Rozdział 20

1.4K 160 38
                                    

DIARA

Czas bywał ślamazarny. Ciągnął się w nieskończoność tak wolnym tempem, że wszystko wokół zaczynało usychać ze znudzenia. Riverton pogrążyło się we śnie, mieszkańcy ułożyli się w ciepłych łóżkach, śniąc o krainach mlekiem i miodem płynących. Chrapali głośno, przewracali się z boku na bok i przytulali swoje miękkie, chłodne poduszki, jak najbardziej lubili. Mój brat śnił pewnie o zostaniu superbohaterem jak jego idole. Wyobrażał sobie, jak ratuje miasto, latając nad nim w długiej pelerynie. Mama zapewne uśmiechała się przez sen, zawsze to robiła. Wyglądała wtedy tak błogo. Czasem budziła się w nocy, by pójść do toalety, ale później znów kładła się w pościeli, zasypiając z sennym uśmiechem. Sny mojego ojca musiały być teraz ciężkie i niepokojące, idealne jak dla kogoś, kto musiał rozwiązać sprawę morderstwa. Gdybym tylko zasnęła... zgadywałam, że pewnie zobaczyłabym w nim ciało Jenny i przemianę Razera, a może wydawałoby mi się, że wciąż uciekam przed Halwynem przez las.

Ale nie spałam. Przez myśl nie przeszło mi nawet, by przebrać się w piżamę i zmrużyć oczy, chociażby na parę minut. Moje ciało opadało z energii z każdą przemijającą sekundą, ledwo udało mi się ustać pod prysznicem, a gorąca woda sprawiła, że zrobiłam się senna, ale to uczucie przeszło równie szybko, jak się pojawiło. Byłam rozbudzona, wystraszona i czujna. Od paru godzin siedziałam w jednym miejscu. A może wcale nie minęło aż tyle czasu? Nie miałam pojęcia, wiedziałam tylko tyle, że moja rodzina od dawna smacznie spała. Siedziałam po turecku, wpatrując się w okno. Moja lewa noga całkowicie zdrętwiała, ale uczucie chodzących po niej mrówek sprawiało, że mogłam skupić na czymś umysł.

Zbyt wiele myśli i obrazów sunęło przez moją głowę. Na dalszy plan odsuwałam jednak te, które uważałam za zamknięte rozdziały. Jenna. To głównie o niej starałam się nie myśleć. Było za późno, by cokolwiek zrobić. Teraz liczył się... liczył się tylko Razer. Razer, który wciąż nie wracał. Nie wiedziałam, czy wierzyć w zapiski o nieśmiertelności, bo nawet on nie temu nie ufał. Byłam zupełnie bezsilna. Gdyby nie on, pewnie Halwyn dopadłby mnie tam w lesie i oderwał moją głową. Pomógł mi, dla mnie zaryzykował i przemienił się w wilka. Możliwe, że miał w tym jeszcze jakiś swój cel, ale liczyło się, że to zrobił. A teraz był Bóg wie, gdzie. Jak miałam mu pomóc? Miałam iść go szukać? Przecież... ja nie miałam niesamowitego słuchu, węchu, a zdecydowanie i wzroku. Nie byłam w stanie odgadnąć, gdzie był. Nawet maleńkie Riverton wydawało się ogromne, kiedy miało się kogoś znaleźć, nie wiedząc, gdzie ten ktoś się znajdował. Musiałam więc czekać.

Zeszyt z zapiskami leżał tuż obok mojej prawej dłoni. Na moment odwróciłam głowę od okna, by spojrzeć na zapisane kartki. Nie byłam dobra w szkicowaniu, ale postarałam się narysować wizerunek Raze'a przed i po przemianie. Nie oddawał tego, jak straszny był proces, który widziałam. Nie mogłam wyobrazić sobie, jak mały Razer musiał czuć się, kiedy zmieniał się w to coś po raz pierwszy. Wilk, którym się stawał, był równie piękny jak on sam. Kiedy oczy tego chłopaka wyrażały tajemniczość, wilcze ślepia okazywały tylko dzikość. Tego też nie udało mi się zawrzeć w rysunku.

Gdybym miała zadzwonić do któregoś z przyjaciół, by prosić ich o pomoc, bez wątpienia zadzwoniłabym do Liama. Nie lubił Razera, ale wiedziałam, że pomógłby mi bez względu na wszystko, właśnie ze względu na mnie. Wpatrywałam się więc w komórkę, zastanawiając się, co robić, ale lista argumentów ku temu, bym do niego nie dzwoniła, zaczynała się wydłużać. I tak nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć, kiedy w końcu obudziłabym go w środku nocy.

– Liam, musisz o czymś wiedzieć. Razer jest wilkołakiem, jego kuzyn najprawdopodobniej chciał mnie zabić, teraz może zabić jego. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam, ale musisz mi pomóc znaleźć Razera – wyszeptałam tak cicho, że sama nie słyszałam niektórych wypowiadanych słów.

RazerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz