69.

2.9K 215 723
                                    

Cierpliwie czekał do końca treningu. Zdawał sobie sprawę, że gdyby zaczął temat jeszcze przed rozpoczęciem gry, któryś z nich po prostu w niej by nie uczestniczył. Nie chodziło tylko o jego przyjaciela, on po prostu zbyt dobrze znał samego siebie. Dobrze wiedział, że nawet jeśli któryś z nich nie podniósłby głosu, ich humor gwałtownie by się pogorszył. Mimo iż nie przewidywał, że przy pierwszej konfrontacji wymienią więcej niż kilka słów, wręcz oczywiste było szybkie rozstanie się w ciszy, a później wzajemne unikanie się do końca dnia.

Żaden z nich nie czułby się dobrze zwłaszcza, że o zadaniach nie mogli rozmawiać, przynajmniej bezpośrednio. Wystarczyło jedno słowo za dużo, a oboje skończyliby martwi. Jednak słysząc o swoim przyjacielu od Samanthy, zdawał się znaleźć lukę w prawie, jakby ominął system, zupełnie się nie narażając. Sama Charington wydawała się być ponad wszystkim, jakby nikt od niej niczego nie wymagał, jakby nie stawiał warunków i nie zastraszał.

Draco już wtedy zdawał sobie sprawę z tego, co działo się z Zabinim przez ostatni czas. Dziwne zachowanie chłopaka mogło być warunkowane zadaniem, jednak nie wydawało się być nic poważnego, a na pewno nic, co mogłoby łączyć się z rozkazem wydanym przez Czarnego Pana. Ale czy fakt, iż nie dostrzegł żadnych niepokojących odchyleń nie był spowodowany jego zwyczajną arogancją? Był zbyt zajęty sobą, swoim zadaniem i swoimi własnymi. Zupełnie jakby odczuwał, że świat kręcił się wokół niego. Ludzie poświęcali mu czas, skupiali się na nim, a ten niemalże zapomniał, że mają oni też własne życie, własne kłopoty i zdecydowanie więcej problemów niż te, które ukazywali przed nim.

Chłopak, w momencie, w którym dostrzegł swojego przyjaciela stojącego obok boiska, poczuł jakby dostał liścia w twarz. W tamtym momencie dotarło do niego, że Czarny Pan bywa naprawdę bezwzględny. Uderza w słabe punkty, powoli niszcząc każdego z nich. Zdawał sobie sprawę, że ten na każdego z młodych miał jakiś plan. Nic nie mogło być przypadkowe, lecz wszystko miało jakiś swój określony system. Tylko co musiało Voldemortem kierować, że wybierał akurat takie zadania? Czy każdy miał za zadanie przywiązać do siebie jakąś osobę? Upleść trwałą sieć, z której nikt nie miał szansy się wyrwać? Czy tak miało wyglądać życie każdego młodego? Miał uwodzić wroga, by opleść go sobie wokół małego palca?

Jednak tylko Malfoy był w posiadaniu wiedzy o zadaniu i to tylko o jednym. Nie miał bladego pojęcia jakie rozkazy skierowane zostały do całej reszty dzieci Śmierciożerców, nie wiedział nic nawet o swojej przyjaciółce. Chociaż ta minimalna wiedza zdała się być jednak stosunkowo ogromna. Nikt więcej nie znał nawet tego. Chociaż Draco nawet tutaj wydawał się wiedzieć niewiele. Bo skoro Zabini miałby podobne zadanie do Malfoy'a, jaki związek miała z tym Sunflower, do której czarnoskóry tak lgnął. Czyżby w tym wszystkim chodziło o coś więcej?

Bo jakby nie było to częścią zadania, jaki sens miałyby te całe podchody skierowane w stronę Puchonki? Co Blaise miałby w ten sposób osiągnąć? Prywatne pobudki, a może zwykła chęć zrobienia blondynowi na złość? Tylko jak świadomie miałby robić mu na złość, skoro nikt nic nie wiedział o jego zadaniu? Czy robił to dlatego, że dostrzegł dość widoczne relacje pomiędzy tą dwójką?

Nie dało się bowiem ukryć, że w ostatnim czasie bardzo wiele aspektów życia Malfoy'a kręciło się właśnie wokół tej Puchonki. Zajmowała ona coraz ważniejsze miejsce tuż obok niego, a on sam mieszał ją w więcej rzeczy, niż ta mogłaby kiedykolwiek zobaczyć. Już nikt tego nie ukrywał. Nie chowali się, nie, nie udawali, że nic się nie dzieje. Po prostu nie było warto, bo zbyt wiele się wydarzyło, by tak po prostu o tym zapomnieć i wmawiać ludziom wokół, iż coś im się przywidziało. Czy to było powodem, dla którego Blaise zbliżał się do dziewczyny? Czy może jednak był to kolejny przypadek, w który mocno zamieszana była Samantha i jej bezkarność?

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now