Rozdział dwudziesty pierwszy.

637 61 16
                                    


Cześć kochani. Przychodzę do Was z nowym rozdziałem.
Ogólnie zauważyłam, że spadła liczba odsłon.
Czyta ktoś to jeszcze?.
Ja wiem, że akcja toczy się tu dość wolno, ale po porostu nie chce wszystkiego wrzucić w dwa rozdziały, bo to byłoby bezsensu. Mogę Wam obiecać, że w dalszych rozdziałach dzieje się już trochę więcej.
Także mam nadzieję, że nie skreślicie tego od razu tylko dacie temu szanse, a myślę, że naprawdę warto, bo wkładam w to kupę czasu i energii. Buziaki.


* * *

— Oszalałeś, przecież ja jutro muszę iść do pracy. Z resztą mieliśmy się tylko przejść, a zobacz jak to się skończyło.

W dodatku rodzice nawet nie wiedzą że wyszłam.

— Zuzka spokojnie. Prześpisz się ze mną, eey to znaczy u mnie a rano pójdziesz normalnie do pracy i tyle. Proste.

— Po tym co usłyszałam to nie jestem do końca pewna czy na pewno chce u Ciebie nocować. Widzę właśnie co Ci chodzi po głowie zboczeńcu. 

— Przecież żartuję, dobrze wiesz. A może nie?. — uśmiecha się do mnie cwaniacko. — Dobra sorry, już się ogarniam. — oznajmia wstając, lecz po chwili traci równowagę i ponownie siada tyłkiem na ławce. No to pięknie. Jeszcze tego brakowało. 

— Chodź żartownisiu, będę Cię asekurować żebyś się nie wywalił. — łapie chłopaka za ręce i ciągnę do góry. Gdy blondyn już stoi na równych nogach, łapie go pod ramię, po czym ruszamy w stronę jego domu. 

— Wyglądamy jak takie stare małżeństwo. Żona trzyma pijanego męża pod rękę próbując go dostarczyć bezpiecznie do domu. Nawet fajnie.

— Ty już lepiej więcej nie pij głuptasie. — śmieje się cicho. — Daleko jeszcze?.

— Jakieś dziesięć minut. Ale patrząc na to w jakim tempie idziemy to może jednak jakieś dwadzieścia.

— A trzeba było nie wychodzić na balkon.

— Oj tam, oj tam. Tak to nie wypiłabyś ze mną wiśniowej w parku.

— I nie targała bym teraz twojego pijanego tyłka do domu.– stwierdzam spoglądając na chłopaka.

— To też fakt. A teraz słuchaj. — mówi biorąc głęboki wdech. Po czym jakby nigdy nic zaczyna śpiewać a raczej drzeć się na cały głos. 

Zuzia lalka nieduża

I na dodatek cała ze szmatek

W kratkę stara spódniczka

Łzy na policzkach

A w główce marzeń sto.

— I teraz refren uwaga!.

Lecz kocham ją najbardziej ze wszystkich moich lal. 

Choć nie ma sukni złotej

Zabiorę ją na bal. 

Jedno wiem na pewno. Więcej z nim nie pije. 

Dojście do domu Janka zajęło nam dwadzieścia minut. Czyli tak jak przypuszczał. Na szczęście kod do klatki wpisał sam, gorzej było już z otwarciem drzwi od domu. Po piątej już próbie włożenia kluczyka w drzwi w końcu się poddał i przekazał go mi. 

Gdy już je otworzyłam Janek odziwo przepuścił mnie pierwszą. Jak widać nawet po pijaku potrafi być dżentelmen, miło. 

Gdy ten znika w swoim pokoju, ja zamykam za nami drzwi po czym przekręcam w nich zamek.  Następnie zdejmuje buty i udaje się do pokoju w którym zniknął niebieskooki. 

Wchodząc do pokoju zauważam śpiącego już chłopaka. Nie ma się co dziwić, w końcu ledwo stał. Po cichu nachylam się nad nim chcąc go przykryć kołdrą, lecz ten nagle się odzywa. 

— Rozbierz mnie. Ja nie mam siły. — mamrocze coś w poduszkę. 

— Co?. 

— Rozbierz mnie Zuzka pliska. — ponawia swoją prośbę odsuwając twarz od poduszki. 

— Oszalałeś. — stwierdzam ze śmiechem. 

— W szafie znajdziesz jakąś koszulkę i dresy. Trzecia półka od dołu. — oznajmia ignorując to co przed chwilą powiedziałam. 

Wzdycham niedowierzając, że godzę się na spełnienie tej jakże dziwnej prośby. No nic, niech będzie to koleżeńska pomoc z mojej strony. W końcu sam się raczej nie przebierze, ledwo gada więc o samodzielnym rozebraniu się nawet nie ma mowy. 

Wstaje z łóżka i podchodzę do szafy o której wspomniał blondyn. Z trzeciej półki od dołu zgarniam jakąś koszulkę i szare dresy po czym zamykam ją i siadam ponownie na łóżko obok chłopaka. 

— Siadaj. — mówię a na twarzy Janka momentalnie pojawia się zaciesz. 

Chłopak grzecznie spełnia moją prośbę i po chwili już siedzi naprzeciwko mnie. 

Nie wierząc że to robię szybko ściągam mu koszulkę i zakładam tą do spania. 

Jedno już z głowy, jednak najgorsze jeszcze przede mną. Spodnie. 

Gdy Janek już leży i czeka aż pozbędę się jego dolnej części garderoby, ja w myślach zastanawiam się jak mam się za to zabrać, żeby nie wyszło to jakoś dziwnie, ale żeby jednak wykonać powierzone mi zadanie. 

Z racji tego, że ja już też powoli odczuwam zmęczenie i marzę tylko o tym aby się w końcu położyć spać, postanawiam dłużej się nie zastanawiać, tylko po prostu wziąć się do roboty. Im szybciej skończe tym szybciej się położę. 

Szybko odpinam jego pasek od spodni, a następnie guzik oraz zamek. 

Na szczęście Janek nie leży jak kłoda tylko pomaga mi w miarę możliwości. A mianowicie ponosi tyłek do góry tym samym ułatwiając mi zadanie, ja w tym czasie szybko ściągam z niego spodnie. Na szczęście gacie zostały na swoim miejscu. Jeszcze tego by brakowało abym ściągnęła mu spodnie razem z bielizną. 

Gdy dresy są już na swoim miejscu odkładam poprzednie rzeczy chłopaka na podłogę a sama kładę się obok niego. 

— Też się przebierz. Weź sobie jakieś rzeczy z szafy i ogólnie to mogę Ci po..

— Nie trzeba — oznajmiam domyślając się co chce powiedzieć. — Poradzę sobie. Dziękuję. 

Za wcześniejszym pozwoleniem blondyna zgarniam z szafy jakąś koszulkę i dresy po czym szybciutko udaje się do łazienki, gdzie się przebieram a po wszystkim wracam do pokoju. Z drugiej strony mogłam się przebrać przy nim, w końcu przecież ze sobą spaliśmy, jednak wtedy było ciemno więc nikt z nas nic nie widział. Więc w sumie, po co to zmieniać. Jeszcze nie mógłby przez to usnąć. Wolałam mu tego oszczędzić. 

Po powrocie do pokoju odkładam swoje ubrania  obok rzeczy Janka. Nie chcę mi się ich składać. Nie mam na to siły. 

Wcale nie dziwi mnie widok śpiącego już chłopaka, który słodko przytula się do kołdry. Widać było po nim że był już nieźle zmęczony. 

Biorę z krzesła koc i kładę się obok. Ustawiam sobie jeszcze na szybko budzik w telefonie, mając nadzieję że jakimś cudem jutro go usłyszę i wstanę do pracy. 

Przykrywam się kocem i gaszę lampkę która stoi na szafce nocnej. Nareszcie w łóżku. Co prawda nie w swoim i nie śpię sama, ale zawsze lepsze to niż nic. 

A miałam tylko oddać mu bluzę.

Tajemnica // Zakończone Where stories live. Discover now