Część 21. Wrzesień 1942. Wicia

266 43 7
                                    

Rano budzę się i natychmiast zrywam się z łóżka. Uświadomienie sobie, że spałam w obcym miejscu napawa mnie nieokreślonym niepokojem. Z sypialni wchodzi się wprost do pokoju. Spotykam tam majora.

- Gdzie jest mama? - pytam z niepokojem

- Jeszcze śpi - wyjaśnia major z uśmiechem. - Nie czuje się najlepiej, więc pozwólmy jej jeszcze trochę pospać.

Przypominam sobie wszystko to, co niedawno powiedziała mi Nina o skutkach wypicia przez dorosłych większej ilości alkoholu. Było to dzień po zakończeniu turnieju tenisowego. Stryj nie pojawił się na śniadaniu, a kiedy zaczęłam go szukać, zastałam go leżącego na łóżku z kompresem na czole.

- Mama ma kaca? - podsuwam rezolutnie.

Jestem bardzo dumna, że znam to słowo i widzę, że moja wiedza robi też spore wrażenie na majorze.

- Tak - przyznaje. - Pewnie chciałabyś coś zjeść?

Zgaduje moje myśli. Uśmiecham się do niego.

Zabiera mnie do kuchni i dostaję na śniadanie kromkę z dżemem. Jest bardzo smaczna.

- To konfitura od mojej matki - wyjaśnia major. - Mieszka niedaleko Wiednia. Ma sad.

- To pan nie jest Niemcem? - podejmuję.

- Nie, jestem Austriakiem, choć teraz nie ma to większego znaczenia.

- To tak jak pan Hitler - wypalam, dumna ze swojej wiedzy.

Znów się uśmiecha. Niewiele rozmawiamy. Major chyba orientuje się, że mówienie po niemiecku sprawia mi trudność, a z jakiegoś powodu nie chce mówić do mnie po polsku, choć wczoraj rozmawiał w tym języku z matką bez większego trudu. Po śniadaniu major wyciąga kredki, papier i pozwala mi rysować. Wykonuję kilka rysunków - moja rodzina, Niewiadów, królewski zamek w Krakowie, kot, którego zawsze chciałam mieć.

- Jesteś bardzo utalentowana - chwali major. - To piękne rysunki.

Wydaje mi się trochę podenerwowany. Staję się podejrzliwa. Matka wciąż śpi. To trwa zbyt długo.

- Chciałabym zobaczyć mamę - mówię.

- Dobrze, ale obiecaj mi, że jej nie obudzisz.

Wchodzimy do pokoju, w którym śpi matka. Panuje w nim półmrok i nieprzyjemny zaduch. Matka śpi zwinięta w kłębek, częściowo nakryta kołdrą. Często tak śpi, wygląda wtedy, jakby była niewiele starsza od Niny. Wyciągam rękę i dotykam jej policzka.

- Margarete... - syczy major, odsuwając moją rękę.

Odwracam się do niego zdumiona:

- Mam na imię Wicia - poprawiam.

Matka wzdycha przez sen i zmienia pozycję. Dobrze, teraz przynajmniej wiem, że żyje.

Uspokojona, wracam do pokoju i do rysowania. Major cały czas siedzi i przygląda się mojej pracy. Trochę mnie to krępuje. Nie odzywa się do mnie. Dziwne, że moje rysowanie aż tak go interesuje. A może nie ma nic innego do robienia? Dziś jest niedziela. 

- Może chciałabyś coś jeszcze zjeść? - zadaje pytanie.

Biorę głęboki wdech.

- A ma pan jeszcze te ciasteczka, co wczoraj? - wypalam.

Uśmiecha się i przytakuje.


Matka wstaje nieco później. Jest blada i rozczochrana. Major prosi, bym zaczekała w drugim pokoju, bo chce z matką pomówić na osobności. To ten sam pokój, w którym nocowałam - nieduża sypialnia z wąskim łóżkiem. To chyba był pokój tej dziewczynki od książki, Hali.

Duch (Zakończone)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora