Rozdział 28.1

1.1K 163 23
                                    

RAZER

Obudziłem się, kiedy moich uszu dotarł cichy odgłos działającego silnika. Odkąd znaleźliśmy się z Willow Creek, nie widziałem tutaj żadnego samochodu. Naprawdę byliśmy na pustkowiu. Ta wszechobecna cisza zdawała się uspokajać Diarę, na mnie działała jednak odwrotnie. Cisza stanowiła źródło niepokoju. Kiedy las cichł, zbliżało się niebezpieczeństwo. Tęskniłem za dźwiękami, które dudniły w moich uszach, kiedy byliśmy jeszcze w Riverton. Diara była zrelaksowana i odetchnęła z ulgą, a ja chodziłem jak na szpilkach. Zachowywałem czujność i reagowałem, kiedy usłyszałem najmniejszy szmer.

Z gniewem, a może i smutkiem, patrzyłem na drzwi łazienki. Diara chciała dobrze. Zamierzała tylko pokazać mi moje odbicie. Zżerała mnie ciekawość i po raz pierwszy w życiu pomyślałem, że może nie jestem takim potworem, za jakiego się miałem, ale nie dałem rady otworzyć oczu. Prawie skrzywdziłem Diarę, uciekając z łazienki. Nie mogłem tego robić. Miałem dwadzieścia trzy lata, nigdy nie widziałem swojego odbicia i zawsze wmawiano mi, że nie mogę go ujrzeć. Jak więc miałem tak po prostu stanąć przed lustrem i zrobić coś, co napawało mnie strachem?

Podniosłem się z niewygodnej sofy i przeczesałem ręką włosy. Diara leżała skulona na swoim łóżku, oddychając miarowo. Nie miałem pojęcia, kiedy się położyła, ale wyglądała na zmęczoną. Wiedziałem, że przestraszyła się, kiedy znów zacząłem zmieniać się w hybrydę. Strach przejął nade mną kontrolę i zacząłem się rzucać, wymachując rękami, które zwieńczone były już pazurami lycana. Musiałem wyjść i po raz kolejny się uspokoić, a kiedy wróciłem – Diara już spała.

Był wczesny ranek. Słońce musiało niedawno wzejść i przebijało się przez grubą zasłonę chmur. Było zdradzieckie, Diara ciągle powtarzała przecież, że temperatura na zewnątrz utrzymywała się na minusie. Zastanawiałem się, jak to jest poczuć ciepło czy zimno. Przez moment czułem, że się paliłem, kiedy dotknęło mnie światło księżyca. To był jednak inny rodzaj ciepła, w końcu nie było przyjemne, a ja chciałem wierzyć, że to, które dawało słońce, było... dobre.

Poszedłem do łazienki, ale uparcie patrzyłem w podłogę. Szybko się odświeżyłem i postanowiłem wyjść. Czułem głód rodzaju, którego nie potrafiłem zidentyfikować; postanowiłem go jednak zignorować. Ubrałem swoją bluzę, zarzuciłem na głowę kaptur i wyszedłem przez drzwi jak cywilizowany człowiek, którym nie byłem. Znalazłem się na długim korytarzu, który prowadził do głównego holu. Za biurkiem siedziała ta sama kobieta, która dała nam klucze od wynajętego pokoju. Obrzuciła mnie znudzonym spojrzeniem. Diara czasem przypominała mi, bym się witał, ale nie miałem tego we krwi. Ominąłem więc kobietę bez słowa i wyszedłem na zewnątrz.

Samochód, kiedy niedawno tędy przejeżdżał, dawno już znikł. Nie słyszałem go już. Jeep Diary stał na parkingu, zasypany śniegiem po same błotniki, a jakiś niewielki dostawczak wyglądał tak, jakby stał tam już od dobrych paru tygodni.

Od niesamowicie mocnego zapachu rdzy zakręciło mnie w nosie. Kichnąłem i otarłem nos wierzchem dłoni. Stałem przed wejściem, nie wiedząc, dokąd się udać. Przede mną rozciągał się teren, którego nie znałem. Pragnąłem przemienić się i pobiec przez siebie. Chciałem wiedzieć, co znajduje się za górami. Nie znałem świata poza Riverton. To miasto było jego centrum, a przecież słyszałem, że istnieje coś więcej. Zdawało się, że Diara poniekąd także znajdowała się w pułapce, którą znałem. Tkwiliśmy w jednym miejscu z ciążącymi u naszych nóg kulami i nie próbowaliśmy się wyrwać. Byłem zwierzęciem na uwięzi. Więziła mnie rodzina, więziło mnie własne ciało i klątwa.

Czułem pieczenie pod powiekami. Kłami przebiłem dolną wargę, krew powoli spływała po mojej brodzie. Ruszyłem przed siebie, w kierunku głównej drogi. Byłem pośrodku szosy, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi motelu i cichy tupot stóp. Odwróciłem głowę, wzorkiem napotykając młodszego brata Diary. Owen przyglądał mi się – widziałem tylko jego oczy, bo jego twarz była owinięta szalikiem, wyglądał jak mumia.

RazerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz