Rozdział siedemnasty.

685 59 0
                                    

Tym razem niedzielę spędziłam na oglądaniu seriali. 
Standardowo, dom z papieru. 
Telefon który znalazłam w kartonie na szczęście się włączył. 

Jednak przez to, że ekran jest totalnie rozbity nic na nim nie widać. Mam jednak nadzieję, że skończy się to tylko na wymianie ekranu i będzie jak nowy. Kiedy dostanę wypłatę pierwsze co to lecę go oddać do naprawy. 

Nie powiem, jestem cholernie ciekawa co się na nim znajduje. Może jakieś zdjęcia, wiadomości. Cokolwiek. 
Kto wie, może dzięki temu coś mi się przypomni. Jednak nie nakręcam się za bardzo. Nie chcę się potem rozczarować. 

Głowa nadal daje o sobie znać. Jednak nie aż tak bardzo jak ostatnio. Mam nadzieję że to nic złego. Nie mam zamiaru wracać znowu do szpitala. Spędziłam tam wystarczająco za dużo czasu. 

Dwa tygodnie później

Właśnie skończyłam pracę. Dziś jak w każdy piątek restauracja przeistoczyła się w bar. Tym razem ludzi również nie brakowało. Dziś na szczęście nic na nikogo nie wylałam, może to też dlatego że Janek się dziś nie pojawił. Tak samo z resztą  jak przez ostatnie kilka dni. 

Jak to zawsze ze mną bywa w ostatni dzień tygodnia, po prostu padam z nóg. 
Marzę tylko o tym aby zrobić sobie herbatę i położyć się do łóżka. 
Mamy godzinę siedemnastą, a ja czuję jakby była jakaś dwudziesta. Masakra. 
Po piętnastu minutach jestem już koło domu. 
Jednak to co tam zastaje kompletnie wbija mnie w ziemię.

A mianowicie impreza i tłum ludzi. U mnie w domu. Nawet nie chce myśleć o tym że ktoś z tych osób mógł wejść do mojego pokoju. Logiczne jest to że rodzice raczej nie zrobiliby takiej imprezy. W końcu średnia wieku osób tu zebranych wynosi jakieś 20-24 lata. W tym momencie na usta nasuwa mi się tylko jedno. Zabije ją. 

Z tego wszystkiego już nawet nie czuje zmęczenia. 

Poziom wkurwienia które przez aktualną sytuację mi się podwyższyło pozbyło się nawet mojego bólu głowy, który męczył mnie przez ostatnie dwa tygodnie. Normalnie cud. 

Sprintem wnet ruszam w kierunku domu, po czym prawie że wytwarzając drzwi wchodzę do środka.
Nie muszę chyba mówić, że sytuacja ze znikającą kanapą, która była wtedy u Poli, była tym razem u mnie. Przecież to jakiś obłęd.

Tym razem u mnie ludzie zapełnili praktycznie cały salon.

Tylko pytanie skąd oni się wszyscy do cholery wzięli?!. Przecież Sara w życiu nie zna aż tylu ludzi. 

No i drugie, najważniejsze pytanie. Gdzie są kurwa rodzice?. 

Nawet nie zdejmuje butów. Z resztą, nawet nie jestem w stanie tego zrobić bo ludzie stoją nawet koło drzwi. 
Zerkam do kuchni w poszukiwaniu tej kretynki jednak kuchnia również jest oblężona. 

Przepycham się więc dalej, na szczęście na kanapie w salonie siedzi Jagoda. Momentalnie siadam koło niej.

— Co tu się do cholery dzieje?!. — krzyczę w stronę kuzynki. 

— Twoja siostra zrobiła imprezę, a raczej utworzyła wydarzenie na Fejsie. Ludzie zaczęli udostępniać i tak się rozeszło. 

Nie wierzyłam własnym uszom. Naprawdę nie sądziłam że Sara może być aż tak głupia i bezmyślna. I to akurat ją tata faworyzuje?. Chyba naprawdę musi być ślepy. 

— Masakra. A rodzice?. Wiesz coś?.

— Niestety nie, spróbuj ją poszukać. Powinna gdzieś tu być. — Jak ją znajdziesz to wróć tutaj. Pola powinna zaraz być.

Tajemnica // Zakończone Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora