81.

2.4K 176 691
                                    

- 7 Castle Combe Wiltshire SN14 7EY Anglia, coś się nie zgadza? - Greace jedynie zmrużyła jedynie brwi, słysząc swój dokładny adres. Wciąż była lekko otępiała, a szok niemal paraliżował jej drobne ciało. Stała w otwartych drzwiach i wpatrywała się przed siebie, zastanawiając się, co właściwie poszło nie tak, co się działo tamtego dnia, że wszystko to spadło na nią tak nagle. Jakby obecność Williamsa nie była wystarczającym na tamten czas problemem.

Gdy usłyszała pukanie do drzwi, miała z tyłu głowy twarz jednej osoby. Jej przybycie byłoby niezwykle prawdopodobne w ówczesnej sytuacji. Co dziwne, naciskając klamkę, była pewna, że zobaczy właśnie jego. Jednak los postanowił trochę przedłużyć jej męki i ściągnął tam osobę, której kiedyś nikt by o to nie posądził, która kiedyś nie miałaby w tym żadnego celu. Przynajmniej takiego, o jakim ta myślała jeszcze przy stole.

- Wypieprzaj stąd. To nie jest dobry moment na wygłupy. - niemal warknęła, mimowolnie zaciskając szczękę. Powoli odsunęła ona jedną rękę do tyłu i wyciągnęła różdżkę tkwiącą w tylnej kieszeni jej dżinsów. Wyciągnęła ją naprzeciw i uniosła wyżej, niemal przyciskając drewniany przedmiot do policzka osoby stojącej za progiem. Jej ruchy nie były ani szybkie, ani gwałtowne. Robiła to powoli, chcąc pokazać, że nie da się sprowokować, ale i tak wciąż miała przewagę. Sama jednak wiedziała, że było to jedynie kłamstwem.

- Nie tak agresywnie. - najpierw usłyszała ten lekko rozbawiony ton, a potem poczuła jak zimna dłoń łapie za jej nadgarstek i zmusza ją do opuszczenia ręki.

- Co ty tu kurwa robisz? - wycedziła, posłusznie ponownie wsunęła różdżkę do kieszeni spodni. Jednak jej źrenice ani na moment nie zmieniły swojej pozycji. Nawet nie drgnęły, gdy wciąż wpatrywały się w postać stojącą naprzeciw niej.

- Przyszedłem odwiedzić swoją dziewczynę. Nie wolno mi? - odpowiedział, posyłając w jej kierunku perfidny uśmieszek. Sunflower ze wściekłości zagryzła wargę niemalże do krwi. Nie powinno go tam być. To nie była pora na nędzne odwiedziny i zabawę w związek. Ten zakład nigdy nie powinien wyjść dalej niż poza Pokój Wspólny Slytherinu, a w jednej chwili próbował wkroczyć do jej domu rodzinnego, do miejsca, w którym panował pozorny spokój, do miejsca, gdzie nie powinno dochodzić niebezpieczeństwo.

- Nie powinno cię tu być. Nikt nie może cię zobaczyć. - wyjaśniła, czując, że jej mięśnie gwałtownie się spinają. Miała za plecami rodziców, którzy byli zupełnie nieświadomi jej życia, które ta toczyła z dala od nich. Nie zdawali sobie sprawy w jakim gównie ona tkwiła i jak niebezpieczny był każdy kolejny dzień, który ta spędzała w murach tamtej szkoły. Tak miało też pozostać. Wciąż mieli pozostać w naiwnej niewiedzy i wierzyć, że ich córka jest bezpieczna.

Jednak obecność Malfoy'a nie tylko stawiała ją w złym świetle przez liczne opowieści o irytującym Ślizgonie, ale też narażało na ujawnienie wielu kłamstw i ukrywanych faktów. Jej samej często było trudno połapać się w tej wyimaginowanej rzeczywistości, gdzie ta prowadziła beztroskie życie. A on nie wiedział zupełnie nic. Nie znał jej życia, rodziny, tajemnic i kłamstw. Mógł powiedzieć coś głupiego albo też pozornie niegroźnego, choć zupełnie przeciwnego jej wersji wydarzeń. Nie mogła pozwolić, by ten chłopak przekroczył próg jej domu, nie mogła dopuścić do jego konfrontacji z jej rodziną. Jednak nie mogła jeszcze wiedzieć, że ktoś postanowił jej plany perfidnie zniszczyć i pozwolić, by te rozpadły się niczym proch.

- Mamo! A Greace ma chłopaka! - wokół rozszedł się rozemocjonowany krzyk małej Rose, która biegła w stronę rodzinnego stołu, oddalając się tym samym od tamtej dwójki. Musiała podejść do drzwi, gdy oni zajęci byli sobą. Nie dostrzegli jej, a ta, niezauważona, wsłuchiwała się w ich rozmowę. Może nie zrozumiała niczego innego, ale najistotniejszy fakt zdołał do niej dotrzeć. Nie pojęła nic więcej, niż to, co przekazywano jej już w bajkach. Co innego miało zrobić sześcioletnie dziecko, niżeli od razu nie pochwalić się nowo zdobytą informacją? Ona nie była w stanie przemyśleć konsekwencji swojego pozornie niewinnego donosicielstwa.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now