12.

10.2K 522 720
                                    

Rozsiadł sie na czarnej kanapie, zakładając nogę na nogę. Przywołał do siebie butelkę Brandy i nalał go do niskiej szklanki. Podniósł ją i zanurzył usta w trunku.

Miał już dość. Miał dość udawania, starania się o względy dziewczyny i znoszenia Pottera. Nigdy nie podejrzewał, że musiałby starać się o dziewczynę. Każda śliniła się na jego widok, rzucała się na niego i sama pchała się do łóżka. Ledwo znosił te psychiczne 'fanki'. Ale ona była inna. Nie ona ubiegała o niego, a on o nią. Jeszcze gdyby naprawdę do niej coś czuł.

Malfoy przez te lata zdążył przyzwyczaić się do zachowań dziewczyn, ale Greace była dla nim ogromnym zaskoczeniem. Liczył na łatwy podbój, kilka miłych słówek i buziaków, a ta byłaby jego. Jednak tak się nie stało. Puchonka zaintrygowała go. Dostrzegł, że nie jest obiektem westchnień nawet tych ładnych dziewczyn. Lgnął do niego tylko puste i te przeceniające swoją wartość. Ta zielonooka namieszała w jego życiu i jeszcze na tym nie skończy. Wiedział o tym aż za dobrze.

Z rozmyślań wyrwały go głosy. Od razu je poznał. Głośno wypuścił powietrze z płuc i odstawił alkohol na stół, stojący obok. Przez głowę przeleciała mu jeszcze myśl szybkiej ucieczki. Gdyby wstał w tamtej chwili, przebiegł za kanapami przy kominku i zdążył dobiec do schodów byłby bezpieczny. Był tak blisko swojego dormitorium, a jednak tak daleko. Nie zareagował. Przegapił okazję. Wiedział, że stracił szansę na uniknięcie kontaktu z ludźmi. Pokręcił głową na myśl o swojej głupocie, gdy zobaczył zbliżającą się grupkę Ślizgonów.

Oni też go zauważyli. Trójka nastolatków zaczęła zbliżać się do kanapy, na której przesiadywał Dracon. Zabini był chyba w bardzo dobrym humorze i raczej nie przejmował się, że blondyn może potem się zemścić. Przyspieszył i podbiegł do czarnego oparcia, odbijając się od niego rękoma. Uniósł się i zgiął nogi, przyciskając je do własnego torsu. Nim Malfoy zdążył jakkolwiek zareagować, czarnoskóry dawno był już w powietrzu. Całym ciałem uderzył w przyjaciela, powodując, że ten przybity został do siedzenia skórzanej kanapy. Niczego się nie spodziewawszy, nie miał szansy na odparcie ataku. Brutalnie zaatakowany przez pierwsze sekundy nie wiedział co się stało. Najpierw poczuł gwałtowny ból w żebrach, potem głowie, aż na końcu w całym ciele. Czuł się jakby ktoś rzucił w niego workiem ziemniaków. Zmiażdżone ciało promieniowało bólem. Chłopak chciał się podnieść, ale nie miał takiej możliwości. Zabini dalej leżał na przyjacielu. Do Draco wreszcie dotarło kto jest rzekomym workiem ziemniaków. Próbując zrzucić z siebie czarnoskórego, odwrócił się na plecy i zaczął spychać chłopaka. Ten jednak nie dawał za wygraną. Szybko przybliżył się i nim mi dla chwila siedział na klatce piersiowej blondyna. Ślizgon czuł jego ciężar na płucach, próbując łapać normalnie oddech. Mulat do najlżejszych nie należał i to był mały problem. Uparcie siedział na klatce piersiowej przyjaciela, gdy ten tracił oddech.

- Złaź ze mnie, Blaise. - rozkazał blondyn.

- Chyba śnisz. - zaśmiał się, patrząc na czerwoną twarz swojej ofiary.

- Blaise do cholery! Puść go wreszcie! - pisnęła Pansy, gdy tylko zbliżyła się do miejsca walki.

Uśmiechnięty Ślizgon odwrócił głowę do dziewczyn, poluźnij w ten sposób uścisk, jaki nakładał na przyjaciela. Malfoy nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał takiej okazji. Gdy tylko Zabini przestał ilustrować go wzorkiem, gwałtownie się podniósł do pozycji siedzącej, zwalając chłopaka w okolice bioder. Chwycił go za nadgarstki i podciągnął do siebie, unieruchamiając je. Nim czarnoskóry się zorientował, Draco przekręcił się i zwalił ich obu z kanapy. Jego śmiech ustał. Zamiast tego dało się usłyszeć cichy jęk bólu, gdy plecy mulata uderzyły o posadzkę. Do uszu chłopaków docierały też niejasne krzyki dziewczyn. Jednak one nie przejmowały Ślizgonów.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyOnde histórias criam vida. Descubra agora