Rozdział 3.1

2.6K 230 53
                                    

DIARA

Nie powiedziałam nikomu o śladach krwi na swoim samochodzie i przed wejściem do szkoły ścierałam ją śniegiem. To niewiele dawało, ale ja nie wiedziałam, czym innym mogłabym zmyć zaschniętą krew, szczególnie wtedy, gdy samochód stał na szkolnym parkingu. Zderzak był na tyle ciemny, że z daleka nikt nie zauważyłby tych plam, a zresztą, kto przyglądał się cudzym zderzakom, o ile nie należały do jakiejś dziewczyny? Pewnie nikt, i tak starałam się sobie wmawiać, ale wpadłam w dziwną paranoję, której nie rozumiałam. Nie potrafiłam tego zatrzymać. Chciałam machnąć na to dłonią, a po szkole pojechać na jakąś myjnię, by szybko się tego pozbyć, ale coś kazało mi trzeć samochód śniegiem.

Na dodatek było jeszcze to nieodparte wrażenie, że ktoś na mnie patrzył. Znałam to uczucie jeszcze z gimnazjum, kiedy przechadzałam się szkolnymi korytarzami z paczką dawnych znajomych. Wzrok wypalał dziury w skórze, szczypał niczym mróz i wbijał igły w najczulsze miejsca. Ludzie sunęli swoimi oceniającymi spojrzeniami od czubka butów po ostatni włos na głowie. I szeptali, jeśli coś im się nie spodobało. Wystarczył jeden szczegół, który dostrzegli swoimi zwierzęcymi oczami, a atak był prawie natychmiastowy. Jeśli ktoś nie odczuwał przed nimi strachu – nie miał się o co martwić. Ale ja się bałam. Tym razem nie wiedziałam, kto patrzył. Odwoziłam Owena do szkoły, bezustannie spoglądając we wsteczne lusterko, choć nikt za nami nie jechał. Stałam pod podstawówką brata tak długo, aż ten wszedł do środka, dopiero potem odjechałam. Kazałam mu też czekać na mnie w środku i nie wychodzić, dopóki nie zatrąbię.

Kiedy znalazłam się na terenie swojego liceum, liczyłam, że to tylko Liam stroi sobie jakieś żarty i kryje się między rzędami samochodów, ale nie zatrzymałam się, by to sprawdzić. Poszłam prosto do budynku, bo wśród ludzi mogłam być bezpieczna. W tłumie szybko zawiązywała się panika, ale jeśli ktoś mnie śledził, tylko tam mogłam go zgubić. Zresztą, o czym ja w ogóle myślałam. Mój umysł przepełniony był serialami kryminalnymi, głupimi horrorami Liama i powieściami, które pisałam. To oczywiste, że przesadzałam, przynajmniej zdawałam sobie z tego sprawę i nie próbowałam zachowywać się jak wariatka.

W szkole wrzało. Nie wiedziałam o tym, dopóki nie skręciłam w korytarz, gdzie znajdowały się całe setki szafek. W budynkach takich, jak ten, było kilka bardzo znaczących miejsc. To tam rekiny wypływały na żer, a inni obserwowali je z bezpiecznej odległości. Stołówka była jednym z nich – ona wyzwalała w ludziach zwierzęce instynkty, gdy głód robił się nieznośny. Drugie miejsce zajmowały toalety – pamiętałam, że siedząc w kabinie przez calutką przerwę, dało się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Oczywiście mogło zarobić się przez to dziwną opinię – bo niby z jakiego powodu ktoś siedzi w toalecie tyle czasu – ale ludzie lubili plotkować w toaletach. Nie bez powodu dziewczyny nie chodziły tam w pojedynkę. Trzecim miejscem były korytarze. Długie, ciągnące się i wijące niczym bluszcz lub ekologiczny ser do spaghetti mojej mamy. Korytarz był albo wybiegiem dla modelek, albo dla łaknących krwi lwów. Czasem był też miejscem do wypasania się bydła, ale to było rzadkością. A więc jeśli chciało się usłyszeć najświeższy news – warto było wyściubić nos ze swojej kryjówki.

Ledwo dotarłam do swojej szafki, znajdującej się prawie na skrzyżowaniu korytarzy stołówka-sala biologiczna, a już usłyszałam co najmniej dwadzieścia różnych wersji wydarzeń, z czego większość było dla mnie tylko paplaniną, bo wszyscy mówili szybko i niezbyt wyraźnie, a ja niespecjalnie byłam w temacie. Stołówkowe Wall Street przeniosło się dziś aż tutaj, a to nie zdarzało się często. Jednak plusem przeniesienia się do wyimaginowanego Nowego Jorku był fakt, że to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi od rana, wreszcie zniknęło, jak ręką odjął. Miałam wrażenie, że dotychczas klęczałam w piachu, mając na sobie tylko krótkie spodenki, a jego ostre ziarenka wbijały się w nagą skórę kolan. Przekraczając drzwi szkoły, wreszcie wstałam, otrzepując się z niego.

RazerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz