47.

3.9K 254 1K
                                    

Niespodziewany huk i irytujący głos zaskoczyły Matthewa. W jednej chwili się zatrzymał, zaprzestając jakichkolwiek ruchów. Jednak nawet w planach nie miał jej puścić. Nie poczuwał się do tego. Wciąż przyciskał jej bezwładne ciało do kamiennej ściany, unieruchamiając jej nadgarstki i dociskając kolanem jej udo.

Williams gwałtownie odwrócił głowę w stronę otwartych drzwi. Zdawał się być cholernie zaskoczony, a jednak wydawało się, że spodziewał się kogoś, ale jakby nie miał przekonania, iż będzie to właśnie on. Czekał na kogoś innego, to było pewne. Gdyby ktoś mu się przyjrzał, zauważyłby jego minę powierzchownie przykrywaną przez maskę obojętności.

Greace, choć modliła się o obecność kogokolwiek, nie wierzyła, że ktokolwiek tam się zjawi. Nawet na to nie liczyła, ale nadzieję należało mieć zawsze, nie ważne w jak beznadziejnej sytuacji by się znajdowało. Wtedy to się sprawdziło, ale dziewczyna nigdy nie zapominała, że jeśli było złe, to nie oznaczało, że nie mogło być gorzej. Nie miała więc pewności czy oby na pewno wolała zmienić przeciwnika, bo co do poziomu ich nieprzewidywalności miała pewne zastrzeżenia, ale też jeszcze większe wątpliwości.

Przez swoją ówczesną sytuację, mogła spodziewać się wielu rzeczy, naprawę wielu, ale nie jego. W rzeczywistości w szeroko otwartych drzwiach mógł stanąć każdy, tylko nie on. Nie miała bladego pojęcia jak ten dostał się do jej dormitorium. Obecność Williamsa jej nie dziwiła, był zdolny do wielu rzeczy i naprawdę w łatwy sposób mógł to osiągnąć. Kreatywnością i sprytem dorównywał najwybitniejszym Krukonom czy Ślizgonom. Ale osoba stojącą w drzwiach ewidentnie Williamsem nie była. Chyba, że tylko tak jej się wydawało.

Nie mogła się poruszać, ale jej ciało drgało. Jej płuca nie dorównywały tempu serca, które waliło jak oszalałe. Ledwie nabierały powietrza do płuc, a już się go pozbywały. Ten stan przypominał szaleńczy bezdech.

Bez ruchu wpatrywała się w sylwetkę chłopaka, który dumnie uśmiechał się, opierając dłonie o framugę. Podpierał się po obu stronach drzwi, sprawiając wrażenie zupełnie rozluźnionego. Zdawał się nie widzieć niekomfortowej pozycji tamtej dwójki. Stał spokojnie, jakby był u siebie. Jeszcze ten charakterystyczny uśmieszek przy uniesionym lewym kąciku ust.

Greace nie dowiedziała temu, co widziała, szczególnie wtedy, gdy zza pleców chłopaka wyłoniła się drobna sylwetka Mozoi. Spoglądała z bezpiecznej odległości, przyglądając się całej sytuacji zza umięśnionego ciała. Wydawała się być przerażona. Jej źrenice były rozszerzone, a dłoń przyciśnięta do delikatnych ust.

Sunflower już wtedy snuła teorie o tym jak chłopak próbował przekonać jej przyjaciółkę by go tam wpuściła. Już widziała jak się na nią darł, tłumacząc całą sytuację. Widziała też jej zawahanie i względne zaskoczenie. Ale to były jedynie jej domysły. Nie wiedziała jak to wszystko wyglądało, ani kto jeszcze był w to zamieszany. Tak naprawdę to wiedziała bardzo mało na temat istotnych informacji dotyczących jej życia.

Była niedoinformowana i nawet nie była świadoma jak bardzo i jak wiele osób wiedziało coś, czego nie wiedziała ona. Niektórych rzeczy miała dowiedzieć się w swoim czasie, innych zaś nie pozna do dnia swojej śmierci, bo to wtedy ma poznać te elementy ze swojego życia, których nie mogła znać wcześniej albo nikt nie miał odwagi jej tego przekazać. Niektóre zatajone informacje były ukrywane dla jej dobra, jednak zdecydowana większość miała skupiać się na korzyściach innych, a ją traktować jak element brutalnej układanki.

- Przepraszam, że tak długo, ale jakoś mnie zmroczyło i musiałem sobie poleżeć. - zagadnął, jedynie wyżej podnosząc kącik ust.

Rzeczywiście jego słowa były adekwatne do sytuacji sprzed kilkunastu minut. Musiał po prostu poleżeć. Kilka pięter nad nią. Na podłodze. W stanie, do którego się doprowadził przez zmęczenie i wykończenie tamtą sytuacją. Tych słów nie dało się przedstawić inaczej.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now