65.

3.3K 221 470
                                    

Zamarł. Zupełnie otępiał. Nie miał bladego pojęcia ani co się działo, ani w jakiej sytuacji został postawiony. Pochylał się przy jednej z cel, przyglądając się jej wnętrzu. Lekki mrok tam panujący powodował, że nie do końca był przekonany o prawdziwości swojego stwierdzenia. Nie mógł ufać swoim oczom w takiej sytuacji. Mógł się przecież pomylić. Wzrok mógł go zwodzić, a on sam naiwnie mógł mu wierzyć. Przecież wokół nie było wcale tak jasno, a postać mogła przypominać też kogoś innego.

Owa postać bowiem siedziała na zimnej posadzce, opierając się plecami o kamienną ścianę. Jej twarz była lekko oblana mrokiem, jednak wydawało się, że siedziała wystarczająco blisko żelaznych krat, by można było uważnie jej się przyjrzeć. Ale czy to wystarczało? Czy zmiany, których dokonał czas nie były już zbyt duże? Dziewczyna była bardzo wychudzona. Jej kości strasznie wystawały, mocno napinając skórę, która była strasznie pobladła, zupełnie jakby wypłowiała ze swojego pierwotnego koloru. Trupi wygląd cery wydawał się być powodowany przez brak szkarłatnej krwi płynącej w żyłach czy tętnicach. Zupełnie jakby jej ciało pozbawione zostało tego życiodajnego płynu zapewniającego różowy odcień skóry. Ale nie chodziło o to, ona wciąż żyła, a krew w niej buzowała. Jednakże organizm pozbawiony światła słonecznego rozwijał się w zupełnie inny sposób, bo wieczny mrok wpływał na ciało trochę inaczej.

Dziewczyna wyglądała jak ówczesny Snape, jednakże po czterech miesiącach podobnej katorgi. Wyraz jej twarzy był bardzo zmęczony, podkreślający wycieńczenie dziewczyny i skrajność, do jakiej została doprowadzona. Sine, podkrążone oczy zdobione zmęczonymi worami i przekrwione białka skrywające skurczone źrenice. Liczne zadrapania na jej twarzy także przypominały rozcięcie nożem czy rany zadane przez pazury zwierzęcia. Liczne zasinienia widoczne były w postaci dość świeżych, lekko fioletowych, a nawet ciemno żółtych. Dawało to znak, że siedziała już tam od jakiego czasu.

Jej włosy zdawały się specjalnie opadać na ledwie przytomną twarz, by zakryć rany. Były one dziwnie oklapnięte, potargane, posklejane od potu i brudu. W niczym nie przypominało to włosów należących do domniemanej Gryfonki. Chociaż gdyby się bardziej przyjrzeć? Gdyby uważnie się na nich skupić?

Jednak, w obliczu całej sytuacji, obecność Granger w Malfoy Manor wydawało się nie tylko absurdalne, to było wręcz irracjonalne. To nie mogła być jedna i ta sama osoba. Widział ową Gryfonkę. Miał z nią do czynienia ledwie dwa dni wcześniej. Może nie do końca on, ale Sunflower. Jednak nie to wtedy miało znaczenie, a to, że rzeczywiście ona była w szkole, że musiała być jeszcze wolna.

Dziewczynę siedząca w lochach mógł z kimś pomylić, mógł wyjaśnić samemu sobie pewne detale i szczegóły w jej wyglądzie, usprawiedliwiając je przemijającym czasem i raczej niezbyt przyjaznym traktowaniem. Ona mogła być powodem całego zamieszania w jego głowie, jednakże nastolatki, z którą spotkał się na szkolnym korytarzu, nie mógłby pomylić z nikim innym.

Granger była zbyt charakterystyczna, by z kimkolwiek ją pomylić. Jej rysy twarzy oraz kształtnie zakreślona szczeka zdawały się odróżniać ją od całej reszty. Jej kości policzkowe były usadowione znacznie wyżej niż u innych ludzi. Jednak, mimo to, były dość mało widoczne. Do tego dochodził także drobny, zaś zadarty nos oraz lekko odstające uszy. Mogło to wydawać się banalne, jednak to zdecydowanie odznaczało ją. Były to swego rodzaju cechy charakterystyczne, jednak problem polegał na tym, że niemalże identyczne cechy posiadała dziewczyna uwięziona w lochach dworu Malfoy Manor.

Jaki był jednak tego sens? Jak do tego doszło, skoro ta sama dziewczyna była w dwóch miejscach na raz. Nie było bowiem szansy, by dziewczyna została porwana tamtej nocy i przez tak krótki czas doprowadzona do równie beznadziejnego stanu. Fizycznie ledwie się trzymała. Wyglądała, jakby pozostawała na cienkiej granicy pomiędzy życiem i śmiercią. Jej stan psychiczny również nie mógł być chociażby dobry. Draco dobrze znał metody Czarnego Pana i Śmierciożerców, w szczególności swojego ojca, a nie mógł uwierzyć, że Lucjusz nie był choć po części zamieszany w całą tę sprawę. Chłopak zdawał sobie sprawę, że nawet po kilku godzinach męczarni z tymi ludźmi dało się być na skraju załamania emocjonalnego, jednak to wciąż nie wyjaśniało stanu, do którego doprowadzona Granger.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz