- Weź się nie odzywaj. Jakbym był czarny też nic by nie było widać. - rzucił opryskliwie, unikając jego wzroku. Dalej był na niego wkurzony za akcję z Laurą. Mimo to, nie chciał być tam sam.

- Dalej obrażony? - podniósł brwi i z ironicznym uśmiechem wpatrywał się w blondyna. Widząc, że ten unika odpowiedzi, dodał z rozbawieniem w głosie. - Przypominam, że to ja ją upolowałem jako pierwszy.

- Tak, tylko tobie jakoś to różnicy nie robi. Dziś już o niej nie pamiętasz, co? - warknął, wreszcie podnosząc wzrok i wlepiając go w oczy Ślizgona. Nie widział tam już nic prócz rozbawienia. - Wczoraj inaczej na to reagowałeś.

- Nie ma co płakać nad straconą dupą. Jutro znajdę drugą. - zaśmiał się, czochrając dłonią platynowe włosy Dracona. Ten jednak od razu cofnął się o krok, nie chcąc czuć dotyku chłopaka. - Ty też zresztą sobie zaraz kogoś znajdziesz. Zapewne jeszcze dziś.

Malfoy jednak go zignorował. Dalej patrzył wprost w jego czekoladowe oczy, jednak nie odezwał się słowem. Blaise, widząc, że nie doczeka się jakiejkolwiek odpowiedzi, popatrzył na przyjaciela z politowaniem, po czym przerwał ciszę, która między nimi zapanowała.

- Dobra, dość tego. Nie zamierzam tracić przyjaciela przez jakąś głupią laskę. - uśmiech na jego twarzy zniknął, a on spoważniał. - Zmieńmy temat, serio.

Draco lekko się obrócił, przerywając linię między ich czarni. Skupił się na ludziach, którzy dalej bezsensownie kręcili się wokół siebie. Jedni podchodzili do drugich, potem w pośpiechu odchodzili i po chwili znajdowali się zupełnie w innym miejscu. Zdawało się, że wszyscy wiedzieli co tam się działo. Wszyscy oprócz niego.

- Jak myślisz, dlaczego tym razem nas wezwał? - wreszcie odezwał się Zabini, patrząc na przyjaciela tępo wpatrującego się w grupy Śmierciożerców. - Dawno się nie widzieliśmy w tym miejscu.

- Nie mam bladego pojęcia. - odpowiedział, ciągle śledząc wzrokiem ruchy zgromadzonych. Nawet nie spojrzał na czarnoskórego. Bał się, że ten zamiast zmęczenia i podkrążonych oczu, tym razem dostrzeże też strach wywołany przez prawdopodobną odpowiedź na pytanie Zabiniego. Nie chciał pokazać, że to może być jego wina. - Ale to raczej nie wróży nic dobrego.

- Jak ci idzie zadanie? - zapytał Blaise chwili ciszy.

Dobrze wiedzieli, że nie mogli rozmawiać o swoich zadaniach. Wieczysta przysięga trzymała każdego z nich na uwięzi. Żaden nie mógł znać rozkazu Czarnego Pana, który był kierowany do kogoś innego. Nie mogli mieszać się nawzajem w swoje zadania. Ani przeszkadzać, ani pomagać. Według Voldemorta, jeśli znaliby je, nie wyglądałoby to naturalnie. Głównie po to byli dzieleniu na grupy. Niepełne spotkania miały utrzymywać rozkazy Czarnego Pana w tajemnicy.

- Dobrze, już prawie kończę. - rzucił niby to obojętnie, niby to z zadowoleniem. Próbował, nawet w tamtej chwili, przekonać siebie, że nie jest źle, że naprawdę mu idzie dobrze. Jednak wiedział, że jest w dupie. Wiedział i to aż za dobrze. - A twoje?

- Mogło być lepiej, stary. - zaśmiał się z lekkim poddenerowaniem. Nie było to jednak zdenerwowanie tak duże, jak te, które skrywał w sobie Dracon. - Czuję, że to spierdolę.

- Dużo bym dał, żeby dowiedzieć się co spierdolisz. - podniósł wyżej lewy kącik ust, krzywo się uśmiechając. Do tamtej pory nawet nie zerknął. Cały czas wpatrywał się tępo w ludzi. Zabini również do niego dołączył, przestając analizować jego profil.

- Nawet nie wiesz co ja mógłby zrobić, żeby wiedzieć co tak cudownie ci idzie. - zaśmiał się czarnoskóry. Albo ten był w genialnym humorze, albo próbował zachować pozory. Żaden z nich nie ukrywał, że zakaz poznania rozkazu był uciążliwy. Oboje byli ciekawi z czym zmaga się ten drugi. Choć informacje o zadaniach innych Ślizgonów też byłyby przydatne. - Ale uwierz mi, gorszego nie mógł mi chyba dać.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now