35.

4.6K 320 361
                                    

- Tutaj stawiasz myślnik, a po drugiej stronie wpisujesz sto procent. - powiedziała spokojnie, dotykając koniuszkiem palca pustego miejsca na pergaminie. Wpatrywała się jak koniec pióra kreśli niedbałą jedynkę i krzywe zera, zostawiając na papierze czarne ślady atramentu. Po chwili uniosła wzrok, napotykając po drodze wręcz przerażoną minę chłopaka.

- Skąd ja mam wiedzieć, że jedenaście skrzydełek much siatkoskrzydłych to sto procent? - zaczął niepewnie, obdarzając dziewczynę niezręcznym spojrzeniem. - To jest gdzieś zapisane, czy to jest takie zawsze?

- Boże, Harry. - westchnęła ze zrezygnowaniem, przewracając oczami. Straciła już całą nadzieję dla tego ułoma. Była pewna, że tłumaczyła mu to od jakiś dwóch godzin. Jej cierpliwość powoli się wyczerpywała.

- Przepraszam, Greace. Ja naprawdę nie potrafię zrozumieć tych proporcji. - powiedział skruszonym głosem, spuszczając wzrok na zapisany fragment pergaminu. Wyglądał jak skopany szczeniak, Puchonka nie mogła się na niego gniewać. Po prostu nie potrafiła. Choć po tak długim czasie tłumaczenia mu czegoś, co powinien wiedzieć każdy pierwszoroczny, miała do tego pełne prawo. Nic jednak nie zmieni jej charakteru.

- Nic nie szkodzi. - rzuciła pocieszającym tonem, lekko podnosząc przy tym wargi w geście delikatnego uśmiechu.

Przesiedzieli we dwójkę w bibliotece całe popołudnie. Harry poprosił dziewczynę, żeby ta pomogła mu najpierw z esejem z Transmutacji, a potem posiedziała z nim nad zadaniami karnymi z Eliksirów. Zajęcie się tym pierwszym szło im tak opornie, że Greace w pewnym momencie nie wytrzymała i po prostu sama napisała wypracowanie. Przy zadaniach jednak się nie dała i mimo wielu przeszkód, zmusiła chłopaka do rozwiązania wszystkich.

Sama sobie się dziwiła, szczególnie po tym, co między nimi zaszło. Jednak czuła, że coś jakby kazało jej tam być. Cała otoczka tego spotkania pokryta była mgłą, lekkim zaćmieniem. Wiedziała, że coś robi, niby chciała to robić, ale nie widziała w tym większego powodu. On ją poprosił, a ona się zgodziła. Po prostu. Nic nadzwyczajnego.

Czasem czuła się jednak ciut niekomfortowo, gdy okularnik co raz spoglądał na jej dekold. W tamtych momentach żałowała, że akurat tego dnia było dość ciepło. Dlatego właśnie założyła tylko białą koszulę, której wcięcie z przodu ukazywało ciut za dużo, a zwłaszcza wtedy, gdy ta nachylała się nad chłopakiem, próbując wyjaśnić mu kolejne zadanie.

- Masz coś jeszcze czy już kończymy? - odezwała się wreszcie, podnosząc spojrzenie. Widziała coś nieodgadnionego w jego twarzy. To była istna mieszanka emocji. Jej wzrok krążył i analizował każdy detal jego twarzy, a on uporczywie się w nią wpatrywał. Greace zaczynała czuć niepokój. Niepokój, który powoli zaciskał jej żołądek.

- Wiesz co, to chyba już wszystko. - zdawał się skończyć rozmowę. Dlatego właśnie Greace niepewnie uśmiechnęła się na pożegnanie. Już była gotowa podnieść się z drewnianego krzesła, gdy nagle jej ciało przeszły zimne dreszcze, a wszelkie ruchy i funkcje życiowe zostały zatrzymane. Harry położył dłoń na jej udzie, zaciskając palce na nodze dziewczyny. Dopiero wtedy wszystko się zaczęło.

- Dobra, Potter. Wystarczy tego dobrego. Wypierdalaj. - nagle po bibliotece rozniosło się ostrzegawcze warknięcie. Głos należał do postaci, wyłaniającej się zza regałów z książkami. Pełna wkurwienia postawa i bezwzględny ton wprowadzone do jednego ciała pewnie i agresywnie zbliżającego się do tamtej dwójki.

Poirytowany głos echem rozpłynął się po bibliotece, wpadając również w uszy siedzących tam osób. Zarówno Greace jak i Harry byli cholernie zaskoczeni. Nie spodziewali się odwiedzin, a tym bardziej tego, że ktoś ich podsłuchiwał. Tym bardziej nagłe wparowanie Ślizgońskiego nasienia w ich rozmowę było nieoczekiwanym zwrotem sytuacyjnym.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz