Rozdział 12

1.8K 162 31
                                    

DIARA

Śmiech Addison brzmiał jak chrumkanie całego stada świń, ale jakimś cudem nie miałam nic przeciwko temu. Przywykłam do tego tak jak do pieprzyka między kciukiem a palcem wskazującym. Znowu. I znowu, i znowu, i znowu. A może po prostu przestałam zwracać na niego uwagę, bo inaczej zwyczajnie nie mogłabym funkcjonować. Usłyszałam kiedyś, że każdy człowiek widzi swój nos, ale nauczył się go ignorować. Zupełnie tak, jak ja ignorowałam śmiech kuzynki.

Wszyscy byli w dobrych humorach, więc i ja postanowiłam się uśmiechać. Tego ranka obudziłam się lżejsza, jakby przez noc kamień spadł mi z serca. Zwyczajny, miły grymas twarzy przychodził mi z łatwością i wcale nie zmuszałam się, by wybuchać śmiechem z żartów najlepszego przyjaciela. Myślałam, że Liam będzie chował do mnie urazę za to, co się stało. Poniekąd czułam się tak, jakbym go zdradziła, a przecież wszystko, co robiłam, robiłam w dobrej wierze. Na moje szczęście chłopak nie mógł się na mnie długo gniewać i byłam mu za to po stokroć wdzięczna. Gdzie znalazłabym takiego drugiego Liama? Ten typ faceta chyba już nie istniał.

Takiego zdania była Clair. Wszyscy razem spędzaliśmy przerwę, siedząc w pełnej grupie niedaleko męskiej łazienki. Liam protestował, co do wyboru miejsca, bo twierdził, że zdecydowanie wolałby znaleźć się w pobliżu damskiej toalety, jednak został przegłosowany. Czasami jego kumpel, który także do nas dołączył, dokuczał mu, że ten jest kompletnym pantoflem, ale Liam zdążył do tego przywyknąć. Przyjaźnił się z nami od lat i chyba nauczył się, jak udawać zainteresowanego nudnymi tematami. Z tak długim stażem mógł śmiało udać się na poszukiwania dziewczyny. Niektóre informacje wpadały mu do głowy jednym uchem, a wypadały drugim, ale Liam i tak nauczył się, jak rozmawiać z płcią przeciwną. W końcu faceci w moim liceum dzielili się na trzy ścisłe grupy, z których każda z nich była tak odrębna, że nie było mowy o tym, by się połączyły. Niejednokrotnie wspominałam o hierarchii. W gatunku, do którego należał Liam, gama była trochę uboższa, ale przy tym pożądana.

Na szczycie, co nie było niczym dziwnym, znajdowała się grupa fajnych chłopaków, za którymi szalały wszystkie przedstawicielki płci pięknej. Należeli do niej sportowcy, przewodniczący kółek – Clair rozpływała się na widok Bena, który był liderem kółka matematycznego – a także typki spod ciemnej gwiazdy. Traktowali dziewczyny jak zabawki, grali książąt na białych koniach albo udawali złych chłopców, by zdobyć większe zainteresowanie. Mieli wszystko to, o czym wielu mogło marzyć. Dean Hovelock do nich należał. Bez względu, jakiej był orientacji, dziewczyny zawsze się za nim uganiały. Chyba musiałam przyznać się, że i ja czasem patrzyłam na niego maślanym wzrokiem. Dean był idealny, bo jako jedyny z osobników mi znanych pasował do obu kategorii. Był popularny, przystojny, był sportowcem, a przy tym miał łeb na karku i w zeszłym roku chodził na szkolne debaty!

Stopień niżej w hierarchii zaczęli figurować chłopaki, których Clair uwielbiała ponad wszystko. Najlepsi przyjaciele, romantycy, słuchacze, którzy zawsze wiedzą, co zrobić. W tej kategorii znajdował się nasz Liam, a opis jak najbardziej się zgadzał. Clair mogłaby rozpływać się nad chłopakami z książek od rana do nocy, ale nigdy nie zamierzała się z żadnym umówić. Stwierdziła bowiem, że dostałaby szału, gdyby była z facetem, który ciągle na wszystko by się zgadzał. Dominice by to jednak pasowało. Uwielbiała się rządzić, to też z łatwością pomiatałaby kimś takim. Najniżej w hierarchii znajdowali się już tylko ci chłopcy, którzy uchodzili za pryszczatych kujonów z ujemnymi szansami, by znaleźć dziewczynę.

Siedzieliśmy więc przed męską toaletą i czekaliśmy na nadejście kolejnej lekcji. Dominica z zapartym tchem oglądała filmiki na YouTubie, a Addison i Clair komentowały urodę chłopaków, którzy akurat się napatoczyli. Ja za to dyskutowałam z Liamem na temat najnowszych zapowiedzi filmowych. Chłopak bardzo chciał zobaczyć „Czarną Panterę" w kinie, ale spodziewał się, że Gem nie wypuści produkcji. Zastanawiał się, czy jego mama pozwoliłaby mu wybrać się do jednego z większych miast w okolicy, był prawie pewny, że gdyby obiecał jej sprzątanie naczyń przez miesiąc, kobieta nie widziałby przeszkód. Z grzeczności Liam zapytał, czy nie chciałabym pójść z nim, ale z łatwością się wymówiłam. Nawet gdybym chciała pójść z nim do kina, samo udanie się do Gem musiałabym anonsować rodzicom z dwumiesięcznym wyprzedzeniem.

RazerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz