4.

17.6K 774 2.5K
                                    

Obudziła się lekko otępiała. Otworzyła swoje, zamykające się ze zmęczenia powieki. Otarła je dłonią i podniosła się na łóżku. Usiadła, odsuwając złotawy baldachim i spuszczając nogi na ziemię. Ku jej zdziwieniu, dziewczyn już nie było. Przecież nie jest aż tak późno. Rzuciła zmęczonym wzrokiem na ścianę, na której wisiał stary, drewniany zegar z pozłacanymi wskazówkami.

Otępiała. Ze zdziwionym wzrokiem wgapiała się w ścianę. Południe. Zajęcia już dawno się zaczęły. Nie spała prawie do rana. Mimo wszystko uznała, że zdąży się zdrzemnąć trochę i wstać, co najwyżej lekko spóźniona na śniadanie. A teraz? Nie poszła na lekcje, jeszcze dzień po tym, jak Harry powiedział jej, że ją kocha. Teraz będzie myślał, że to przez niego. No i wszystko się jebie, cały plan, jaki obmyśliła tej nocy. No jakże cokolwiek mogłoby się udać, gdy wszystko sypie jej się pod nogi.

Siedziała tak przez parę ładnych minut. Nie miała nawet jak drgnąć. Myślała nad tym jak naprawić, to co zepsuł czas i pokazać to na czym jej zależy. Oparła łokcie o kolana i spuściła głowę, chowając twarz w otwartych dłoniach. Wpatrywała się w zamknięte powieki, myśląc co zrobić teraz. Wreszcie uznała, że nie warto dramatyzować i po prostu wrócić do życia.

Rozpamiętując swój plan, zrozumiała, że zdąży jeszcze na Eliksiry. W jednej chwili przypomniał jej się widok ciemnych lochów i uczucie wiecznie panującego tam zimna. Lekko zadrżała na myśl o lodowatej temperaturze i ciemnych ścianach, powodujących u niej objawy depresji. Już widziała ich stałe stanowiska i cynowe kociołki ustawione w równym, nienagannym rzędzie.

Przypomniał jej się pieprzony perfekcjonista, który zadbał o ten mroczny wystrój. Kroczoczarne włosy, które nigdy chyba nie widziały szamponu. Były wiecznie przetłuszczone i małymi kosmykami opadały mu na przerażającą twarz w chwilach, w których naprawdę nie panował już nad sobą. On był niczym chodzący, odbezpieczony granat. Wybuch mógł nastąpić w każdej chwili. Zawsze chodził zdenerwowany, z głównej winy Harry'ego.

Snape ledwo tolerował Gryfonów, gdy mijał ich na korytarzu, widział ich na Wielkiej Sali, albo w ogóle prowadził z nimi lekcje. Nie było ponoć z nim tak źle dopóki nie zjawił się jej rocznik, a razem z nią Harry. Ich wzajemne pyskówki i wieczne zwycięstwa opiekuna Ślizgonów. Oj, Harry mocno się nacierpiał na szlabanach, które przydzielił mu nauczyciel praktycznie po każdej, nawet najmniejszej, kłótni.

Teraz widziała ten wściekły wyraz twarzy, który widziała praktycznie każdego dnia. Lodowate spojrzenie, które potrafiłoby zabić, albo te przeżywające. Greace dziwiła się, że jeszcze w nikim nie wypalił dziury tymi swoimi spojrzeniami. Albo lekko drgające, sinofioletowe usta, będące wiecznie ściśnięte w wąską linijkę, jeśli oczywiście nie darł się akurat ma żadnego z Gryfonów.

Na same wspomnienie o groźnym nauczycielu od Eliksirów, dziewczynie robiło się zimno i przechodziły ją dreszcze. Zajęcia z nim to dramat. W każdej chwili może coś odwalić, w każdej chwili może też coś odwalić przez Harry'ego. Dlatego właśnie dziewczyna starała trzymać się daleko od stanowiska Golden Trio w tym czasie, w razie gdyby jakieś zaklęcia miały latać po klasie. Zwykle dawało niej się unikać smug światła, ale nie ukrywając, parę razy dostała jakimś przypadkowym zaklęciem, a całe pozostałe popołudnie spędzała wtedy w Skrzydle Szpitalnym. Najczęściej siedziały wtedy z nią jej współlokatorki na zmianię z Hermioną i Ronem. Czemu tylko z nimi? Po Harry wtedy zapewne odsiadywał na natychmiastowym szlabanie.

To akurat wymysł McGonagall. Uczeń zostawał ukarany w trybie natychmiastowym. Snape chętnie korzystał z tego sposobu, szczególnie dla swego ulubionego ucznia. Zwykle w tym czasie odsiadywał szlaban za próbę zabójstwa koleżanki z równoległego domu. Współczuła przyjacielowi ze względu na pewien czarnowłosy problem.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now