Rozdział dwudziesty czwarty.

675 56 15
                                    

Dzisiaj dla odmiany się nie spóźniłam. I to całe szczęście. 

W przeciwnym wypadku nie dość, że Pola by mnie zabiła to tym razem na pewno by mnie wylali. A tego nie chce i to bardzo. 

Ta robota to jedyna odskocznia od rodziców, Sary i tego całego bajzlu. Nie mogę jej stracić. 

— Nie bij, proszę. — piszczę zasłaniając się rękoma i podchodzę do Poli. 

— Masz szczęście że wysłałaś mi wtedy tego smsa z wyjaśnieniami. W przeciwnym wypadku już bym Ci strzeliła w ten twój głupi łeb. Serio spałaś z Jankiem?. — pyta nagle a ja od razu się prostuje. 

Serio od tego zaczyna rozmowę?. Myślałam że mamy o wiele ważniejsze tematy do rozmowy. Jak widać dla Poli to akurat ta informacja jest tą ważniejszą. A miałam nadzieję że nie będę musiała już o tym mówić. 

— Nie napisałam tego wprost, ale jak widać przed tobą nic się nie ukryje i od razu się domyśliłaś. Spryciula. 

— No a jak. Przecież głupi by się domyślił. Musiałam oddać mu bluzę, którą u mnie zostawił. Nie wnikaj. Przecież to logiczne. Z resztą z tego co pamiętam i z tego co powiedziała mi Jagoda, to zaszyłaś się z nim u siebie w pokoju na tej imprezie, którą zrobiła twoja siostra. To było do przewidzenia, że to się wydarzy, prędzej czy później. 

Janek już od dłuższego czasu pożerał Cię wzrokiem. 

Posyłam jej pytające spojrzenie. O czym ona do cholery mówi?. Fakt, naprawdę fajnie nam się razem rozmawia i pije, ale bez przesady. 

— Pola przestań. Nie gadaj głupstw. Janek jest naprawdę fajny i miły ale bez przesady. To po prostu wina alkoholu i tyle. Za dużo wypiliśmy i nas poniosło. Zdarza się. 

— Oj tam. Wmawiaj sobie. Ja wiem swoje. 

Przewracam oczami już nic nie mówiąc, tylko siadam na krzesełku. 

— Lepiej powiedz czy znalazłaś wczoraj jakieś zastępstwo.

— Owszem. I nawet zostanie z nami na dłużej. Bo akurat szuka pracy. 

— O no to fajnie. Przynajmniej trochę odetchniemy. Przyda się kolejna para rąk do pracy. Zwłaszcza w piątki. 

Lubię piątki. Chyba każdy z nas je lubi. W końcu są początkiem weekendu. Kiedy jest piątek człowiek od razu inaczej się czuje i funkcjonuje. Jednak nie tutaj. Nie w tej kawiarni. Tutaj piątki to istne piekło. Gdy nadchodzi piątek ludzi jest tutaj o jakieś trzy razy więcej niż w inne dni tygodnia. Są też bardziej popieprzeni. W końcu w piątek sprzedajemy tu piwo dlatego też przychodzą tu głównie sami mężczyźni. A jak wiadomo faceci po alkoholu zachowują się różnie. 

Dlatego też cieszę się że będziemy mieli dodatkową pomoc. Naprawdę bardzo nam się przyda ktoś nowy. Może tym razem to ten ktoś będzie wylewał piwo na ludzi. Ja zrobiłam to tylko raz i zdecydowanie o jeden raz za dużo. Chociaż z drugiej strony, gdyby nie ta akcja to nie poznałabym Janka. Więc jest w tym jednak coś dobrego. 

— Yhym. To fakt. — przytakuje i uśmiecha się miło. 

— Wiesz może gdzie w mieście jest jakiś punkt gdzie naprawiają telefony?. Znalazłam ostatnio jeden i chciałabym naprawić w nim ekran. 

— Hmm. Tak. Jest jeden w okolicy, jakieś dwadzieścia minut pieszo od kawiarni. — mówi po chwili. A ja momentalnie się uśmiecham. 

— O no to super. Dzięki za informację. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś. 

— A co to za telefon?. Przecież masz już jeden. 

— Owszem, ale tamten jest stary. Miałam go w dniu wypadku, więc jest szansa że go naprawie i może są na nim jakieś zdjęcia czy coś. Może dzięki temu coś sobie przypomnę. Nie zaszkodzi spróbować. 

Tajemnica // Zakończone Where stories live. Discover now