88.

2.2K 167 431
                                    

Poprzedni dzień był wyzwaniem nie tylko dla Dracona. Ciężko było też tym, którzy przebywali wówczas w jego towarzystwie bądź byli z nim w jakikolwiek sposób powiązani. Trudno patrzyło się na chłopaka, którego powoli wyniszczeno, doprowadzając go do tak beznadziejnego stanu psychicznego. Wstający poranek mógłby nieść za sobą nadzieję na lepszą przyszłość, jednakże zapomina się, że wszystkie następne dni są jedynie ziarnkami piasku powoli przesypującymi się w klepsydrze zwanej życiem.

Greace ocknęła się. Powoli otworzyła oczy, niemal od razu czując oślepiającą ją biel. Biel, którą już kiedyś widziała. Biel, która zdobiła ściany jednej z sal szpitalnych. Dziewczyna z nieukrywalnym strachem rozejrzała się wokół. Nie podobało jej się to wszystko. Obudziła się w tym miejscu już po raz drugi. Wyglądało niemalże identycznie, jakby drugi raz śnił się jej ten sam sen bądź jego kontynuacja.

To było to same pomieszczenie. Identyczne nagie ściany pozbawione jakiekolwiek głębi, dekoracji czy koloru. Mała, pojedyncza salka była wyjątkowo ciasna, a białe ściany zdawały się ją przytłaczać. Wszelkie światła były wyłączone, a wnętrze pomieszczenia rozświetlał jedynie blask wstającego słońca. Obok jej łóżka znajdowało się mnóstwo rzeczy, różne ekrany, metalowe szafki z dziwnymi medycznymi przyrządami i stojak z kroplówką, która powoli wtłaczana była do jej krwiobiegu.

Wokół roznosił się charakterystyczny, szpitalny zapach. Czuła ten znajomy zapach leków, ludzi, po prostu choroby i śmierci. Tego nie dało się zdefiniować. Ona zwyczajnie czuła tę gęstą atmosferę panującą w szpitalu, czuła zapach drażniący jej nozdrza. Czuła też zapach perfum swojej matki, bo to właśnie ona siedziała na metalowym taborecie i opierała się o łóżko dziewczyny. Bezwładnie trzymała dłoń swojej córki, kobieta po prostu spała. Musiała spędzić tam sporo czasu, skoro już nawet nie miała sił zostawić jej samej.

Gdy się tam znalazła, jej oddech automatycznie przyspieszył, uderzenia serca stały się mocniejsze. Nie panikowała tak, jak za pierwszym razem, jednakże poczucie strachu nie ustępowało. Wszystko tam wydawało się być tak realistyczne. Zupełnie, jakby była tam naprawdę, jakby nie był to żaden sen, a realny świat. Odczuwała bodźce, zapachy, widziała wszystko dokładnie. Niektóre były nawet mocniejsze niż normalnie, dlatego to wszystko było niezwykłe podejrzane. Szczególnie dobijająca była ta cholerna cisza, która niemal dzwoniła jej w uszach.

Jednakże Sunflower nie mogła do końca pozostać w tamtym miejscu. Ja początku poczuła, jakby wszystko wokół zalewała gęsta mgła. Obraz powoli przysłaniany był przez dziwny puch. Potem zdawała się oddalać, jakby jej własne ciało się jej pozbywało. Zdążyła jedynie lekko ścisnąć dłoń śpiącej matki, po czym zwyczajnie straciła przytomność.

Greace gwałtownie poderwała się z łóżka, podnosząc się do pozycji siedzącej. Obudziła się we własnym łóżku, we własnym dormitorium. Jej serce waliło jeszcze mocniej niż kilka chwil wcześniej. Puchonka miała wrażenie, że wyskoczy jej z piersi. Do tego dochodził nieregularny, ale szybki i płytki oddech. Siedziała na łóżku do połowy okryta pościelą, próbując się opanować, co wcale nie było tak łatwe, jak mogłoby się wydawać.

- Czyżby zły sen, kochana? - uszu Greace dobiegł dziewczęcy głos, który znała wyjątkowo dobrze. Głos, który niegdyś bardzo bliski, słyszany każdego dnia, a wówczas zupełnie obcy, napadający ją strachem. Gwałtownie odwróciła głowę w kierunku właściciela głosu, automatycznie zatruwając zrywając się z łóżka. Dostrzegła szczupłą nastolatkę siedzącą na pobliskim łóżku. Wpatrywała się w nią swymi błękitnymi oczami, a jej długie blond włosy opadały na drobne ramiona. Jedynie siedziała i patrzyła, jakby tylko czekała aż ta się obudzi.

- Kurwa, no bez przesady. - wydusiła z siebie, starając się uspokoić rozszalałe emocje.

- Również miło cię widzieć, przyjaciółeczko. - zagadnęła uśmiechając się delikatnie.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz