Rozdział 45.

427 44 5
                                    

Z racji tego, że zostałam sama, bo chłopacy od dobrych dwudziestu minut nadal nie wyszli z pokoju. Postanawiam wrócić do domu. Bo niby co innego mogę zrobić?. Przecież nie będę teraz czekać w nieskończoność aż któryś z nich raczy wyjść.

Nie wiem, o czym mogą tak długo rozmawiać. Tak czy inaczej, na pewno nie rozmawiają o mnie. W przeciwnym razie raczej nie zostawiliby mnie samej. Chociaż z nimi, jak widać, różnie bywa.  Jednak nie ukrywam, że jest mi trochę przykro. Janek zachował się tak, jakbym mu co najmniej kota zabiła, a ja przecież nie zrobiłam nic złego. Chcę sobie tylko cokolwiek przypomnieć. To jest naprawdę aż takie złe?. Jak widać, on chyba właśnie tak twierdzi. Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy to może jednak wina Janka.
Przecież nie mamy dziesięciu lat. Jeśli nie umiemy dojść razem do porozumienia, to chyba faktycznie coś tutaj nie gra.
Może Kacper ma rację, może miesiąc to dla nas zdecydowanie za długo.

Chciałabym porozmawiać z mamą o tym co się teraz u mnie dzieje. W końcu mama to zupełnie ktoś inny niż Pola czy Jagoda.
A rozmowa z nią na pewno by mi choć trochę pomogła.
No ale niestety, zapewne od razu powiedziałaby o tym  ojcu albo Sara by nas podsłuchała i dopiero by było.
Już słyszę w głowie te jego denne i durne teksty o tym, że to jest moja wina, że nie jestem dla niego odpowiednią i dobrą dziewczyną. I w ogóle, to on może mi coś zrobić bla, bla. Jednak, gdyby chodziło o Sarę, to już byłaby zupełnie inna rozmowa.

Sara byłaby dla niego wręcz idealna. A wszystkie złe sytuację byłyby oczywiście z jego winy. Bo przecież nie z Sary.
Sara przecież nie jest zła. To fakt, nie jest zła.
Jest pojebana.

Zgarniam torebkę, która wisi na wieszaku i wkładam do niej telefon, przez który ten cały cyrk tak naprawdę się zaczął. A następnie ubieram buty i opuszczam mieszkanie chłopaków.
Skoro chcą tam siedzieć, to niech siedzą. Ja jednak nie mam najmniejszego zamiaru czekać, aż któremuś z nich łaskawie się o mnie przypomni i postanowią wyjść. Niech spadają.

Miło by jednak było, gdyby Janek się do mnie odezwał. Gdy już ochłonie oczywiście i raczy mi wyjaśnić na spokojnie, o co tak właściwie mu chodzi. Bo nie powiem, jestem cholernie ciekawa, dlaczego nie chce, abym sobie cokolwiek przypomniała. A po odpowiedzi Kacpra śmiało mogę stwierdzić, że oni coś wiedzą. Tylko dlaczego niby nie mogę się dowiedzieć, o co chodzi?. Czy to jest jakaś cholerna tajemnica?. Sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Wszystko wskazuje na to, że z jednego domu wariatów trafiłam do drugiego.

* * *

— A to gnojki. Trzeba było wejść tam z buta i im nawrzucać.
    Ja bym tak zrobiła.

— Nie wątpię Pola. Jednak jak już pewnie zauważyłaś, niestety nie mam takiego charakteru jak ty. A szkoda, bo nie powiem, czasami wkurza mnie to, że jestem taka, jaka jestem. Chciałabym być, chociaż w pięciu procentach taka jak ty. Nie boisz się mówić, tego, co myślisz. Po prostu to robisz i w dupie masz to, co powiedzą inni. Zazdroszczę.

Pola tak się zagotowała, gdy powiedziałam jej o tym, co wydarzyło się ostatnio u Janka, że aż musiałam ją trzymać. Ponieważ ta wariatka była już gotowa biec do ich mieszkania, to dopiero by było. Patrząc na to, jak zareagowała, mogę sobie jedynie wyobrazić, co zrobiłaby z ich mieszkaniem, gdyby już tam dotarła.
Na szczęście w porę zareagowałam. I całe szczęście.

— Zuzka, żeby nie było. Nie mam zielonego pojęcia, o co może chodzić Jankowi i dlaczego nie chcą Ci z Kacprem nic powiedzieć. Jagoda zapewne też nic nie wie. Zresztą sama dobrze wiesz, że gadamy ze sobą tylko na imprezie. Tak jakoś się przyjęło i tak już zostało. No i czasami jak wpadną do kawiarni, jednak od kiedy tu przyjechałaś, to praktycznie już ich tu nie widuje.

Tajemnica // Zakończone Where stories live. Discover now