92.

2.2K 175 831
                                    

Dzień minął Sunflower wyjątkowo spokojnie. Nie tylko dlatego, że nie miała zamiaru opuszczać własnego dormitorium, ale z powodu zupełnej bezczynności wszystkich tych, którzy zapragnęliby ten spokój zakłócić. Albus zwołał pilne zebranie, by omówić nieudaną akcję tylko przy swoich ludziach, Krąg skupiony był na nadchodzącej rekrutacji, a Czarny Pan zajmował się sprawą trochę młodszej Sunflower. Nie warto było też myśleć o czarnowłosym chłopaku, który, niczym pies, przykuty był do kamiennej ściany w katakumbach.

Dziewczyna siedziała w pokoju do późnego wieczora. Nie miała w planach nic prócz umówionego spotkania z blondynem. Co zadziwiające, dopiero przy zbliżającym się wyjściu zaczęła o tym myśleć. Gdy wróciła o poranku, była wykończona i pragnęła jedynie odespać noc spędzoną na zimnej posadzce wieży astronomicznej. Jak wstała, było już dość późno, a i tak musiała zająć się drobnymi porządkami w pokoju.

Dopiero wtedy, gdy zaczęła przygotowywać się do wyjścia, zaczęła także o tym wszystkim rozmyślać. W głowie miała natłok myśli - ich zakład, wieczorne spotkanie i to, co między nimi zaszło. Później skupiła się także na tym, co dopiero miało nadejść - do jakiego porozumienia dojdą, jak to będzie wyglądało w nadchodzącym czasie, jak przebiegnie ich spotkanie i czy powtórzy się sytuacja sprzed kilkunastu godzin. Tyle pytań, jednakże żadnej odpowiedzi. A żeby takowe uzyskać, musiała najpierw trafić do dormitorium Ślizgona.

Jednakże jeszcze wtedy nie zdawała sobie sprawy, jak trudny do osiągnięcia będzie ten cel. Greace przemierzała kolejne zamkowe korytarze, dając opatulać się panującej tam ciemności. Choć otaczał ją mrok, ona dobrze wiedziała, gdzie ma iść. To był odruch, jakby nogi same prowadziły ją w tamtym kierunku.

Tylko kwestią czasu było, gdy ta dotarła do znajomej ściany w lochach. Zbliżyła się do niej i wyszeptała znajome hasło. Jednakże nie stało się nic. Czekała, a przejścia wciąż nie było. Powtórzyła, potem jeszcze raz, drugi, trzeci. Mówiła głośniej, wyraźniej, ale to nic nie dało. Wówczas nie było już wątpliwości, Ślizgoni zmienili hasło. Nie było Więc szans, że samej uda jej się wejść do środka.

Stała tam, czekając na cud. Liczyła, że ktokolwiek się zjawi, że ktoś będzie akurat wchodził bądź wychodził. Jednakże była tam sama, a nurtująca cisza doprowadzała ją do bólu głowy. Oparła się o najbliższą ścianę i czuła uspokajający chłód bijący od zimnych kamieni. Minęła minuta, dwie, piętnaście. Cierpliwość jej się skończyła. Uśmiechnęła się smutno i powoli odeszła, ani razu nie spoglądając za siebie.

Bez jakichkolwiek wątpliwości oddalała się od tego miejsca, zmierzając w kierunku własnego dormitorium. Nie dało się ukryć, że było jej zwyczajnie przykro, choć sama nie wiedziała, co tak naprawdę się stało. Czy nie chciano jej tam, czy Draco się rozmyślił, czy był to zwyczajny zbieg okoliczności. Zakład dobiegał końca, a ona nie miała bladego pojęcia na czym stoi. Musiała porozmawiać z chłopakiem następnego dnia. Musieli ustalić, co będą robić dalej, chociaż Greace chciała też zwyczajnie wyjaśnić dość nieprzyjemną sytuację, w której znalazła się tego wieczoru.

Jednakże ani następnego dnia, ani przez kilka następnych, Sunflower nawet na oczy nie widziała tego blondwłosego nastolatka. Nie zjawiał się na posiłkach, nie mogła go wyłapać wśród tłumu o żadnej porze. W ogóle zaczęła jakoś mniej widywać cały dom Salazara. Przez kilka dni Puchonka nie widziała też Blaise'a, nie miała więc nikogo zaufanego, z kim mogłaby porozmawiać o nieobecności Malfoy'a. A wciąż dłużący się stan niewiedzy stawał się coraz bardziej denerwujący.

Ale na posiłkach się nie skończyło. Ślizgon nie pojawiał się też na lekcjach. Przez cały tydzień nie pojawił się na ani jednej, a jego puste biurko zaczynało powoli napełniać ją niepokojem. Do tamtej pory opuszczał on zajęcia, ale nie w takich ilościach w jednym czasie. Tym razem Greace była niemal pewna, że działo się coś złego.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin