Część 59. Czerwiec - lipiec 1943. Wicia

215 35 13
                                    


Z końcem czerwca major wyjeżdża do Wiednia. Trochę żałuję, że matka nie zgodziła się, bym pojechała z nim.

Coś się zmienia. Zawsze weseli, skorzy do rozmów i żartów młodzi żołnierze ze stutzpunktu stają się markotni i niemili. Nie reagują na uśmiechy i zaczepki, ani krygowaniem się, ani drobnymi kłamstewkami nie jesteśmy w stanie z Brygidą osiągnąć tego, co wcześniej przychodziło nam bez trudu.

Po tajemniczym wypadku Niny, matka stanowczo zakazuje nam wychodzić poza podwórze i ogród, i tym razem ma nie być odstępstw od reguły.

Brygida przynosi zasłyszaną plotkę, że jeden z żołnierzy ze stutzpunktu się powiesił. Ten młody kapral, który zaczepiał Ninę. Nie wierzę w to zbytnio, ale faktem jest, że zniknął. Może otrzymał przeniesienie? Brygida lubi zmyślać, żeby mi zaimponować.

O dziwo, polscy pracownicy folwarku stają się dla mnie milsi i życzliwsi.

Czasem do moich uszu docierają komentarze, których sensu nie rozumiem.

- Przecież to jeszcze dziecko, w głowie się nie mieści.

- Co za bandyta.

- Oprawca i niegodziwiec.


Kilka dni później jestem świadkiem dziwnej rozmowy pomiędzy sierżantem Blanckiem, a moją matką. Sierżant zaczepia matkę, kiedy ta zajmuje się rabatkami kwiatowymi przed domem.

- Pomogłem pani, a pani nawet nie zechciała mnie wysłuchać – mówi Blanck.

Matka wyrywa chwasty i wrzuca je do niewielkiego koszyczka

- Nie chcę o tym z panem rozmawiać – odpowiada niechętnie.

- Ten chłopak nie zrobiłby czegoś takiego – ciągnie Blanck, niezrażony niechętną postawą matki.

- Odkąd przyjechał do Niewiadowa, łaził za moją córką, wszyscy to widzieli – syczy matka. - Na litość boską, Nina ma dopiero czternaście lat!

- Nie wiem, kto skrzywdził pani córkę, ale widać musiał ją też zastraszyć i dlatego obciążyła Sauera. Może nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie pociągnie to za sobą konsekwencje.

Matka prostuje się i obrzuca sierżanta gniewnym spojrzeniem:

- Ma pan na to jakieś dowody? A może pomysł, kto to był?

- Nie. Ale Sauer tego nie zrobił – upiera się sierżant.

- Skoro był niewinny, dlaczego odebrał sobie życie? - podejmuje matka.

- Nie zrobił tego sam i o tym też pani wie.

- Posuwa się pan za daleko! - ostrzega matka. - Będę musiała powiedzieć o naszej rozmowie panu sturmbannfuhrerowi, kiedy wróci do Niewiadowa.

- Proszę powiedzieć. Ja też mam dla sturmbannfuhrera ciekawą opowieść – kończy sierżant, odwraca się i odchodzi w kierunku czworaków.

Matka oddycha ciężko i pozostawiając koszyk na rabatce, wraca do domu.


Nina wciąż choruje, ale zaczynam podejrzewać, że jej niedomaganie jest trochę przez nią odgrywane. Przed dorosłymi symuluje bardzo słabą i niechętnie wstaje z łóżka, a ja kilka razy widzę jak na odgłos wozu na mostku przy czworakach lub innego zamieszania na podjeździe, zrywa się i biegnie do okna. Czeka na kogoś, a ja nawet domyślam się na kogo – na tego chłopaka z Lubczyc, Tomka Warysa, który często odwiedzał ją, zanim powstał stutzpunkt. Wiem, że młodzieniec jest bardzo niepożądanym gościem.

Pomimo ciasnej blokady założonej wokół Niewiadowa, pewnego przedpołudnia, gdy wszyscy zajęci są pracami w polu, Tomek Warys w jakiś sposób przekrada się do pokoju Niny. Najpierw widzę, jak Nina rzuca mu się ze śmiechem na szyję, a potem podsłuchuję fragment ich rozmowy, która wydaje mi się bardzo dziwna i zupełnie niezrozumiała.

- Udało się – mówi Nina.

- Nic nie podejrzewają? - dopytuje chłopak.

- Nic a nic. Tylko muszę leżeć w łóżku, a za oknem tak pięknie, najchętniej tańczyłabym i śpiewała...

- O tym nawet nie myśl. Masz być przygnębiona i cierpieć, im dłużej, tym lepiej.

- Wiem przecież. Nikt się nie domyśla.

- Jednego szkopa mniej i to bez marnowania naszych kul.

Teraz już jestem przekonana, że Sauerowi coś złego się stało. Bardzo mnie to ciekawi.

W swojej dziecięcej naiwności, przekazuje Ewie treść rozmowy pomiędzy Niną, a Warysem.


Ewa nie pozwala mi dokończyć. Mija mnie, wybiega z pokoju i wpada z impetem, bez pukania do sypialni Niny:

- Ty głupia, podła, mała, kłamliwa czarownico! - wrzeszczy. - Wszystkich oszukałaś!

Zaskoczona Nina wstaje z łóżka i wtedy Ewa wymierza jej siarczysty policzek. Nina zatacza się, ale zaraz potem wybucha nieprzyjemnym śmiechem:

- To głupia czy podła? - dopytuje. - Zdecyduj się.

- Jak mogłaś! To miał być żart? On przez ciebie umarł!

- Ja go nie zabiłam – Nina wzrusza ramionami. - Małe ptaszki śpiewają, że zrobił to major. Ty powinnaś wiedzieć lepiej, w końcu masz ten swój dar jasnowidzenia.

- Zamknij się! - wybucha Ewa. - Nie rozumiesz, idiotko? Co się z nami stanie, jak prawda wyjdzie na jaw?

- A dlaczego ma wyjść? - dziwi się Nina. - Sauer nie żyje. Wiemy tylko ty i ja.

- Wie jeszcze Wicia, podsłuchała twoją rozmowę z Warysem. Może powiedzieć komukolwiek, nawet majorowi – podsuwa Nina.

- I co z tego? Myślisz, że major wyśle mnie do obozu? Wszyscy wiedzą, jak jest. Major nie zrobi niczego, co zaszkodzi matce. Nawet twoje żydowskie dziecko toleruje, a wiadomo, że dla tych z SS, Żyd śmierdzi gorzej niż gówno w wychodku...

- Nie mam żydowskiego dziecka – syczy Ewa z furią. - Nigdy więcej nie waż się tak mówić! Jesteś okrutna i zła do szpiku kości. Zabiłaś człowieka.

- A oni zabili mojego ojca! - teraz to Nina podnosi głos. - Czy ktoś w tym domu jeszcze o tym pamięta? Matka i stryj pana majora po rękach całują, ty już prawie zaręczyłaś się z Rainerem, a na Helenę to w ogóle szkoda słów.

- Głupia jesteś jak but, Nina i ślepa jak kura po zmroku. Matka o wszystkim się dowie! - ostrzega Ewa i wychodzi z pokoju.

Nina tylko wzrusza ramionami, a potem zawiesza wzrok na mnie.

- Mały szpicel! - warczy i rzuca we mnie poduszką.

A potem wybucha szatańskim śmiechem.


Rozpoczynają się żniwa. Czas wzmożonej pracy i wielkiego wysiłku.

Dla mnie przełom czerwca i lipca to przede wszystkim czas pełen smakowitych pokus. Od rana do nocy pani Celina ma ręce pełne roboty przy konfiturach, galaretach, sokach i miodach. Bierze sobie nawet ze wsi nową dziewczynę do pomocy – pucołowatą Marysię, w wieku Niny. Pomoc moja i Brygidy też jest pożądana. Oczywiście, podjadamy ile się da i tylko plamy na naszych sukienkach świadczą o niepohamowanym łakomstwie.

Słucham też jednym uchem wiadomości z frontu. Ponoć rozpoczęła się wielka bitwa, która nareszcie rozstrzygnie losy wojny i przechyli szalę zwycięstwa na niemiecką stronę.

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz