108.

1.8K 135 812
                                    

Sunflower siedziała na na ziemi, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Plotła na włosach delikatny warkocz, jednocześnie nie mogąc oderwać wzroku od swojej sylwetki. Pozostawała lekko zgarbiona, głowę zaś kierowała tuż przed siebie. Obserwowała obojętność lśniącą w jej oczach i pozbawioną jakichkolwiek emocji maskę, która spoczywała na jej twarzy. Odnosiła wrażenie, że nie czuła już nic, że było jej już wszystko jedno. Żadnych myśli, planów, wyczuwała w sobie jedynie bezdenną otchłań, pustkę. Otaczała ją nicość, głucha cisza dudniła jej w uszach. Słyszała jedynie bicie swojego serce i wiatr cicho muskający szybę okna. Była tam sama, co jednocześnie ją cieszyło i dobijało.

W pewnym momencie jednak jej otępienie przerwał nagły hałas dochodzący z drugiej strony pokoju. Drzwi do jej komnaty otworzyły się z impetem, by po krótkiej chwili na nowo się zamknąć. Greace gwałtownie odwróciła głowę w stronę źródła dźwięku. Dostrzegła znajomą sylwetkę, czarne spodnie, pogniecioną koszulę, potargane włosy. Chłopak przylegał plecami do drzwi, dłonią zaś wciąż trzymał klamkę. Nie zobaczył jej od razu, rozglądał się wokół, jakby chcąc dostrzec gdzieś drobną sylwetkę. Nie wyglądał pewnie, wręcz przeciwnie, był zdenerwowany. Ogarniał go strach, paranoiczny wręcz stres. Coś było nie tak. Bał się, choć nie wiedziała czego, szukał jej, choć nie wiedziała, z jakiego powodu.

W którejś chwili jednak ją dostrzegł. Zwrócił głowę w jej kierunku, przyglądał się dziewczynie klęczącej na ziemi. Dostrzegła w jego oczach tlący się niepokój, panikę. Wówczas zauważyła, że chłopak był zwyczajnie przerażony. Jego srebrne tęczówki analizowały każdy jej gest, każdą emocję na jej twarzy. Wydawał się nad czymś myśleć, jakby jeszcze się zastanawiał. Miał wątpliwości, jakby toczył wewnątrz siebie brutalną walkę z samym sobą, rozważając swój następny krok. Wahał się. Sunflower nie mogła tego przegapić. Powoli podniosła się i postawiła krok w stronę Dracona, wciąż czując na sobie jego wzrok.

- Mal... - zaczęła, powoli podchodząc do Ślizgona.

- Zbieraj się. - przerwał jej, jakby wreszcie zebrał się w sobie. Jego głos zabrzmiał pewniej, zdawał się wydawać jej polecenie, któremu nie mogła się przeciwstawić. - Wynosimy się stąd.

- Poczekaj. - zwróciła się w jego kierunku, powoli wznosząc dłonie w uspokajającym geście. Draco był zbyt rozszalały emocjonalnie, w jego przypadku to się nigdy nie kończyło dobrze. - Wyjaśnij mi, co się dzieje.

- Musimy spadać. - powtórzył się, a w jego słowach dało się wyczuć wyjątkowy pośpiech. - Nie mamy wiele czasu nim zorientują się, że zdjąłem blokady.

- Co ty chcesz zrobić? - zapytała, jakby chcąc sprowadzić chłopaka na ziemię, bowiem ten nie wydawał się być w pełni świadomy tego, co zamierza zrobić. Greace miała wrażenie, że działał nieprzemyślanie, pod wpływem chwili, że musiał pojawić się jakiś niespodziewany impuls, który pchnął go w tym kierunku. - Malfoy, nie rób z siebie bohatera. Nie zachowuj się jak Gryfon.

- Zabieram cię stąd. - oświadczył bezkompromisowo. - Tu nie jest bezpiecznie, to nie miejsce dla takich, jak ty.

- To się nie uda. - odpowiedziała z wyraźnym zrezygnowaniem lśniącym w oczach. - Jest źle, ale będzie gorzej, jeśli przyłapią którekolwiek z nas na próbie ucieczki.

- Ty nie rozumiesz, zniknę teraz albo już nigdy. - wyjaśnił krótko, dając jej do zrozumienia, że w tym wszystkim nie chodziło o nią. - Nic mnie już tu nie trzyma, ja nie ryzykuję niczym.

- Zaraz, co ty mi próbujesz teraz powiedzieć? - zapytała, ale on nie odpowiedział. Milczał przez kilka chwil, jedynie wpatrując się w jej tęczówki. Sunflower w odpowiedzi wypuściła powietrze z płuc. - Stoisz tu tylko dlatego, że moja rodzina nie żyje. Czarny Pan nie złamałby obietnicy tak szybko.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now