Moim pierwszym odruchem na widok matki jest okrzyk grozy. Wygląda strasznie – brudna, rozczochrana, z rdzawymi plamami na sukience. Czy to jest krew? - zastanawiam się, skonsternowana. Matka idzie w moim kierunku, lekko utykając, uśmiecha się i wyciąga do mnie brudne dłonie.
- Mamo – zanoszę się szlochem i mocno przytulam do niej.
A potem równie szybko odsuwam się, odkrywając, że matka śmierdzi niemiłosiernie. Pociągam noskiem wymownie.
- Tak, wiem, Wiciu, bardzo potrzebuję kąpieli – przyznaje matka. - Ale póki co, to będzie musiało zaczekać. Teraz wyjdź, proszę, to nie są widoki dla ciebie. Poczekaj w saloniku.
Oczywiście, nie słucham, a matka nakazu nie respektuje, zajęta wydawaniem poleceń. Staszek i Tomek Warys wnoszą do domu pana majora, który przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Tym razem nie mam wątpliwości - te wielkie plamy na jego ubraniu to na pewno krew. Zakrywam usta, by nie krzyknąć znowu.
- Mówiłam ci, że niedługo więcej trupów zobaczysz – syczy Brygida.
- Nie strasz panienki Wiktorii, Brygido – upomina ją pani Wandzia łagodnie. - Pan major żyje, choć lepiej by go od razu do szpitala zabrali.
- Kiedyś spiorę cię na kwaśne jabłko – syczę wstrętnej dziewusze do ucha.
- Taczką go przywieźliśmy, jaśnie wielmożny panie. No, jak ubitego świniaka – chichocze Staszek. - Ale nic innego nie mieliśmy, wszak po trupa poszliśmy.
Stryj stoi i patrzy, bez słowa.
- Zanieście pana majora do jego pokoju. A potem, Staszku, migiem po doktora – nakazuje matka.
Staszek i Tomek, z trudem manewrują z bezwładnym, nieprzytomnym panem majorem na schodach. Tomek jest dość drobny i wątły, sapie jak lokomotywa.
Po schodach, z góry, zbiega podporucznik.
- Ja pomogę – deklaruje.
Matka patrzy na niego wilkiem.
- Ty już dość się przysłużyłeś, Rainerze – ucina cierpko.
Podporucznik dębieje, zatrzymuje się w półkroku
- O czym pani mówi? Pani chyba nie myśli, że to ja? Ja nic z tym nie miałem wspólnego! Klnę się na Boga! - denerwuje się.
Matka nie zwraca na niego uwagi. Wchodzi po schodach na piętro i znika w pokoju pana majora. Tyle ją widzę.
Potem przyjeżdża doktor, a ja dowiaduję od Niny, że panu majorowi trzeba wyjąć kule, nie jedną, ale aż trzy.
- Powinien jechać do szpitala – biadoli pani Wanda. - Co to będzie, jak nam umrze w domu?
- Pochowamy pod płotem, jak tamtego dezertera – wtrąca Nina.
- Zejdź mi z oczu! - warczy stryj podniesionym głosem.
Nina dębieje. Ten ton - to takie niepodobne do stryjka.
Matka z mokrymi włosami, owiniętymi w ręcznik, je z nami obiad. To widok niecodzienny, gdyż stryj szczególny nacisk kładzie na dobre maniery przy stole i nikomu nie pozwala zasiadać do posiłku w stroju niedbałym. Tym razem czyni wyjątek, matka je pośpiesznie i znów biegnie na górze, ofiarowując mi po drodze tylko uśmiech i przelotnego całusa.
Późnym popołudniem przyjeżdża samochodem żandarmeria wojskowa z blachami na piersiach, co obserwuję z balkonu na piętrze, bardzo zaciekawiona i nieświadoma konsekwencji, jakie mogą spaść na okoliczną ludność. Do domu wchodzi tylko dowódca, wydaje się grzeczny, bo wszystkim się kłania i salutuje. Kieruje się do pokoju pana majora, ale wkrótce stamtąd wychodzi, wyraźnie niezadowolony.
CZYTASZ
Duch (Zakończone)
Historical FictionRok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze musi skorzystać z pomocy człowieka, którego zachowanie i intencje są tyleż niejasne, co zaskakujące. C...