87.

2.2K 160 245
                                    

Sunflower z trudem wydostała się z pułapki Howarda. Była przerażona nie tylko z powodu nieoczekiwanego spotkania, ale też z powodu słów, które wówczas wypowiedział. Stała tam wtedy jak sparaliżowana. Czuła, jakby każde jego kolejne słowo było ogłuszającym uderzeniem w twarz. Powoli zaczynał dochodzić do niej ich sens. Konsekwencje jego świadomości były niewyobrażalnie wielkie. Wiedział zdecydowanie zbyt wiele, szczególnie jeśli brało się pod uwagę jego pozycję i wpływy.

Na początku myślała, że sama wiedza o jej ojcu miała być głównym celem tego spotkania, jednakże okazało się być to jedynie ziarenkiem piasku na pustyni beznadziei. Howard był animagiem. Byli blisko od lat, a ona nie znała chociażby . Chociaż taka połowiczna wiedza potrafiła być nawet gorsza niż całkowita nieświadomość. Wiedziała kim był, ale nie miała bladego pojęcia jaką postać przyjmował.

Mógł być sową, krukiem czy nawet wilkiem. Mógł kryć się pod dosłownie każdą formą, a ona żyła ze świadomością, iż ktoś ją obserwuje. Nie wiedziała kogo się spodziewać, kogo się bać. Mogło śledzić ją każde zwierzę, które udało jej się zauważyć w swoim otoczeniu w ostatnim czasie. Na myśl od razu przyszedł jej mały ptaszek o płomiennych piórkach, który tak często siadał blisko niej.

Przez tak ogólnikową wiedzę zaczęłaby popadać w paranoję. W jej głowie wciąż słyszała echo jego słów. Widział, słyszał i wiedział wszystko. Był zawsze tam, gdzie coś się działo. Bywał ma zebraniach Śmierciożerców, Kręgu oraz grup obu Dumbledore'ów. Bywał w jej dormitorium, gdy była z Malfoy'em bądź sama. Był krok przed nią, za nią i tuż obok. Był wszędzie, zawsze i bez przerwy. Obserwował ją, gdy spała, gdy spacerowała, gdy była w magazynie. Wiedział wszystko. Znał jej ruchy, słowa, działania i sekrety. Znał każdą prywatną rozmowę. Czyli wszystko to, co na zawsze powinno zostać zapomniane.

Po tym spotkaniu marzyła jedynie, by się odprężyć. Poczuła nagłą chęć zakosztowania tych kilku łyków Brandy, które jej zaproponowano. Chociaż kilka łyków to było za mało powiedziane. Miała ochotę od razu wypić całą butelkę, może nawet dwie.

Szła przez kolejne korytarze, starając się zająć swoją głowę pobocznymi myślami. Ale to było trudne, zwłaszcza, że niepokoił ją każdy szczur biegnący po kamiennej posadzce, każdy komar przelatujący obok twarzy czy każdy pająk przechodzący po ścianie. Próbowała patrzeć przed siebie, nie rozglądać się wokół, nie nasłuchiwać. Jej kroki były szybkie, jednakże wciąż starała się uspokajać myślą, że już gorzej być nie mogło. Howard zapewne wiedział już tak wiele, że kilka słów więcej nie zmieniłyby nic.

Droga do lochów zdawała się ciągnąć wiecznie. Mijała kolejne korytarze, prosząc, by jak najszybciej znaleźć się przy wejściu do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Dostała się tam. Znalazła się w środku i zdawała się nawet nie zauważać dziwnych pustek wewnątrz. Od razu skierowała się w stronę znajomych schodów, po chwili stawiała już kroki na kolejnych stopniach. Zatrzymała się przed drzwiami i nacisnęła klamkę, próbując je otworzyć. Jednak te nawet nie drgnęły. Nie poruszyły, wciąż były zamknięte. Greace odruchowo jeszcze raz pociągnęła za klamkę, chcąc wejść do środka. Jednakże efekt osiągnęła ten sam, czyli nie stało się zupełnie nic.

Sunflower jednak nie mogła wiedzieć, co działo kilka chwil po tym, gdy rozstali się po rozmowie z dyrektorem. Malfoy zostawił ją wtedy na korytarzu i ruszył w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Znalazł się we własnym dormitorium, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Zamierzał zabrać jedną z książek i porozmawiać z Parkinson. Nie zamierzał spędzić w sypialni zbyt wiele czasu, dlatego jedynie wszedł tam, odwracając się plecami do otwartych drzwi.

Chłopak przeglądał książki leżące na jednej z półek do chwili, gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi. Chwilę po tym usłyszał zaklęcie, które je zablokowało. Na moment zamarł bez ruchu, zatrzymując dłoń na okładce średniej grubości księgi. Z nieukrywalnym strachem zabrał dłoń, po czym powoli odwrócił się twarzą w kierunku źródła dźwięku. Przy zatrzaśniętych drzwiach stał Lucjusz. Jego mógłby się spodziewać, jednak sprawa się komplikowała, gdy okazywało się, że nie był tam sam.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now