48.

4.3K 257 704
                                    

Zamarła. Słowa Ślizgona zdawały się nieustannie odbijać echem od ścian jej dormitorium. Głucha cisza jedynie potęgowała stan, do jakiego doprowadzały ją te trzy pieprzone wyrazy. Reakcja jej organizmu była tak silna, że Greace zaczęło kręcić się w głowie. Czuła jak ziemia wiruje. Obraz był przysłaniany przez ciemne mrocznki przed jej oczami.

Sama sobie nie pozwalała stracić przytomności. Nie mogła odpłynąć. Nie w tamtej chwili, nie w tamtym miejscu i nie przy tamtej osobie. Nie miała zamiaru kolejny raz skazywać swojego ciała na bezwiedne oddawanie się pomysłowości jakiegoś chłopaka. Była świadoma, że zwykle kończyło się to dla niej tragicznie. Ale nie tylko z tego powodu nie chciała stać się zależna od czarnoskórego.

Nie mogła przegapić tamtej rozmowy. Odnosiła wrażenie, że każdy fakt, którego nie poznałaby w tamtym miejscu, w tamtym momencie, przypadłby na zawsze. Przeczuwała, że nigdy więcej nie miałaby okazji wysłuchać Blaise'a ani wypytać go o niektóre szczegóły. Mimo szoku, musiała się opamiętać.

Sunflower czuła w sobie miliardy emocji, które zmieniały się w ciągu ułamka sekundy. Najgorsza była jednak ta nieuzasadniona pustka. Zupełnie jakby ktoś wyrwał jej fregment serca, jakby czegoś jej brakło do uzupełnienia całości. Czuła jakby coś jej odebrano, ale czy można odebrać coś, czego nigdy się nie posiadało?

Greace panikowała jak gdyby straciła kogoś bliskiego, przyjaciela czy kogoś z rodziny. To nie były emocje, które powinna odczuwać po usłyszeniu o śmierci Malfoy'a. Nie pojmowała dlaczego to wszystko nią tak zawładnęło. Nigdy nic nią tak nie poruszyło. Nie czuła do Ślizgona niczego, żadnej sympatii czy przywiązania. On po prostu był. Irytował ją, czasem przerażał, ale tylko był, nic więcej.

Jedynym usprawiedliwieniem dla jej zachowania była ponadprzeciętna wrażliwość. Dotykało ją wiele rzeczy, nawet błahych. Czyjaś śmierć była dla niej ogromnym szokiem, szczególnie, że dotyczyło to osoby z jej bliskiego otoczenia, nawet jeśli był to ktoś taki jak Malfoy.

Dziewczyna przepełniona była niezrozumieniem i niemalże paniką. Słowa Zabiniego wywoływały w niej szok. Nie dowierzała temu, co próbowano jej wmówić. Wydawało jej się, że te słowa do niej doszły, ale nic więcej. Że usłyszała jakieś idiotyczne kłamstwo, nędzny żart. Chciała uznać to za prymitywny układ Ślizgonów, mający na celu nabijanie się z niej, ale z każdą kolejną chwilą jej przekonanie do tej teorii drastycznie malało.

Czekała aż Blaise wybuchnie śmiechem albo chociaż delikatnie uniesie kąciki ust i przyzna się, że kłamał. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Minuty mijały, a on milczał. Nie odzywał się, nie poruszał. Stał jedynie i patrzył się na rozdygotaną Puchonkę. Na pierwszy rzut oka wydawał się wyglądać normalnie. Ta obojętna postawa, puste oczy i beznamiętny wyraz twarzy. Jednak, gdy już ktoś zdecydował lepiej przyjrzeć się chłopakowi, widział, że ten cierpiał.

Zdawał się panować nad sobą tylko dlatego, że nie był tam sam. Był przerażony. Dało się dostrzec w nim ból, który ten bezskutecznie starał się ukryć pod swoją własną, codzienną maską. Ale już nawet dla niego to było zbyt wiele. Nawet taki ktoś jak Zabini ledwie powstrzymywał się przed kompletnym rozsypaniem. Greace już wtedy uważała, że głupotą by było ciągłe oczekiwanie na to, że chłopak przyzna się do kłamstwa.

Czuła atmosferę, która panowała między nimi. Była gęsta, potęgowana przez dzwoniącą w jej uszach ciszę. Powietrze uciekało bólem i cierpieniem. To było coś strasznego. Nigdy wcześniej nie widziała Blaise'a w tak beznadziejnym stanie. Zdawał się być załamany, pogrążony w otchłani pustki i bezsensu. Widziała w nim ten beznadziejny stan.

Uniosła delikatnie wzrok, skupiając się na ciemnobrązowych tęczówkach Ślizgona. Niemal od razu tego pożałowała. Podniosła i przyłożyła dłoń do skroni, czując nagły, promieniujący ból w jej okolicy. Nie były to skutki kaca. Coś po prostu w niej pękło, gdy zobaczyła, że jego oczy są przeszkolone.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now