jak trzynastolatka.
Żenada jak nic.

Tajemnica // Zakończone Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα